Nauczycielka apeluje do minister Zalewskiej: niech pani przestanie kłamać
- Minister Anna Zalewska kłamie i nastawia przeciw nam ludzi - mówi WP Anna Zając, nauczycielka z warszawskiej podstawówki. Ale nauczyciele nie ustąpią w kwestii strajku. - Jesteśmy zdeterminowani, bo dla nas każde 100 zł to kwestia przeżycia.
06.03.2019 | aktual.: 06.03.2019 23:52
Sebastian Łupak: Będzie pani strajkowała 8 kwietnia?
Anna Zając, nauczycielka z Warszawy: Oczywiście! Kocham uczyć, ale moje niskie zarobki mnie frustrują, bo mam rodzinę, dzieci. Albo coś wywalczymy, albo odejdę z zawodu. Ja sobie znajdę pracę. Ale nie chcę, bo kocham to, co robię. Nie chcę wcale szukać nowej pracy.
Czego pani uczy?
Od 13 lat uczę angielskiego w podstawówce.
Dlaczego pani zastrajkuje?
Podstawowy postulat to wzrost wynagrodzenia o 1000 zł netto. Ale walczymy też o godność i szacunek do nas, do zawodu.
Czujecie, że Ministerstwo Edukacji was obraża?
Nastawiają społeczeństwo przeciwko nam i pokazują w mediach fałszywe informacje o naszych zarobkach i czasie pracy. Manipulują opinią publiczną. MEN podaje naszą rzekomą pensję na poziomie około 5600 zł. Wrzucają do naszej pensji podstawowej 16 dodatków, w tym odprawę pośmiertną, odprawę emerytalną i dodatek dyrektorski. Wychodzą im kwoty, których nauczyciel na oczy nie widział! Ja się nie wstydzę pokazać swojego "paska" z pensją. Mam tylko dwa dodatki: motywacyjny i stażowy. Po 13 latach pracy zarabiam więc 2170 zł. Nauczyciel początkujący zarabia około 1750 zł. A przed młodą nauczycielką perspektywa 15 lat awansu, bo pani Zalewska wydłużyła nam ścieżkę awansu z 10 do 15 lat. Nauczyciele dyplomowani zarabiają 2600-2800 zł. Jak to się ma do podawanej przez MEN sumy 5600 zł?
Ten awans przez 15 lat to za długo?
Często nauczycielkami są kobiety, które po drodze chcą mieć dzieci, więc taki awans przedłuża się im do 20-25 lat. Ktoś, kto zaczyna pracę w wieku 25 lat, najwcześniej zarobi te 2800 zł w wieku 40 lat. To jest odłożenie w czasie naszych podwyżek, oszczędzanie na nas. Ja mam 13 lat stażu, ale jestem dopiero na drugim szczeblu, jestem nauczycielem kontraktowym, bo po drodze urodziłam dwoje dzieci. Perspektywa przed młodymi nauczycielami jest więc fatalna. Nic dziwnego, że nie ma młodych nauczycieli, albo są takie dziewczyny, które przyjdą do szkoły tylko na chwilę, do momentu zajścia w ciążę.
Były niedawno podwyżki w oświacie...
Stażysta dostał 83 zł, ja około 85 zł, a nauczyciel dyplomowany – 115 zł. Minister Zalewska podała, że to jest około 500 zł. Nie wiem, jak ona to liczy. Apeluję do nauczycieli: pokazujcie, jaka jest prawda.
Nauczyciele boją się jednak mówić, ile zarabiają. Skąd ten strach?
Jesteśmy środowiskiem bojącym się. Po pierwsze, wpojono nam etos "siłaczki", która pracuje dla idei. Po drugie, boimy się protestować, bo boimy się straty np. dodatku motywacyjnego w czasie strajku. To może być 100 zł miesięcznie, ale to jest dla nauczyciela walka o przetrwanie. Może po prostu zabraknąć tych 100 zł na jedzenie. Znam nauczycielki, które wynajmują jeden pokój we dwie. Nie stać ich na nic więcej.
Mówi się, że pracujecie dla powołania…
Czasy się zmieniły. Mamy dzieci, rodziny. Moi uczniowie wyjeżdżają za granicę na wakacje, a mnie na to nie stać. Nie stać mnie też, żeby posłać dzieci na zajęcia dodatkowe. Sama ucząc inne dzieci, daję im od siebie wszystko, a moim własnym nie jestem w stanie zapewnić zajęć pozalekcyjnych.
Minister prezydencki Krzysztof Szczerski poradził wam, żebyście rodziły dzieci, to dostaniecie do pensji dodatek 500 plus…
Co mają świadczenia socjalne do zarobków? Poza tym nie każda kobieta musi chcieć mieć dzieci. To jest żenada – szkoda komentować.
Powszechnie mówi się, że etat nauczycielski to 18 godzin dydaktycznych, plus wakacje i ferie, więc aż tak dużo nie pracujecie..
To jest 18 godzin przy tablicy. Niektórzy pracują 28-30 godzin. Do tego godziny dodatkowe: przygotowanie do lekcji, sprawdzenie zeszytów, klasówek, spotkania z rodzicami, wycieczki szkolne. Cała masa godzin jest więc ukryta. Według badań, nauczyciele w sumie pracują około 47 godzin albo więcej. Weźmy 45 minut z dziećmi w klasie z zaburzeniami, z autyzmem – człowiek wychodzi po jednej lekcji spocony. Ludzie nie wiedzą, z czym wiąże się ten zawód.
