"Nerwy i nadzieja". Nastroje w koalicji przed drugą turą wyborów prezydenckich
"Nerwowa atmosfera wyczekiwania", "nadzieja", "mobilizujący stres", "niepewność" – m.in. tak ministrowie w nieoficjalnych rozmowach z WP określają atmosferę przed drugą turą wyborów prezydenckich. – Widać, że Donald Tusk jest zestresowany, ale nie przygnębiony, jak tydzień temu – ocenia jeden z ministrów po posiedzeniu rządu.
"Nerwowość" – to słowo, którym członkowie rządu w nieoficjalnych rozmowach najczęściej określają wewnętrzne nastroje przed drugą turą wyborów prezydenckich. Żaden z koalicjantów nie jest spokojny o wynik. Atmosfery nie uspokajają sondaże, które dają niewielką przewagę Rafałowi Trzaskowskiemu. W badaniu United Surveys dla WP kandydat KO może liczyć na 47,4 proc, Karol Nawrocki ma 45 proc. poparcia, a 7,6 proc. jeszcze nie wie na kogo zagłosuje. Nasi rozmówcy obawiają się, że wśród niezdecydowanych znaczącą grupę stanowią ci, którzy chcą oddać głos na prezesa IPN, ale nie chcą dzielić się tą informacją z ankieterami.
Członkowie rządu, z którymi rozmawialiśmy podkreślają, że nerwy nie oznaczają demobilizacji, bo jak twierdzą "wizja przegranej Trzaskowskiego wyciszyła spory i doprowadziła do współpracy wszystkich partii koalicyjnych". – Na posiedzeniu rządu było widać, że Tusk jest zestresowany, ale nie przygnębiony, jak na posiedzeniu tuż po pierwszej turze – mówi nam jeden z ministrów. – Premier na rządzie powiedział nawet coś w stylu, że za tydzień zobaczymy się w nowej rzeczywistości. Wyraził nadzieję, że będzie ona dla nas korzystna i po prostu będziemy mogli sprawnie pracować – przyznaje w WP kolejny członek rządu.
W ostatnich godzinach kampanię prezydencką Rafała Trzaskowskiego wspierają nie tylko politycy Koalicji Obywatelskiej, ale też Lewicy, PSL i Polski 2050. Politycy potwierdzają, że struktury wszystkich tych partii włączają się m.in. w dostarczanie bannerów, rozdawanie ulotek, akcje profrekwencyjne. – Więcej można było zrobić w internecie. Myślę, że tu sztab Trzaskowskiego popełnił błędy, których szybko nie da się nadgonić – twierdzi jeden z koalicyjnych członków rządu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spór o marszałkowanie? "Niewypełnianie umowy, będzie zerwaniem umowy"
Rola Donalda Tuska w kampanii
Członkowie rządu na finiszu kampanii nie chcą sobie pozwalać na otwartą krytykę sztabu czy kampanii Rafała Trzaskowskiego pod nazwiskiem, bo – jak mówią – "to osłabiałoby morale". W koalicji wiele jest pozytywnych głosów na temat pomysłu włączenia się Donalda Tuska w kampanię i próbę mobilizowania wyborców. Krytyka jednak się pojawia i dotyczy stylu. Szczególnie po wywiadzie w Polsat News, w którym szef rządu powołał się na kontrowersyjnego freakfightera i patocelebrytę Jacka Murańskiego.
"Część komentariatu zdziwiona, że o gangsterze i sutenerze publicznie nie opowiada profesor. Zauważcie w końcu, że większość świadków się zwyczajnie boi pokazać twarz, dać nazwisko. Nie daje Wam to do myślenia?" – broniła decyzji premiera minister Agnieszka Rucińska z Kancelarii Premiera. Włodzimierz Czarzasty, współprzewodniczący Nowej Lewicy, odciął się od słów premiera.
- Wszystkie ręce na pokład, w tym ręce premiera. W sprawie jakiegoś tam gościa, którego nie znam, rozumiem, że jest złym człowiekiem, źle, że się na niego powołał. Miał 95 proc. wypowiedzi trafnych, 5 proc. nie. (…) Rozumiem, że to było nierozsądne. Donald, nie powołuj się na tego gościa, bo to nie ma sensu – stwierdził w programie "Tłit" WP wicemarszałek Sejmu. Nieoficjalnie wszyscy koalicjanci przyznają, że zaangażowanie Donalda Tuska w kampanię nadało dynamiki i widzą w tych działaniach dużo plusów. Dodają, że nie są jednak w stanie przewidzieć, na ile równie mocno szef rządu zmobilizuje swoich przeciwników.
Wizja wygranej Karola Nawrockiego
W rządzie niewielu daje się namówić na snucie scenariuszy na wypadek wygranej Karola Nawrockiego. – Jesteśmy skupieni na walce o zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego – mówi jeden z ministrów. – Skupiamy się na kampanii – dodaje drugi. – Wszystko się może wydarzyć, dlatego pracujemy w kampanii – twierdzi kolejny.
Po kolejnych próbach nasi rozmówcy przyznają, że w kuluarach sami ministrowie zadają sobie pytania o przyszłość koalicji w razie wygranej kandydata PiS. – Uważam, że koalicja nie przetrwa do końca kadencji. Różnice są zbyt duże – ocenia jeden z ministrów. – To będzie de facto koniec koalicji 15 października i zapewne początek procesu dochodzenia PiS z Konfederacją do władzy– mówi członek władz jednej z partii koalicyjnych.
- Gdyby Nawrocki wygrał, zakładam, że premier będzie musiał się zwrócić o wotum zaufania dla swojego rządu, żeby zewrzeć szeregi. Później będzie trwanie rządu, żeby oddalić wizję rządu PiS i Konfederacji. Może się jednak okazać, że Nawrocki stale będzie dolewał oliwy do ognia i będzie grał na chaos, protesty i przyspieszone wybory, do których zostaniemy zmuszeni – przewiduje jeden z polityków koalicji. Kolejny dodaje, że w wypadku zwycięstwa kandydata PiS nie widzi możliwości ani głębokiej rekonstrukcji rządu, ani renegocjacji umowy koalicyjnej.
Wizja wygranej Rafała Trzaskowskiego
Politycy koalicji zdecydowanie chętniej mówią o wizji wygranej Rafała Trzaskowskiego. Choć przewidują, że w miejsce chwilowej jedności koalicjantów powrócą spory. Pierwszą okazją do różnic będzie zapowiadana renegocjacja umowy koalicyjnej i rekonstrukcja rządu. Przedstawiciele Lewicy, Polski 2050 i PSL zapowiadają, że nie zgodzą się na "przycinanie" i marginalizację, gdyby takie były zapędy premiera.
- Ewentualna wygrana o włos będzie kubłem zimnej wody dla nas wszystkich. I to będzie już naprawdę ostatnia szansa dla koalicji, więc myślę, że przede wszystkim wyborcy będą oczekiwali przedstawienia nowej umowy, planów na rządzie i gigantycznego przyspieszenia – mówi polityk Polski 2050.
- Będziemy musieli wtedy pokazać, jaka jest wizja Polski, którą chcemy. Trzeba będzie zmienić system ochrony zdrowia, zadbać o dostępność mieszkań i zliberalizować prawo aborcyjne, bo to była symboliczna obietnica – dodaje polityk Lewicy. – Jeśli ktoś uzna, że wygrana oznacza święty spokój, to będziemy na równi pochyłej. Wygrana Trzaskowskiego tak naprawdę będzie dopiero prawdziwym testem naszych rządów. Obyśmy mieli okazję do niego podejść – mówi polityk Koalicji Obywatelskiej.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski