Nawet w PiS kpią z Republiki. Wpadka z "taśmą" mogła pomóc Giertychowi
Nawet u niektórych polityków PiS "taśmy Republiki" wywołały zażenowanie. - Trochę zmarnowany potencjał - śmieje się jeden z działaczy. Inny dodaje: - No wstyd, że się nie zorientowali, że robią aferę z filmiku z Youtube’a. Medioznawca prof. Adam Szynol w rozmowie z WP mówi: - To nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem.
Poniedziałek. Telewizja Republika publikuje nagrania, na których Roman Giertych mówi o działaniu prokuratury i ocenia polityków z obozu władzy. Materiały nazywane są przez sprzyjającą PiS-owi stację "aferą taśmową 2.0".
Na jednym z opublikowanych nagrań poseł KO Roman Giertych mówi: - Teraz nie mogliśmy nic zrobić [w wymiarze sprawiedliwości - [przyp. red.] z oczywistych względów. Żadna zmiana nie przeszłaby przez biurko pana prezydenta, w związku z czym to było niemożliwe, żeby zrealizować to przez półtora roku. My musimy po prostu tych prokuratorów, którzy się zhańbili współpracą w nielegalnych działaniach poprzedniej władzy, usunąć, najlepiej z zawodu.
Republika wypowiedzi te określa jako "skandaliczne". Szkopuł w tym, że niedługo później okazuje się, iż słowa te padły nie na jakiejś "tajnej" naradzie czy w czasie podsłuchanej rozmowy telefonicznej, do której "dotarli" dziennikarze, tylko na publicznie dostępnym nagraniu Giertycha na kanale YouTube.
Dziennikarze innych mediów zauważają, że niektóre z prezentowanych przez stację Tomasza Sakiewicza nagrań zostały sztucznie urozmaicone - poprzez dodanie "szumów" - by wyglądały na "pozyskane z ukrycia". To wywołało z jednej strony oburzenie, a z drugiej - kpiny. Nawet w oczach wielu sympatyków PiS aktywnych w sieci Republika skompromitowała swoją pracę. Podobne zdanie ma część polityków PiS, którzy oficjalnie o jakości "śledztwa" wolą się jednak nie wypowiadać.
- Wstyd, że się nie zorientowali, że to nagranie z YouTube’a Giertycha. Ośmieszyli się, a przecież sprawa miała potencjał - zauważył w rozmowie z WP jeden z działaczy PiS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nowe taśmy" TV Republika. Potężna wpadka. Internauci ich zweryfikowali
Ekspert: "To niezgodne ze standardami"
Roman Giertych zapowiedział pozew przeciwko Republice za nieuprawnione wykorzystanie materiałów chronionych prawem autorskim. Chodzi o film, który 8 kwietnia tego roku Giertych opublikował na swoim kanale na YouTube. Przytoczone powyżej słowa, które padają na nagraniu, poseł KO wypowiada od 21 minuty i 45 sekund materiału. Było to podczas spotkania z internautami.
- Tak, zgadzam się, że Republika w głupi sposób ociepliła Romanowi wizerunek - ubolewa aktywny na portalu X polityk PiS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Publicznie pierzemy brudy". Co z dymisją szefowej resortu klimatu?
Następnie okazało się, że inne, "tajne" nagrania, to fragmenty… nagrania z jednego ze spotkań w Sejmie. Również publicznie dostępnego.
"Ta nowa taśma z moim wystąpieniem, o ile dobrze kojarzę, pochodzi ze spotkania Zespołu ds. Rozliczeń, który odbywał się w sali sejmowej. To nagranie nie pochodzi więc z podsłuchu, ale z nagrywarek sejmowych. Miło, że TV Republika postanowiła przybliżyć swym odbiorcom prace naszego zespołu. Spotkanie było zamknięte dla mediów, ale żadnych tam tajności nie było" - napisał Giertych na portalu X.
