Neonaziści wygrali wybory: pozbyć się Polaków
Narodowo Demokratyczna Partia Niemiec (NPD) wyznaczyła położoną przy granicy Polski Meklemburgię-Pomorze Przednie na swój modelowy region. Dzięki mobilizacji wszystkich sił, także przy użyciu struktur krajowych, udało jej się w niektórych miejscach osiągnąć ogromne sukcesy wyborcze podczas ostatnich wyborów lokalnych. Sympatię mieszkańców neonaziści zdobyli m.in. organizując festyny dla dzieci.
Festyny z neonazistowską ideologią w tle
W słabo zaludnionych wschodnich 4 okręgach landu partia otrzymała między 11,3% a 15,4% głosów, znacznie powyżej jej średniej uzyskanej w tym kraju związkowym (6%). Rekordowe poparcie (33%) zdobyli prawicowi radykałowie w liczącej 200 osób wsi Koblentz, to o 15 % więcej niż CDU i SPD. - Więcej niż 30% poparło NPD? Liczyłam na 16% - powiedziała burmistrz Ingelore Grygula (bezpartyjna).
Centralna część wsi składa się z przystanku autobusowego, kasy biletowej i budki telefonicznej. Brak jest chociażby supermarketu czy stacji benzynowej. Dużo jest za to plakatów NPD. Jednym z mieszkańców, którzy poparli w wyborach neonazistów jest 24 - letni Enrico Toelk: "Oni są obecni cały rok tutaj i w okolicznych wioskach. W Uckermuende organizują festyny dla dzieci. Widać, że starają się przez cały rok". Z braku zaangażowania na rzecz lokalnej społeczności demokratycznych partii swojego żalu nie kryje burmistrz Koblentz: "Zostawili nas samych, pokazują się raz na kilka lat przy okazji wyborów".
Okres wakacyjny i rozpoczęcie roku szkolnego daje wiele okazji do zorganizowania festynów. Atrakcją dla wielu biedniejszych rodzin były paczki z darmowymi przyborami szkolnymi, dzieci mogły w tym czasie pobawić się w nadmuchanym zamku i skosztować słodyczy. Jednakże w tą szczytną działalność wkomponowane zostały sprytnie treści polityczne zaczynając od bannerów w mottem festynu i logo NPD ("Chronić dzieci, wspierać rodzinę"), poprzez plakaty ("Rozliczyć bonzów", "Brońcie się"), torby w które pakowane były przybory szkolne dla dzieci i gadżety ("Narodowi i socjalni"), cukierki z nadrukowaną stroną www partii, a skończywszy na gazetach i biuletynach.
Inne partie zamiast przejąć inicjatywę ograniczają się do kolportowania ulotek "Festyn NPD - nie, dziękuję".
Premier Meklemburgii-Pomorza Przedniego Erwin Sellering (SPD) skarżył się podczas nocy wyborczej na znikome wsparcie z zachodnich landów w celu zwalczania prawicowego ekstremizmu. Przy okazji stwierdził, że NPD zaangażowała dużo środków finansowych i personelu, aby zapuścić na tych terenach korzenie. Sellering ostrzegł przed niedocenianiem tej partii i zaapelował o ponowne wszczęcie procedury delegalizacyjnej, ale tak, aby nie popełnić błędów z przeszłości.
Neonaziści kontra Polacy
Neonaziści wielokrotnie wypowiadali się przeciwko napływowi pracowników z zagranicy, jedno z haseł w kampanii wyborczej brzmiało "Zatrzymać inwazję Polaków!", do tego dochodziły też takie ekscesy, jak wybijanie szyb w samochodach i przekłuwanie opon. - Jesteśmy przeciwni osiedlaniu się Polaków w naszym landzie, gdy nasi niemieccy obywatele nie mają pracy - powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Michael Andrejewski, deputowany NPD do landtagu Meklemburgii. - NPD próbuje zrzucić na Polaków winę za problemy regionu, posługując się starymi stereotypami, według których Polacy uchodzą za złodziei samochodów czy leni - ocenił koordynator projektu "Perspektywa" Niels Gatzke.
W walce wyborczej wykorzystywane są slogany mające na celu wzbudzenie niechęci do naszych rodaków: "Polska otwarta? Pracę i auto diabli wzięli!", "Zamknąć granice dla kryminalistów!", "Chronić miejsca pracy - zamknąć granice". Do tego dochodzą nowe wątki sugerujące zagrożenie w związku z planami budowy elektrowni atomowych w Polsce: "Zatrzymać atomową śmierć z Polski!"
Nic dziwnego, że wielu Polaków mieszkających na terenach uchodzących za bastion NPD ma powody do obaw.
Delegalizacja i inne formy zwalczania neonazizmu
Według oficjalnych danych do dziedzictwa NSDAP odwołuje się w Niemczech 219 różnych grup, z których najliczniejsza jest Narodowo-Demokratyczna Partia Niemiec (NPD), licząca ok. 6000 członków.
Próba delegalizacji partii podjęta została w 2001 roku, kiedy to do Związkowego Sądu Konstytucyjnego wpłynął wniosek w tej sprawie. Jednakże wszystko zakończyło się spektakularnym fiaskiem 2 lata później, gdy dowiedziono, że wielu wysokich funkcjonariuszy NPD to agenci prowokatorzy Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji, kontrwywiadu Republiki Federalnej Niemiec. W późniejszych latach co jakiś czas powracał postulat delegalizacji partii, jednakże znaczna część polityków wyrażała obawę, że delegalizacja spowodowałaby utratę kontroli nad tym agresywnym ugrupowaniem. Lepiej, zatem zachować swoje źródła informacji wewnątrz jej struktur niż pozwolić na przeobrażenie się jej w coś innego, nad czym trudniej byłoby sprawować pieczę.
Obecnie, gdyby procedura delegalizacyjna miała zostać ponownie wszczęta to informatorzy ze służb specjalnych ulokowani w NPD musieliby zostać z niej bezwzględnie usunięci, kolejne fiasko tylko wzmocniłoby tą partie.
Inicjatywa mająca na celu zaapelowanie do wyborców o głosowanie tylko na ugrupowania szanujące demokrację wyszła z kręgów kościołów, związków zawodowych i organizacji pracowniczych, które rozkolportowały ok. 840 tys. bezpłatnych gazet.
Także właściciele pensjonatów w Rostocku nawoływali do oddania głosu na inną partię niż NPD, gdyż ciągły szum wokół tej partii tylko odstrasza turystów i szkodzi wizerunkowi regionu.
Niemiecki parlamentarzysta Soenke Rix (SPD) powiedział w wywiadzie dla "Frankfurter Rundschau", że neonaziści powinni zostać w przyszłości wyeliminowani metodami, które sami praktykują: "Tam, gdzie otwierają biuro, musimy otworzyć biuro prewencyjne".
Jarosław Kozakowski, Wirtualna Polska