Netanjahu porównał półwysep Synaj do "Dzikiego Zachodu"
Premier Izraela Benjamin Netanjahu porównał półwysep Synaj do "Dzikiego Zachodu", wykorzystywanego przez islamskich ekstremistów współpracujących z Iranem do szmuglowania broni i organizowania ataków na Izrael.
24.04.2012 13:57
- Przeciwdziałamy tej rzeczywistości, będąc w (...) ciągłym dialogu z egipskim rządem, który też jest zaniepokojony sytuacją - powiedział Netanjahu w wywiadzie dla izraelskiego radia.
Izraelski minister spraw zagranicznych Awigdor Lieberman ocenił z kolei w niedzielę, że sytuacja w Egipcie sprawia więcej kłopotu niż wydarzenia w Iranie. Lieberman wezwał do zwiększenia liczebności izraelskich oddziałów stacjonujących wzdłuż południowej granicy kraju.
Reutrers przypomina, że otwarta, przebiegająca przez pustynię granica między Izraelem a Egiptem należała od czasu podpisaniu traktatu pokojowego w 1979 r. do miejsc spokojnych. Według strony izraelskiej po ustąpieniu prezydenta Hosniego Mubaraka w lutym ubiegłego roku władze w Kairze utraciły kontrolę nad Synajem, co doprowadziło do napięć.
W odpowiedzi na izraelskie zarzuty, przewodniczący Najwyższej Rady Wojskowej Egiptu, marszałek Mohammed Husejn Tantawi zapewnił, że jego kraj nie zaatakuje sąsiadów lecz będzie bronił swojego terytorium. - Nasze granice, przede wszystkim granica północno-wschodnia, płoną - cytuje Tantawiego Reuters. - Połamiemy kości każdemu, kto spróbuje zaatakować nas lub zbliży się do naszych granic - powiedział marszałek.
Egipskie firmy energetyczne - powołując się na spór handlowy - rozwiązały ostatnio umowę o dostarczaniu gazu do Izraela, co dodatkowo obciążyło stosunki dwustronne, bardzo napięte od czasu obalenia proizraelskiego egipskiego lidera. Egipskie dostawy pokrywały 40% izraelskiego zapotrzebowania na gaz ziemny.