Nazwiska z tajnych teczek na "liście Wildsteina"?
Jeżeli potwierdzi się, że na "liście
Wildsteina" są nazwiska z teczek opatrzonych klauzulami "tajne"
lub "ściśle tajne", może to wskazywać, że doszło w tym przypadku
do naruszenia tajemnicy państwowej - powiedział
zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik.
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Katowicach Olejnik potwierdził, że ustalenia prokuratury wskazują, iż Bronisławowi Widsteinowi w skopiowaniu listy z Instytutu Pamięci Narodowej prawdopodobnie pomógł ktoś z IPN. Już wcześniej także specjalna komisja Instytutu za najbardziej prawdopodobne uznała, że do wyniesienia listy doszło "przy współudziale nieustalonego pracownika IPN". Wildstein temu zaprzeczył.
Olejnik przypomniał, że warszawska prokuratura, która wyjaśnia sprawę "listy Wildsteina", koncentruje się na: ewentualnym naruszeniu tajemnicy państwowej i ustawy o ochronie danych osobowych, a także przekroczeniu uprawnień lub niedopełnieniu obowiązków przez pracowników IPN.
Można mówić o takiej sytuacji, o której my dzisiaj wiemy z dużą dozą prawdopodobieństwa, a polegającą na tym, że to nie pan redaktor Wildstein zgrał tę listę w czytelni Instytutu, ale lista została zgrana w innym miejscu, przez pracownika Instytutu, a następnie przekazana panu Wildsteinowi - podkreślił prokurator.
Dodał, że śledztwo w tej sprawie jest na początkowym etapie i nie wiadomo, kiedy się zakończy. Trzeba będzie sprawdzić tysiące nazwisk. Olejnik nie chciał powiedzieć, kiedy przesłuchany zostanie Wildstein.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi od 4 lutego postępowanie sprawdzające, by ustalić, czy w sprawie "listy Wildsteina" mogło dojść do złamania prawa. W czwartek IPN złożył zawiadomienie do prokuratury, bo sam - jak stwierdził prezes Instytutu prof. Leon Kieres - nie jest w stanie ustalić, kto w IPN dopuścił się przestępstwa.