PublicystykaKociszewski: Netanjahu "zaorał" polską politykę i dyplomację. Pokazał, że już mu nie zależy

Kociszewski: Netanjahu "zaorał" polską politykę i dyplomację. Pokazał, że już mu nie zależy

Premier Izraela Beniamin Netanjahu przetoczył się przez Warszawę z siłą komanda Sayeret Matkal, w którym służył w młodości. W ciągu dwóch dni zdewastował polską dyplomację i rząd. Skoro tak działa w kraju zaprzyjaźnionym, to co robi wrogom? Muszą być przerażeni.

Kociszewski: Netanjahu "zaorał" polską politykę i dyplomację. Pokazał, że już mu nie zależy
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kamiński
Jarosław Kociszewski

Na obrzeżach warszawskiej konferencji bliskowschodniej premier Beniamin Netanjahu rozmawiał z towarzyszącymi mu dziennikarzami z Izraela. Na pytanie o ustawę o IPN sprzed roku stwierdził, że Polacy kolaborowali z nazistami, lecz nikt za wypowiedź na ten temat nie trafił po sąd.

Przedstawianie dokładnego cytatu o tyle nie ma sensu, że Netanjahu powiedział te słowa po hebrajsku, które następnie zostały przetłumaczone na angielski, opublikowane w dzienniku "Jerusalem Post" i zinterpretowane po polsku. Nieścisłość, albo suma nieścisłości, to jedno z wyjaśnień niemal natychmiastowego kryzysu politycznego.

- On powiedział "Polanim" (pojedynczy Polacy), a nie "Ha’Polanim" (naród, lub wszyscy Polacy) – tłumaczy Wirtualnej Polsce Gili Cohen, znana publicystka izraelskich mediów publicznych, która słyszała premiera. – Naprawdę nie wiem, dlaczego to powiedział.

To samo stwierdziła ambasador Anna Azari w piśmie do premiera Mateusza Morawieckiego. Wcześniej zostałazawrócona z lotniska, skąd miała lecieć na szczyt bezpieczeństwa w Monahium, aby odebrać notę, w której polski rząd domagał się wyjaśnień. Prezydencki minister Krzysztof Szczerski poszedł o krok dalej mówiąc na Twitterze o "szkodliwej manipulacji dziennikarskiej".

Szczerski mógł posunąć się za daleko, bo natychmiast spotkał się z reakcją izraelskich dziennikarzy. Cohen odpowiedziała na Twitterze, że "można zakładać się, kiedy obwinią o coś dziennikarzy". Zwalanie winy na prasę nie przysporzy Polsce sympatii w Izraelu.

Jedną z interpretacji kontrowersyjnych słów Netanjahu jest chęć pochwalenia się skutecznym zniwelowaniem polskiej ustawy o IPN przed rokiem. Premier mógł chcieć powiedzieć, że dzięki jego zabiegom prawo tak zmieniono, że nikt nie trafił przed sąd za mówienie o kolaboracji Polaków z nazistami. Tę wersję potwierdza ambasada Izraela w Polsce.

To jedno z możliwych wytłumaczeń, lecz Cohen nie potrafi jednoznacznie powiedzieć, Netanjahu wywołał kryzys przez nieporozumienie, czy celowo. Dziennikarka powiedziała WP, że wypowiedział kontrowersyjne słowa "głosem prowokacyjnym", ale to też interpretacja.

Nie zmienia to faktu, że premier Mateusz Morawiecki znalazł się w niezwykle trudnej sytuacji. W Jerozolimie 18 i 19 lutego ma odbyć się szczyt Grupy Wyszehradzkiej z udziałem szefa polskiego rządu. Odwołanie spotkania, czy przeniesienie go do prezydenckiego "Zameczku" w Wiśle zgodnie z propozycją prezydenta Dudy, będzie trudne i dyplomatycznie kosztowne. Z kolei zbyt łagodne potraktowanie Netanjahu zostanie potraktowane przez wyborców PiS jako upokorzenie i zamiecenie sprawy pod dywan, co źle wróży w roku wyborczym.

Kłopoty zaczęły się już wcześniej

Podważenie pozycji politycznej premiera i wywołanie międzynarodowego kryzysu nie jest jedynym "aktem zniszczenia" dokonanym przez byłego komandosa izraelskiego, który do dzisiaj używa wojskowego przezwiska "Bibi". Pierwszą "bombę" rzucił już 13 lutego mówiąc, że wspólnym interesem Izraela i krajów arabskich jest "wojna z Iranem".

Polscy dyplomaci dwoili się i troili, żeby stworzyć pokojowy wizerunek konferencji na Stadionie Narodowym. Tymczasem Netanjahu razem z Amerykanami brutalnie tę fasadę zniszczyli. Najpierw sekretarz stanu Pompeo, przed spotkaniem z Bibim, mówił o konieczności konfrontacji z Iranem, a później wiceprezydent Pence wygłosił przemówienie, jakby przygotowywał świat do wojny z Teheranem.

Zdemaskowanie charakteru szczytu byłoby do przełknięcia, gdyby gospodarzom przynajmniej udało się przynajmniej zachować poufny charakter niektórych spotkań i nie kompromitować gości zaproszonych do Polski. Konferencję rozpoczęła uroczysta kolacja na Zamku Królewskim, której towarzyszyła zamknięta, poufna sesja rozmów.

W tym dyskretnym, jak się mylnie uczestnikom wydawało, otoczeniu, szefowie dyplomacji arabskich państw Zatoki Perskiej pozwolili sobie na niespotykaną szczerość. Otwarcie zaatakowali Iran oskarżając go o "toksyczność", terroryzm i wiele innych szkodliwych, a nawet wrogich działań. Niestety polscy gospodarze nie zdołali utrzymać ich słów w tajemnicy i zapobiec potencjalnie poważnym reperkusjom na Bliskim Wschodzie, albo przynajmniej zakłopotaniu. Tu również "słabym ogniwem" okazał się Beniamin Netanjahu, który nagranie ze spotkania opublikował w internecie.

Niezależnie od intencji Netanjahu i późniejszych tłumaczeń, w ciągu dwóch dni pobytu w Warszawie zdołał zadać wstrząsnąć relacjami polsko – izraelskimi, zadać cios premierowi Morawieckiemu i poniżyć polską dyplomację. Przy tym nie chodzi o to, że Bibi uderza celowo. Dla niego Polska zwyczajnie straciła znaczenie.

Jasne stało się już przed rokiem, w kontekście sporu o ustawę o IPN, że z perspektywy Izraela Polska może pełnić rolę ważnego partnera o silnej pozycji w UE i innych organizacjach międzynarodowych, lub chłopca do bicia. Zachowanie Netanjahu w Warszawie, lekceważenie wrażliwości i interesów gospodarzy, pokazuje, że Polsce przypisana została ta druga funkcja.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

konferencja bliskowschodniabenjamin netanjahupolska
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)