Narkotyki z apteki
Popularne leki na kaszel czy przeziębienie mogą być groźnymi narkotykami. Super Nowości ustaliły, że wielu młodych ludzi kupuje w podkarpackich aptekach specyfiki, które zażywane w dużej ilości mogą doprowadzić nawet do śmierci.
14.06.2005 | aktual.: 14.06.2005 12:05
Bardzo popularnym środkiem kupowanym przez młodych ludzi jest m.in. “Tussidex” - oficjalnie lek przeciwkaszlowy. W rzeczywistości kilkadziesiąt tabletek doprowadza zażywającą je osobę do stanu podobnego do takiego, jak po zażyciu narkotyków. Policja i farmaceuci zdają sobie sprawę, że szereg lekarstw może być używanych do innych niż zalecane celów, ale z problemem trzeba walczyć.
“Tussidex” kupiliśmy bez najmniejszego problemu w jednej z rzeszowskich aptek. Specyfik zawiera w sobie dekstrometorfan DXM, będący opiatoidem (zawiera go m.in. heroina)
pochodnym od kodeiny. Kodeina wpisana jest na listę środków odurzających. Sęk w tym, że na tej liście nie ma DXM, mimo że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaliczyła ten specyfik do substancji, których konsumpcja powinna być zakazana lub ograniczona. Policja i służby farmaceutyczne dostrzegają problem, ale przy obecnie obowiązującym prawie są bezradne.
- Aby podziałało, trzeba wziąć znacznie więcej tabletek niż normalnie do leczenia. To coś podobnego do LSD, chociaż nie tak mocne - mówi nastolatka z Rzeszowa, która zażywała dostępny w aptekach specyfik. - Skutkiem ubocznym jest silne swędzenie, coś podobnego jak w przypadku popularnego dawniej, dzisiaj już praktycznie nieużywanego “kompotu”, czyli wywaru ze słomy makowej.
- Jeśli jest coś oficjalnie sprzedawane, to musi być oficjalnym lekiem. Odpowiednie przepisy określają, co może być w ogóle dopuszczone do obrotu, co na recepty, a co bez. Zdaję sobie sprawę, że jest wiele leków, w których są substancje odurzające. Ale już od farmaceuty zależy, czy sprzeda młodemu człowiekowi jedno opakowanie, czy kilkadziesiąt. Prawdziwy aptekarz nie sprzeda więcej niż potrzeba do leczenia - mówi Lidia Czyż z Podkarpackiej Izby Aptekarskiej.
W Rzeszowie środek jest bardzo popularny wśród młodzieży. Był przypadek, gdy młoda dziewczyna wzięła zbyt dużą dawkę tabletek. Zupełnie straciła kontakt z rzeczywistością, miała zaniki pamięci. Jej znajomi mówią, że kilka tabletek więcej mogłoby doprowadzić nawet do śmierci.
- Obrót lekami nie podlega naszej jurysdykcji. Myślę jednak, że farmaceuci nie sprzedają w dużych ilościach. Trzeba pamiętać, że bardzo wiele leków zawiera narkotyk. I trudno wszystko kontrolować. Nas by interesowało, gdyby ktoś handlował lekami w obrocie pozafarmaceutycznym - mówi podinspektor Wiesław Dybaś, rzecznik prasowy podkarpackiej policji.
Inny funkcjonariusz policji przyznaje, że narkotyzujących środków dostępnych w aptekach bez recepty jest znacznie więcej. W środowiskach młodzieżowych wymienia się ich nazwy, których z oczywistych powodów nie opublikujemy, ale okazuje się, że młodzi ludzie potrafią wykorzystać do odurzania się nawet bardzo popularne lekarstwa. - “Tussidex” to mały pikuś, jest znacznie więcej leków o większej sile - wyjawia brutalną prawdę specjalista on narkotyków.
Szymon Jakubowski
sjakub@pressmedia.com.pl
tel. (17) 852 55 55 w. 210, kom. 697 635 913