PolitykaNaukowiec dla WP: w Bumarze działy się dziwne rzeczy

Naukowiec dla WP: w Bumarze działy się dziwne rzeczy

We wtorek pisaliśmy o tym, że nowoczesna technologia stworzona przez polskich konstruktorów może być zagrożona. Chodzi o unikatowy system, który wykrywa skażenia chemiczne i promieniotwórcze nie tylko na polu walki, ale także w miejscach publicznych, np. w metrze, czy na dworcach kolejowych. Zdaniem naszego informatora, Polska może stracić miliony złotych przez sabotaż do jakiego dochodzi - w opinii naszego źródła - w polskim koncernie zbrojeniowym Bumar. O kulisach sprawy opowiedział nam Wiesław Kaska, prezes Zakładu Badawczo-Innowacyjnego, w którym doskonalony jest Tafios.

31.07.2008 | aktual.: 31.07.2008 17:06

W materiale filmowym Wiesław Kaska, który wystosował dramatyczny apel do premiera w sprawie ochrony polskiej technologii, mówi m.in. o tym, w jakich okolicznościach doszło do tajemniczego wywiezienia urządzenia na testy do Czech.

W południe w Sejmie odbyła się konferencja prasowa w tej sprawie. W spotkaniu pt. "Utrata wiarygodności polskiego sektora zbrojeniowego na rynkach międzynarodowych", wzięli udział twórcy systemu Tafios, europosłowie Sylwester Chruszcz, Dariusz Grabowski oraz były wicemarszałek Sejmu Janusz Dobrosz.

Co na to Bumar?

Kilka dni temu na stronie internetowej Bumaru ukazało się oświadczenie. "W związku z pojawiającymi się w ostatnim czasie artykułami prasowymi dot. kradzieży technologii wojskowych i dokumentacji prac badawczo-rozwojowych prowadzonych przez spółki Grupy Bumar przy współpracy z MON, zarząd Bumar sp. z o.o. oświadcza, że informacje te nie są prawdziwe, a ich bezkrytyczne publikowanie może przynieść wymierne straty nie tylko dla tysięcy ludzi zatrudnionych w Grupie Bumar, ale i dla interesów ekonomicznych państwa.

Za każdym razem podkreślaliśmy wagę tego projektu i skalę trudności, jaka towarzyszy wdrażaniu do produkcji konstrukcji zgodnej z wymaganiami naszego Klienta. Od powodzenia tego przedsięwzięcia zależy dalsza współpraca z rządem Malezji i obecność Polski na tamtejszym rynku. Obecnie, jesteśmy na etapie ukończenia tego kontraktu. To niezwykle ważny moment. Nie byłoby, to możliwe bez wsparcia instytucji państwowych i finansowych, które pomogły nam pokonać liczne trudności, na jakie napotkaliśmy.

Pragniemy poinformować, że na co dzień współpracujemy ze wszystkimi służbami państwa i instytucjami, w tym z prokuraturą w celu wyjaśnienia sygnałów, nawet o wszelkich domniemanych nieprawidłowościach w realizacji kontraktów. To w naszym interesie leży jak najszybsze oczyszczenie złej atmosfery wokół kontraktu Bumaru, która nie służy kontaktom z rządem Malezji, tym bardziej, że trwa tam obecnie kampania wyborcza.

Transakcje i umowy handlowe objęte są ścisłą tajemnicą handlową przedsiębiorstwa i naszych kontrahentów. Wielokrotnie takie informacje mają charakter tajemnicy państwowej. Ich ujawnienie dostarcza wiedzy konkurencji, a kontekst ich przedstawienia podważa zaufanie do Bumaru i uniemożliwia normalne funkcjonowanie na rynkach zbytu. Konieczność zachowania tajemnicy w znacznym stopniu utrudnia nam obronę przed atakami medialnymi" - czytamy w oświadczeniu.

MON nie będzie komentował

O niepokojącą - zdaniem naszego informatora i naukowców - sytuację zapytaliśmy również MON. Chcieliśmy wiedzieć, czy ministerstwo ma wiedzę na temat tego, czy w Bumarze dochodziło do nieprawidłowości związanych np. wysyłką Tafiosa na testy do Czech. Pytaliśmy też czy MON był dezinformowany przez Bumar i dlaczego tak nowoczesny system nie jest wykorzystywany przez naszych żołnierzy stacjonujących m.in w Iraku czy Afganistanie. Zadaliśmy pytania również o to, z jakich powodów MON nie naciska na Bumar, aby technologia została wdrożona do produkcji seryjnej. W odpowiedzi na nasze pytania otrzymaliśmy jedynie krótką odpowiedź: "MON nie będzie zajmować stanowiska nt. wewnętrznych spraw przedsiębiorstwa BUMAR".

Pytaliśmy też, kiedy szef MON Bogdan Klich, do którego trafiła interpelacja posła PiS Bogusława Kowalskiego w tej sprawie, ustosunkuje się do zadanych pytań. Z informacji przesłanej nam przez Departament Prasowo-Informacyjny MON wynika jednak, że jak dotąd nie wpłynęła do szefa resortu taka interpelacja. Poseł Kowalski zapewnia w rozmowie z Wirtualną Polską, że w tydzień temu złożył zapytanie na biurko marszałka Bronisława Komorowskiego. - Zgodnie z procedurą marszałek musi w trybie pilnym przedłożyć moje zapytanie ministrowi. Od tego momentu Bogdan Klich ma 21 dni na odpowiedź - mówi nam poseł PiS. Kowalski zapowiada, że jeśli minister zasłoni się tajemnicą państwową, poseł będzie wnioskował o to, by sprawą zajęła się komisja sejmowa.

Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (0)