Napady na Amerykanów - Al Kaida czy Irakijczycy?
Wysocy rangą przedstawiciele administracji
USA przekonują, że ataki na żołnierzy amerykańskich w Iraku są
coraz częściej dziełem bojowników zagranicznych - w domyśle,
terrorystów z Al-Kaida Osamy bin Ladena. Jednak Irakijczycy i
oficerowie amerykańscy w Iraku mówią, że dowody wskazują, iż za
większością napaści stoją miejscowi zwolennicy Saddama Husajna i
Irakijczycy niezadowoleni z okupacji amerykańskiej.
05.08.2003 | aktual.: 05.08.2003 15:12
Oficerowie amerykańscy przypisują akty oporu niezadowolonym Irakijczykom lub funkcjonariuszom saddamowskiej partii Baas, którzy po upadku reżimu stracili lukratywne stanowiska. Irakijczycy zauważają, że brutalność Amerykanów podczas rewizji i aresztowań przysparza rekrutów komórkom partyzanckim.
Tymczasem komentarze oficjalnego Waszyngtonu przedstawiają kampanię w Iraku jako część większej wojny z terroryzmem i starają się odwrócić uwagę od sprawy wciąż nieznalezionej irackiej broni masowego rażenia.
W zeszłym tygodniu szef sztabu sił zbrojnych USA gen. Richard Myers, dowódca amerykańskich wojsk lądowych w Iraku gen. Ricardo Sanchez i wiceminister obrony USA Paul Wolfowitz złożyli oświadczenia sugerujące, że coraz więcej trudności przysparzają wojskom amerykańskim w Iraku cudzoziemscy terroryści.
Jednak żaden przedstawiciel Waszyngtonu nie podał jakichkolwiek danych na temat liczby bojowników ze świata arabskiego lub muzułmańskiego działających w Iraku. Amerykanie nie pokazali też mediom choćby jednego schwytanego tam nie-Irakijczyka.
Dziesiątki Irakijczyków, z którymi rozmawiała AP, w tym ludzie przyznający się do powiązań z ruchem oporu, twierdzą, że żaden atak na Amerykanów nie był dziełem cudzoziemców. Irakijczycy ci mówią, że większość spośród 4000-6000 arabskich bojowników, którzy napłynęli do Iraku przed wybuchem wojny albo uciekła, albo zginęła.
"Amerykanie twierdzą, że mamy tu bojowników Al-Kaidy, bo chcą uzasadnić swemu społeczeństwu inwazję i okupację Iraku" - powiedział szejk Dijub Junis Zo'ebi, przywódca plemienny z Faludży, miasta leżącego 50 km na zachód od Bagdadu. Dodał, że bojownicy Al-Kaidy bardzo sie różnią od Irakijczyków i nie nie mogą wejść do Iraku, bo Irakijczycy ich tam nie wpuszczą.