NASA się tłumaczy
Katastrofa wahadłowca Columbia spowoduje spowolnienie programu dalszych lotów tych statków. Przyczyny wypadku nie są jeszcze znane - przekazała w sobotę NASA na specjalnej konferencji prasowej.
"Zarządziliśmy wstrzymanie pewnych prac. Zwolniliśmy produkcję w pewnych zakładach produkcji wahadłowców. Nie robimy też niczego, co mogłoby zakłócić zbieranie dowodów przydatnych do określenia przyczyn eksplozji" - powiedział szef programu misji wahadłowców Ron Dittemore. Dodał, że dopiero po poznaniu przyczyn katastrofy zapadnie decyzja co dalej z lotami.
NASA przekazała również, że międzynarodowa stacja kosmiczna, do której promy dowożą załogi i urządzenia, ma dość zapasów, aby funkcjonować do czerwca br.
Przedstawiciele NASA powiedzieli, że za wcześnie jeszcze na określenie przyczyn katastrofy, ale poinformowali, że były sygnały nieprawidłowego działania urządzeń pokładowych. Czujniki pomiaru temperatury w lewym skrzydle wahadłowca nagle przestały pracować. Skrzydło to zostało uderzone przez fragment izolacji pianowej w czasie startu promu dwa tygodnie wcześniej. Zauważono także utratę ciśnienia w oponach i przegrzanie lewej strony wahadłowca.
Dittemore podkreślił jednak, że nagle nienormalne odczyty na czujnikach ciśnienia nie muszą być zawsze objawem awarii. Szef programu wahadłowców powiedział, że chociaż odpadnięcia fragmentów izolacji pianowej podczas startu promu nie uważano początkowo za zagrażające bezpieczeństwu lotu, obecnie NASA musi sprawdzić, czy nie należy zrewidować tej opinii.
Dittemore powiedział, że przed wypadkiem Columbia "spisywała się doskonale". Wahadłowiec był najstarszym we flocie, pierwszy lot odbył w 1981 roku, ale w 1999 przeszedł generalny remont.(ck)