Nawrocki inaczej niż Trump w sprawie aborcji. To może zaszkodzić kandydatowi PiS
Część polityków PiS zdaje sobie sprawę z kłopotu, jaki może przynieść w kampanii prezydenckiej kategoryczna wypowiedź Karola Nawrockiego dotycząca prawa do aborcji. - Możemy mieć problem w drugiej turze - mówi jeden z działaczy PiS.
- To może zamknąć Karola na część wyborców centrum, ale rozumiem, że chciał pozostać wierny swoim poglądom - mówi jeden z posłów PiS. Podobnej wyrozumiałości nie wykazują przedstawiciele KO. Ani bardziej pragmatyczna część PiS.
To między innymi pod jej wpływem kandydat na prezydenta popierany przez PiS musiał łagodzić swoje stanowisko w sprawie prawa do aborcji. - Typowe damage control - zwraca uwagę człowiek z zaplecza PiS.
Twardy przekaz Nawrockiego
Temat dostępu do aborcji wrócił do kampanii wyborczej. Wystarczyła odpowiedź na pytanie w tej sprawie Karola Nawrockiego, którego politycy Platformy Obywatelskiej nazwali już obraźliwie "aborcyjnym talibem".
Zareagował też Rafał Trzaskowski, który na krótkim nagraniu zapewnił, że - zgodnie ze swoimi zapowiedziami - podpisałby jako prezydent prawo liberalizujące dostęp do aborcji.
Nawrocki taką możliwość wyklucza.
- Będziemy o tej sprawie mówić w kampanii wyborczej. Gwarantujemy, że będziemy robić wszystko, by ustawy liberalizujące prawo do aborcji trafiły na biurko prezydenta - zapewnia w rozmowie z Wirtualną Polską rzeczniczka klubu KO Dorota Łoboda.
Członkini sztabu Rafała Trzaskowskiego zapewnia, że kandydat KO na głowę państwa nie tylko te ustawy podpisze, ale także "będzie naszym partnerem w przekonywaniu posłów konserwatywnych, by zrozumieli, że legalna aborcja to kwestia bezpieczeństwa i zdrowia kobiet, a nie światopoglądu".
Zupełnie inny pogląd w tej sprawie ma Karol Nawrocki. I za to właśnie uderzyła w niego Koalicja Obywatelska.
- Jestem za życiem od początku do naturalnej śmierci. Jestem chrześcijaninem, katolikiem. Uwzględniam też oczywiście w swoim stanowisku fakt, że Polska składa się z ludzi o różnej wrażliwości, taka jest rola prezydenta, aby reprezentować wszystkich Polaków. Natomiast te fundamenty, te wartości, z których wychodzę, są fundamentami pro-life - stwierdził w pierwszym w nowym roku wywiadzie dla ogólnopolskich mediów kandydat PiS na prezydenta.
W Polsat News Nawrocki przyznał kategorycznie, że "nie podpisałby ustawy o powrocie do kompromisu aborcyjnego w związku z konkretną przesłanką". - Nie mógłbym pozwolić na to jako przyszły prezydent, aby aborcji były poddawane dzieci z zespołem Downa - doprecyzował.
Jednak kilka godzin później - po burzy, jaka przetoczyła się przez media - skorygował swoją opinię w mediach społecznościowych. "Każdy kandydat na prezydenta musi wiedzieć, że podpis pod zakwestionowaną konstytucyjnie ustawą byłby złamaniem ustawy zasadniczej. Jako Prezydent będę gotowy rozważyć nowy kompromis, który będzie zgodny z Konstytucją RP" - napisał.
To złagodzenie przekazu z poprzednich wypowiedzi. - Trzeba było zareagować - przyznaje człowiek z zaplecza PiS.