Republikę wyśmiał nawet przyjazny tej stacji Sławomir Mentzen. W mediach społecznościowych ocenił, że "publikowanie prywatnych rozmów jest po prostu słabe, zwłaszcza że żadnej afery tam nie ma". "A nagrywanie rozmów adwokata z jego klientem, nie mówiąc już o ich publikowaniu, to już standardy sowiecko-afrykańskie" - napisał lider Konfederacji. I zamieścił długi film na YouTube, w którym przekonuje, że Republika się ośmieszyła.
- Nie da się inaczej tego nazwać niż działaniem funkcjonariuszy politycznych, którzy na zamówienie określonej opcji zrobią to, co będzie trzeba. Pracownicy Republiki dali się poznać jako ci, dla których standardy dziennikarstwa nie są istotne - mówi Wirtualnej Polsce prof. Adam Szynol, medioznawca i kierownik Zakładu Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UWr.
Jak podkreśla, niedopuszczalne jest publikowanie nagrań pozyskanych nielegalnymi metodami, a zwłaszcza publikowanie ich bez żadnego interesu społecznego. - To jest pogwałcenie podstawowych kanonów etyki dziennikarskiej - mówi nam ekspert. Przekonuje, że "kompromitujące jest, że ci, którzy opublikowali te nagrania, nie byli w stanie zweryfikować, skąd pochodzą.
- To nie ma nic wspólnego z dobrą robotą dziennikarską, nie mówiąc już o dziennikarstwie śledczym - ocenia prof. Szynol.
"Myśmy tego nie zauważyli"
Wpadkę Republiki wykpili także - co było spodziewane - politycy koalicji. "Totalna kompromitacja Republiki. Kolejny raz" - skomentował wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk. "Odsłuchałem te nagrania z Telewizji Republika, które miały wstrząsnąć polską polityką. Na nagraniu Giertych jest Giertychem, a także przynudza o rozliczeniach. Gdzie się wysyła reklamację za stracony czas?" - stwierdził lider Razem Adrian Zandberg. "Sprzedać na antenie wypowiedź Romana Giertycha z YouTube jako ‘tajną taśmę’. Panie Sakiewicz, czas zamykać ten tani kabaret. Kompromitacja dekady" - ocenił z kolei szef klubu KO Zbigniew Konwiński.
Republikę krytykowali też przychylni PiS publicyści czy sympatycy tej partii. Wreszcie do sprawy postanowił odnieść się na antenie jeden z bardziej znanych gwiazdorów stacji, Michał Rachoń. Przyznał się, że… ekipa Republiki nie wiedziała, że "tajne nagrania" to w istocie fragment filmiku Giertycha na YouTube. Ta wersja jest jednak niespójna, ponieważ na nagranie montażyści telewizji celowo nałożyli "szum" (lub zrobiła to osoba, która "podrzuciła" nagranie), żeby brzmiało to bardziej "wiarygodnie", "intrygująco".
Prowadzący Republiki nie krył irytacji całym zamieszaniem.
"Skoro wiedzieliście od 8 kwietnia, że Roman Giertych mówi takie rzeczy, to dlaczego nikt tego nie opublikował? To prawda, uzyskaliśmy te informacje, to nagranie, od kogoś innego, od kogoś, kto brał udział w tym spotkaniu, Roman Giertych umieścił je niezależnie od tego na swoim YouTube, myśmy tego nie zauważyli. Ale w żaden sposób nie zmienia to treści tego, co Giertych tam mówi! Dlaczego nie zajęli się tym ci wszyscy moraliści?!" - grzmiał Michał Rachoń na antenie.
Niektórzy posłowie PiS starali się jednak bronić Republiki i "taśm". "To nadaje się na komisję śledczą. Mamy moim zdaniem do czynienia z patopaństwem Tuska, w którym ziejący z nienawiści do PiS Roman Giertych występuje w roli pociągającego za sznurki politycznymi rozliczeniami w nielegalnie przejętej prokuraturze" - stwierdził na portalu X poseł Janusz Kowalski.
Europoseł Tobiasz Bocheński dodał zaś, że "taśmy są kopalnią wstydu dla Tuska i KO".
Jeden z działaczy PiS wzrusza jednak ramionami: - Kapiszon, ale my się z tego tłumaczyć nie będziemy, to sprawa Republiki.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski