"Nasz Dziennik": ślad po rzeczach Tomasza Merty urywa się w Moskwie
Będzie kolejny wniosek o oględziny posesji MSZ, gdzie miało dojść do zniszczenia rzeczy Tomasza Merty. Tym razem z użyciem profesjonalnego sprzętu. Wczoraj wyszło na jaw, że jeden z urzędników resortu, który wskazał pogorzelisko, nie żyje - informuje "Nasz Dziennik".
21.06.2012 | aktual.: 21.06.2012 10:43
Policja na zlecenie prokuratury przeprowadziła w środę oględziny posesji MSZ. Miało tam dojść do zniszczenia rzeczy Tomasza Merty. Chodzi o zniszczenie dowodu osobistego Merty i zaginięcie jego obrączki.
W oględzinach uczestniczyła m.in. wdowa po wiceministrze kultury Magdalena Pietrzak-Merta. Obecny był również urzędnik MSZ, na którego zeznaniach oparła się prokuratura w kwestii identyfikacji miejsca utylizacji przedmiotów, które ocalały z katastrofy smoleńskiej. Czynności trwały prawie trzy godziny.
Choć istniało podejrzenie, że do zniszczenia przedmiotów po Tomaszu Mercie doszło na terenie Polski, a konkretnie w którejś z jednostek resortu kierowanego przez Radosława Sikorskiego, jednak rezultat oględzin wyszedł negatywnie - powiedział Dariusz Ślepokura z warszawskiej prokuratury okręgowej.
W ocenie Magdaleny Pietrzak-Merty, negatywny wynik oględzin sprawia, że wersja, iż do zniszczenia rzeczy doszło na terenie resortu spraw zagranicznych (wskazywały na to zeznania jednego z urzędników resortu Sikorskiego), jest coraz mniej prawdopodobna. Jednak uważa, że policjanci nie byli w stanie zlokalizować poszukiwanych przedmiotów ze względu na "zupełnie niewłaściwy" sprzęt.
W opinii Magdaleny Pietrzak-Merty są trzy warianty losów obrączki jej męża: mogła nigdy nie opuścić Moskwy, mogła zostać skradziona przez pracownika MSZ lub - wbrew dokumentacji - tkwi gdzieś w ziemi na terenie resortu spraw zagranicznych. Merta oraz jej pełnomocnik mec. Bartosz Kownacki wykluczają, by obrączka została skradziona przez Rosjan. Dowodem ma być protokół przekazania jej stronie polskiej wraz z dokumentacją zdjęciową, na której obrączka jest widoczna na palcu wiceministra kultury.
Pokrzywdzona i jej pełnomocnik nie wykluczają złożenia kolejnego wniosku do prokuratury o powtórne przeszukanie. Ale już przy użyciu innego sprzętu. A jeżeli i to nie przyniesie rezultatu, rodzina nie wyklucza złożenia wniosku o przeszukanie terenu Ambasady RP w Moskwie. Konkretnie - gabinetu byłego ambasadora Jerzego Bahra. To właśnie tam urywa się ślad po zaginionych przedmiotach po Tomaszu Mercie.