Wcześniej Nawrocki jasno deklarował swoje poglądy. Mówił - zgodnie z optyką PiS czy Andrzeja Dudy - że nie podpisałby ustawy o związkach partnerskich (bo jego zdaniem "to rzecz oczywista, że w Polsce mamy dwie płcie, a jak stanowi Konstytucja, małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny"). Przyznał, że jest gotowy jedynie na rozmowy o "statusie osoby bliskiej" (tak, jak proponuje PSL).
Jednak to pogląd kandydata popieranego przez PiS na temat aborcji rozgrzał debatę publiczną.
Co ciekawe, kierownictwo klubu PiS nie chciało odnosić się do słów Nawrockiego. Przewodniczący Mariusz Błaszczak na pytanie dziennikarzy w Sejmie - w tym Wirualnej Polski - odpowiedział tylko, że w klubie PiS "nie ma dyscypliny w sprawach światopoglądowych".
Rzecznik PiS uznał zaś, że temat ma przykryć to, co trapi dziś zdaniem PiS większość Polaków - a więc drożyznę, o której mówili na konferencji parlamentarzyści tej formacji.
Wierność poglądom czy pragmatyczność
Są jednak i tacy posłowie, którzy mają pogląd odmienny od Nawrockiego. To ludzie bliscy premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. - Jestem zwolennikiem powrotu do kompromisu aborcyjnego, ale to jest moje zdanie. Czekamy na projekt ustawy w tej sprawie - powiedziała dziennikarzom posłanka Olga Semeniuk-Patkowska.
Sam były premier przyznał kilka miesięcy temu, że zaostrzenie prawa aborcyjnego na skutek wniosku do Trybunału Konstytucyjnego ponad 100 posłów PiS doprowadziło do utraty przez tę partię władzy.
To była jedna z ważniejszych wypowiedzi szefa rządu w ubiegłym roku.
Morawiecki stwierdził, że "za największy błąd uważa to, że w pewnym momencie nasi radykałowie w obozie wytworzyli taką atmosferę gigantycznego nacisku, wywieszali plakaty na płocie Trybunału Konstytucyjnego, żeby wreszcie ten Trybunał zajął się tą sprawą (aborcji - red.)".
Stwierdził, że - wziąwszy pod uwagę sumę wszystkich sondaży po wyroku TK ws. aborcji - spadek poparcia dla PiS wyniósł ok. 10 procent.
Co ciekawe, o negatywnym dla wyniku wyborczego PiS wpływie zaostrzenia prawa aborcyjnego na skutek wniosku posłów PiS mówił sam Jarosław Kaczyński. Mimo to kandydat popierany przez PiS wyraża pogląd zgodny z najbardziej radykalnymi konserwatystami w największej formacji opozycyjnej. I idący wbrew poglądom większości Polaków, na co wskazują badania.
- To może być kłopot w kampanii. I to może ograniczać Karola na poparcie wyborców z centrum. Ale rozumiem, że chciał pozostać wierny swoim poglądom. Szanuję to - mówi nam jeden z posłów PiS, zwolennik tzw. kompromisu aborcyjnego.
Na radykalizm Nawrockiego wskazuje Koalicja Obywatelska.
- My nie używamy nawet sformułowania "kompromis aborcyjny", bo to nigdy nie był kompromis. To zawsze był zakaz aborcji narzucony przez Kościół wraz z konserwatywnymi politykami - mówi rzeczniczka klubu KO Dorota Łoboda, członkini rady konsultacyjnej Ogólnopolskiego Strajku Kobiet i współpracowniczka Rafała Trzaskowskiego.
Nawrocki mógł zrzucić odpowiedzialność
Polityk PiS (zwolennik tzw. kompromisu): - Nawrocki mógł przeciąć temat, podzielić pogląd Morawieckiego albo zrzucić odpowiedzialność na koalicję, przypominając, że oni sami się w tej sprawie nie mogą dogadać [przeciwne liberalizacji jest PSL - red.].
