Skandal po wiadomościach nauczyciela. "Treść jest bulwersująca"

Początkujący pedagog, chcąc zdyscyplinować swoich uczniów z klas IV-VI łódzkiej podstawówki, napisał do podopiecznych niefortunną wiadomość. Ostrzegł, że jeśli na lekcjach nie będzie panował spokój, będzie musiał je "spacyfikować", a ich rodzice stracą prawa rodzicielskie lub dostaną "nadzór pracownika socjalnego".

Nauczyciel biologii nieźle nastraszył swoich uczniów. Zapowiedział daleko posunięte restrykcje dla przeszkadzających na lekcji
Nauczyciel biologii nieźle nastraszył swoich uczniów. Zapowiedział daleko posunięte restrykcje dla przeszkadzających na lekcji
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons

25.09.2024 | aktual.: 25.09.2024 18:40

Wiadomość, przesłana w poniedziałek uczniom Szkoły Podstawowej nr 206 w Łodzi przez nauczyciela przyrody i biologii, zmroziła zarówno dzieci, jak i rodziców. Pedagog wyznał, że ma nadzieję, że z części klasy "zrobi biologów/przyrodników".

Reszta uczniów jednak może mieć poważne kłopoty. "Pozostałą część niestety będę musiał brutalnie spacyfikować, bo nie jest możliwe prowadzenie zajęć, gdy będziemy wzajemnie sobie przeszkadzać" - napisał pan od przyrody. Przedstawił też, jaki jest plan, gdy na lekcji nie będzie spokoju.

Nauczyciel biologii przesadził. Dyrektorka placówki tłumaczy

"Tryb jest taki: 3 uwagi wezwanie rodziców, po dwukrotnym wezwaniu rodziców wizyty pracownika socjalnego i ewentualne odebranie praw rodzicielskich albo objęcie rodziny nadzorem pracownika socjalnego. Więc proszę osoby niezainteresowane lekcją przynajmniej o zachowanie ciszy na tyle, ile to możliwe" - zapowiedział nauczyciel.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.

O komentarz po otrzymaniu kopii wiadomości od jednego z rodziców TVN24 poprosił dyrekcję szkoły. - Treść wiadomości jest bulwersująca i nigdy nie powinna być wysłana w takiej formie - mówi Dorota Michałkiewicz, dyrektorka SP 206 w Łodzi.

Zaznacza też, że o tej korespondencji powiedzieli jej wychowawcy klas, do których chodzą dzieci. Dyrektorka podkreśla też, że również rodzice uczniów klasy szóstej byli zaniepokojeni. Jednak stara się znaleźć usprawiedliwienie dla takiego sytuacji.

- Mówimy o bardzo młodym nauczycielu. To jego pierwsze półrocze w tej roli. Pracę rozpoczął 2 września, a potem na dwa tygodnie poszedł na bezpłatny urlop. Ciągle uczy się tej pracy, która jest bardzo wymagająca - podkreśla dyrektorka.

W środę rano młody biolog został wezwany przez dyrekcję szkoły "na dywanik".- Opowiedział, że chciał sprawić, żeby na jego lekcjach panował spokój, żeby nikt nie przeszkadzał mu w wykonywaniu obowiązków - tłumaczy dyrektorka i wyjaśnia, że nauczyciel już rozumie, że podjęte przez niego środki "są nie do przyjęcia".

Relacjonuje też, że biolog to znakomicie wykształcony pasjonat, dobrze przygotowany do pracy z młodzieżą zainteresowaną przedmiotem. Wcześniej prowadził zajęcia, warsztaty i wydarzenia pozaszkolne. - Podejrzewam, że zderzył się ze ścianą, kiedy zobaczył, że nie wszyscy uczniowie pozwalają mu na wykonywanie obowiązków - tłumaczy Dorota Michałkiewicz.

Doświadczona pedagog z 33-letnim stażem powiedziała też, że praca w oświacie wymaga szczególnych działań. Trzeba zainteresować uczniów, przekonać do siebie, ale też wyznaczyć granice

- Pisanie o systemowym odbieraniu prawa do opieki to nonsens i nieprawda. A na braku prawdy trudno cokolwiek zbudować - zaznacza Dorota Michałkiewicz.

Źródło: tvn24.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
szkołanauczycielpedagog
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (353)