Możecie dorobić korepetycjami…
Nie każdy nauczyciel ma taką możliwość. Poza tym, raz uczeń może przyjść, raz nie przyjść. Często jest to czas wieczorny, odebrany własnym dzieciom, rodzinie. Szkoła i tak już wystarczająco dużo czasu zabiera.
Ten strajk będzie solidarny? Strajkuje ZNP, "Solidarność" – nie. Ktoś się wyłamie, ktoś nie będzie chciał stracić kilkuset złotych za przerwę w pracy. Zjednoczycie się 8 kwietnia?
Ja jestem w zawodzie 13 lat i takiego buntu nie pamiętam. Wszyscy jesteśmy zdeterminowani, zmotywowani. Tak złej sytuacji jeszcze nie było. Obarcza się nas coraz większymi obowiązkami, bierzemy na barki skutki ”deformy”, a zarabiamy mało. I to w momencie, gdy gospodarka ma się dobrze i średnia krajowa wzrosła. A nasze pensje stoją. My tak naprawdę dostaliśmy obniżkę. Wynika to m.in. z przedłużonego o 5 lat awansu. Poza tym minister Zalewska proponuje teraz stażystom na start dodatek dwa razy po 1000 zł, w sumie 2000 zł. A rok temu odebrała młodym nauczycielom 3600 zł dodatku na zagospodarowanie. To ten nauczyciel i tak stracił 1600 zł.
Rząd tłumaczy, że nie ma w budżecie tych pieniędzy dla was…
Dopiero co znalazło się 40 miliardów na nowe obietnice PiS. Niech więc nauczyciele dostaną podwyżki w pierwszej kolejności. Nie chcemy tych pieniędzy nagle. Były już przecież wcześniej akcje protestacyjne i strajki. Był strajk jednodniowy w 2017 roku, były manifestacje w soboty. Nikt tego nie zauważył. Wszyscy nas wtedy – za przeproszeniem – olali, a pani Zalewska nie chciała z nami rozmawiać.
Ale żeby strajkować w kwietniu, w czasie egzaminów gimnazjalnych i ośmioklasisty? Przecież dzieci się teraz uczą, wierzą, że 10 kwietnia zasiądą do pisania egzaminów. A to wcale nie jest pewne. Działacie ze szkodą dla dzieci, które są podenerwowane, niepewne…
MEN musi więc ustalić nowy termin egzaminów. Szczerze, to mam nadzieję, że do strajku nie dojdzie. Strajk rozpoczyna się celowo 8 kwietnia, żeby dać jeszcze MEN czas na decyzję. To dla nas ostateczność, ale my nie mamy wyboru. Prosimy rodziców o wsparcie. My wasze dzieci wspieramy przez 12 lat ich edukacji w szkole. Rozumiemy ból dzieci i rodziców, ale prosimy o zaufanie. To walka o nasze podwyżki, ale też przyszłość edukacji. Każdemu rodzicowi powinno zależeć, żeby uczył je wykształcony, ambitny i dobrze wynagradzany człowiek. A niebawem może zabraknąć tych ludzi. Zjednoczmy się wszyscy: nauczyciele, rodzice, dzieci. My nie chcemy źle. Znamy wasze dzieci i nie chcemy ich skrzywdzić. Strajk to będzie tylko chwila, a możemy dużo zmienić na lepsze. Wśród nauczycieli też są ludzie, którzy mają dzieci zdające te egzaminy. I ci ludzie też są za strajkiem. Teraz albo nigdy! Nie wycofamy się.
Mówi pani, że walczycie nie tylko o podwyżki. O co jeszcze?
O jakość edukacji. Ja byłam za wprowadzeniem ośmiu klas, ale reforma edukacji została zepsuta. Nie może być tak, że przeniesiemy dzieci z gimnazjum do podstawówki i koniec. Nie w tym problem. Trzeba zreformować całą podstawę programową i dać nauczycielom dobre, nowoczesne wykształcenie. Musimy iść z duchem czasu. A Zalewska myśli, że przerzuci dzieci z jednego budynku do drugiego i starczy. Ja uczę angielskiego i widzę, jak straszne są nowe podstawy programowe. My się cofamy. Nasze dzieci nie będą mówiły tak po angielsku, jak ich rówieśnicy ze Szwecji, Finlandii czy Holandii. Nie dajemy im na to szans.
Co chciałaby pani przekazać minister Zalewskiej?
Apeluję do pani minister Zalewskiej, żeby wreszcie przestała kłamać i manipulować z szerokim uśmiechem na twarzy. Niech nie degraduje tego zawodu, bo grozi to zapaścią. W tej chwili jest selekcja negatywna do zawodu. Jest nie do pomyślenia, żeby człowiek wykształcony, który posiada wiele specjalizacji i kierunków studiów, zarabiał tak mało. Nauczyciele czują żal – są po studiach, wykształceni, ambitni, na poziomie, a są traktowani fatalnie. Martwię się też o moje dzieci.
Co będzie dalej? Z perspektywy pokoju nauczycielskiego widzę, że jest coraz gorzej. W mojej szkole potrzeba na przykład 6 nauczycieli wspomagających, ale nikt się nie zgłasza za te pieniądze do tak wyczerpującej psychicznie pracy. Apeluję więc do pani Zalewskiej o przywrócenie nam godności.