Narciarze padali jak kawki
Kapryśna aura w drugiej połowie grudnia spowodowała, że ratownicy GOPR i TOPR mieli dużo pracy na stokach narciarskich na Podhalu. Ze wstępnych podsumowań wynika, że w okresie świąteczno-noworocznym interweniowali ponad 260 razy.
Z braku śniegu wielu stoków w ogóle nie udało się przygotować dla narciarzy. Z tego powodu na pozostałych panował bardzo duży tłok. Sytuację pogarszał fakt, że trasy pokryte były sztucznym śniegiem, który bardziej sprzyja wypadkom.
Ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego od początku świąt interweniowali na stokach Tatr, Zakopanego i okolicznych miejscowości 162 razy. Ratownicy Grupy Podhalańskiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego - działający w Gorcach, Pieninach, Beskidzie Wyspowym i Makowskim - udzielili w tym czasie pomocy ponad 100 narciarzom.
Według Jana Kapłona z Grupy Podhalańskiej GOPR, wypadków, zwłaszcza tych poważniejszych, było więcej niż przed rokiem. "Ta olbrzymia wypadkowość wynika z tego, że nie wszystkie stoki były zaśnieżone, bo śniegu brakowało - narciarze tłoczyli się tam, gdzie pracowały armatki śnieżne" - ocenił ratownik.
Prócz typowo narciarskich obrażeń będących efektem upadków- takich jak: skręcenia i złamania kończyn oraz potłuczenia ciała - zanotowano też sporo urazów powstałych w wyniku zderzenia się narciarzy. W dwóch przypadkach doszło np. do złamania kości udowych po najechaniu przez jednego narciarza na drugiego.
_ "Na stoku każdy powinien mieć oczy 'naokoło głowy', ale prawie wszystko zależy od tego, i przeważnie winien jest ten, który jedzie z tyłu. Powinien jechać z taką szybkością, aby móc w każdej chwili albo zahamować, albo skręcić przed jadącym poniżej narciarzem"_ - radzi GOPR-owiec.
W okresie świąteczno-noworocznym zanotowano też kilkanaście poważnych urazów barku oraz złamań obojczyka u narciarzy. "Nie przypominam sobie, aby dotychczas w tak krótkim okresie było tak dużo tego rodzaju obrażeń. Na pewno jest to wynikiem tłoku na stokach, ale podejrzewam też, że jest to skutek jazdy carvingowej, na krawędziach krótkich nart, bardzo nisko nad stokiem i z dużą szybkością. Coraz więcej ludzi preferuje ten styl jazdy" - dodał Jan Kapłon.(iza)