Kolejny rozmówca: - W kampanii w USA, Donalda Trumpa też przeciwnicy chcieli uwikłać w tematy światopoglądowe. A on się nie dał, omijał temat aborcji, a jeśli się wypowiadał, to łagodząc swoje stanowisko lub cedując odpowiedzialność na poszczególne stany.
Polityk PiS broniący w tej sprawie Nawrockiego: - Karol postawił na wartości. Zdobył się na szczerość, pozostał wierny swoim poglądom i sumieniu. Za to mamy mieć do niego pretensje?
Kolejny: - Trzeba być pragmatycznym. Trump był pragmatyczny. Trzeba z tego wyciągać lekcje.
Jeden z rozmówców - związany z PiS, choć nienależący do partii - sugeruje, że Nawrocki mógłby okazać przychylność pomysłowi PSL i Polski 2050, by w sprawie aborcji zorganizować referendum i oddać głos obywatelom (jako "kandydat obywatelski"). Ale na to - jak słyszymy w sztabie Nawrockiego - prezes IPN nie chce się zgodzić.
- Nie możemy działać pod dyktando mainstreamu, liberalnych mediów i "warszawki". To byłoby zaprzeczeniem tej kampanii - wskazuje rozmówca z zaplecza PiS.
Co wybrzmi w kampanii
Czy politycy PiS widzą w tym zagrożenie dla kandydata? Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że "klimat od 2020 roku się zmienił", że "nie ma szans na mobilizację kobiet taką, jak w 2023 roku". - Wielu wyborców koalicji jest zawiedzionych jej działaniami, a właściwie ich brakiem, przecież ta koalicja sama kłóci się o aborcję i związki partnerskie. My się nie musimy z niczego tłumaczyć, Karol tym bardziej - twierdzi rozmówca z PiS.
To jednak optymistyczne założenie. - Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, na ile sprawa aborcji, i w ogóle sprawy światopoglądowe, wybrzmią w kampanii, badania jeszcze przed nami - zwraca uwagę poseł PiS.
Dodaje przy tym, że szczerość Nawrockiego może zaprocentować m.in. w elektoracie Konfederacji, a nawet PSL.
Nawrocki inaczej niż Duda
To wyborcom tych partii może spodobać się to, co mówi prezes IPN na temat Ukrainy.
- Na dzień dzisiejszy nie widzę Ukrainy w żadnej strukturze, ani w UE, ani w NATO, do momentu nierozstrzygnięcia tak ważnych dla Polaków także spraw cywilizacyjnych [jak zbrodnia wołyńska]. Nie może być częścią międzynarodowych sojuszu państwo, które nie jest w stanie rozliczyć się z bardzo brutalnej zbrodni na 120 tysiącach swoich sąsiadów - stwierdził Karol Nawrocki w wywiadzie dla Polsatu.
Czy to pogląd zbieżny z poglądem PiS? Zapytaliśmy o to szefa klubu PiS i byłego ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka, ale ten nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi. Stwierdził jedynie, iż kilka lat temu Jarosław Kaczyński miał powiedzieć, że "Ukraina z Banderą do UE nie wejdzie". Przypomniał też, że od początku wojny nikt tak jak Polska nie wsparł Ukrainy w walce z Rosją.
W sprawie członkostwa Ukrainy w UE i NATO - w kontekście zbrodni wołyńskiej - konkurent Nawrockiego znów ma inny pogląd: - Wszyscy jesteśmy oczywiście zdania, że sprawa wołyńska musi być wyjaśniona, natomiast stawianie pod znakiem zapytania członkostwa Ukrainy w UE czy w NATO przeczy naszej racji stanu - powiedział Rafał Trzaskowski.
Tak samo twierdził prezydent Duda w 2024 r.: "Blokowanie Ukrainie wejścia do UE, ponieważ Ukraina blokuje ekshumacje Polaków pomordowanych przez Ukraińców w czasie rzezi wołyńskiej, to wpisywanie się w politykę Putina".
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl