Naszą misją nie jest zabijanie
Polscy żołnierze, gdziekolwiek zostali
skierowani, muszą wykonywać swoje obowiązki i słuchać rozkazów
dowódców. A rolą dowódców jest mądrze kierować misją, tak by
uniknąć niepotrzebnych strat po obu stronach. Intencją Polaków nie
jest zabijanie Irakijczyków. Nie możemy bowiem zapominać o tym, że
polska misja w Iraku jest misją pokojową - pisze na łamach "Faktu"
były minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski.
Podkreśla jednocześnie, że niestety, ta pokojowa misja jest zakłócona przez irackich bojówkarzy, którzy chcą rozpętać wojnę domową. To godne ubolewania.
"Nazywanie jednak tego, co dzieje się w Iraku, powstaniem to gruba przesada. Tak samo jak porównywanie irackich terrorystów do żołnierzy AK, co uczynił ostatnio w Sejmie poseł Zygmunt Wrzodak. Trzeba uważać, by rzeczy nazywać tak, jakimi one są. Równie dobrze powstaniem moglibyśmy nazwać mordowanie ludzi w autobusach, zabijanie wybranych osób czy porywanie zakładników" - wyjaśnia prof. Bartoszewski.
Dodaje, że to, co się teraz dzieje, to zamieszki wywoływane przez jedną z licznych w Iraku grup. Członkowie tej grupy są skupieni wokół mało znaczącego lokalnego awanturnika, a do buntu przeciw siłom próbującym zaprowadzić ład zostali pobudzeni sztucznymi argumentami. "Ale nie zapominajmy, że to nie ma nic wspólnego z religią islamską ani z interesem Iraku. W interesie Iraku leży bowiem to, żeby Irakijczycy nie byli zabijani przez innych Irakijczyków" - podkreśla prof. Bartoszeski na łamach "Faktu". (PAP)