Nałęcz: polityka jest jak narkotyk, a ja jestem na odwyku
Z polityką, to jest trochę tak, jak z narkotykiem. Brakuje tego w życiu, ale ja już jestem po ponad rocznym odwyku. I staram się nie brać, żeby nie mieć pokusy znów sięgnięcia po tę używkę - mówił w audycji "Salon Polityczny Trójki" Tomasz Nałęcz, profesor historii i polityk lewicy.
01.12.2006 12:02
Michał Karnowski: Pana marszałka ostatnio w polityce nie ma, nie ma w parlamencie. Dziennikarze narzekają - nie ma do kogo wpaść na trochę takie pogaduszki. Nie tęskni Pan, Pan marszałku, za polityką, za Sejmem?
Tomasz Nałęcz: Z polityką, to jest trochę tak, jak z narkotykiem. Brakuje tego w życiu, ale ja już jestem po ponad rocznym odwyku. I staram się nie brać, żeby nie mieć pokusy znów sięgnięcia po tę używkę.
A byłoby gdzie wrócić? Tak Pan się rozgląda dzisiaj po scenie politycznej.
- Właśnie, nie sądzę chyba, żeby było gdzieś dla mnie miejsce. Mile jest obserwować niż uczestniczyć.
Ale nie sądzi Pan, żeby było dla Pana gdzieś miejsce, czy nie sądzi Pan, że jest miejsce, które by się Panu podobało? Dwie różne rzeczy, sytuacje.
- Ja się utożsamiam z lewicą i jestem człowiekiem lewicy. Choć nie ze wszystkim, co się dzieje na lewicy potrafię się utożsamić. Wydaje mi się, że chyba jednak wybrano nieodpowiednią strategię. Ja oczywiście głosowałem na lewicę w tych wyborach, ale nie uważam, żeby ludzie do mnie podobni i mój głos, żeby rozbił wyborczy bank. Żeby nie owijać w bawełnę, bo nie ma co, to uważam, że lewica nie odniosła w tych wyborach sukcesu. Tu nie ma się co oszukiwać. Jeśli po roku, będących dla społeczeństwa tak wielkim zawodem rządów prawicy, lewica zyskuje wynik mniejszy niż przed rokiem w wyborach parlamentarnych. A tutaj i krytycy mają rację, jak się zsumuje głosy oddane na poszczególne partie wtedy startujące oddzielnie, a w wyborach samorządowych idące razem, to wynik jest gorszy. I to nie o kilka tysięcy głosów, ale o znacznie więcej głosów.
A czego to wina? Za dużo starych twarzy? Za mało nowych twarzy?
- Nie.
Za słaba kampania?
- Nie. Myślę, że zły jest pomysł tzw. Centrolewu. Ja rozumiem, też mam sentyment - nazwa piękna.
Jak mówią niektórzy - spełnienie marzeń Aleksandra Kwaśniewskiego.
- Mnie Centrolew przede wszystkim kojarzy się z końcem lat 20. i 30. i z bardzo odważnym przeciwstawieniem się przez lewicę krzepnącej dyktaturze Piłsudskiego. Natomiast, moim zdaniem, dzisiejsza Polska Centrolewu nie potrzebuje. Z Centrolewem, stąd jest moim zdaniem niedobry wynik w wyborach samorządowych, jest tak, jak z dodawaniem w matematyce, czy wręcz w arytmetyce, liczb o odwrotnych znakach. Jak się +1 doda do -1, to jest 0. Jak się doda do radykalnego działacza lewicy, takiego człowieka, jak Waldemar Kuczyński - mówię o liberałach z dawnej UW, a dzisiaj z Demokratów.pl, to to się kasuje. Moim zdaniem lewica powinna wracać do swojej socjalnej tożsamości, bo ona praktycznie została tego pozbawiona i się z tym niestety moim zdaniem pogodziła.
Tu argumentacja była taka, Panie marszałku, że wspólny mianownik czyli sprzeciw wobec, może nawet nie prawicy, ale przede wszystkim PiS, łączy bardziej niż dzielą te różnice.
- Ale moim zdaniem miał sens Centrolew w połączeniu najróżniejszych organizacji, mówię tutaj o roku 1929-1930. Polska była rzeczywiście zagrożona dyktaturą. Ja nie należę do admiratorów braci Kaczyńskich, wiele rzeczy mi się nie podoba, co w Polsce robią, zwłaszcza, że występują w roli promotorów sił złowrogich dla Polski, skrajnych - mówię tutaj o skrajnej prawicy. Ale nie sądzę, żeby Polska dzisiaj była zagrożona dyktaturą. Moim zdaniem demokracja nie jest zagrożona tak, jak była zagrożona 70 lat temu. W związku z czym, ten mianownik jeszcze nie działa.
Natomiast dzisiaj środowisko lewicowe jest zagrożone, że złoty róg kwestii socjalnych został mu odebrany, przede wszystkim przez PiS i przez Samoobronę. Gdybym był człowiekiem, który swój werdykt wyborczy uzależnia od tego, czy lewica realizuje moje społeczne potrzeby - ja oczywiście nie jestem człowiekiem, który żyje dzięki socjalnej działalności państwa, chociaż jestem pracownikiem budżetówki - ale gdybym liczył na socjalną opiekę państwa, to bym się dzisiaj zwracał w stronę PiS-u i Samoobrony, a nie w stronę lewicy. I moim zdaniem, wiążąc się z Demokratami, lewica swoją socjalną aktywność osłabia. Dzisiaj problemem lewicy powinno być odbudowywanie swojego programu socjalnego i swojej wiarygodności socjalnej.
Panie marszałku, a jak Pan patrzy na tę scenę polityczną tak z góry i trochę z boku, to ma Pan poczucie, że to już jest skończony proces? Tzn., że układ, w którym mamy PiS i ten blok wokół niego z jednej strony, ze zmniejszającą się rolą tych partii małych, z drugiej strony, bardzo silną dziś PO i jako trzeci gracz Lewica i Demokraci. To jest domknięte? Tak to będzie wyglądało przez najbliższe dwa lata, w czasie których nie będzie żadnych wyborów?
- Trudno mi jest powiedzieć. Polska scena polityczna w ciągu ostatnich kilkunastu lat i to nie jest rzecz jakaś tak oryginalna...
Parę razy się ostatecznie zamykała - według komentatorów.
- Tak. Bo w II RP było to samo. jeśli po wielkim kataklizmie dziejowym, społeczeństwo na nowo szuka swojej tożsamości politycznej, to będzie przypominało krajobraz po trzęsieniu ziemi. Będą jeszcze wstrząsy wtórne, a może nawet jeszcze przyjść kolejne, wielkie trzęsienie ziemi. Tak, że tutaj ci wszyscy, którzy mówią, że to już jest ostateczny kształt, bardzo by chcieli, ale moim zdaniem, to nie jest jeszcze ostateczny kształt. Więc jak to będzie? Moim zdaniem, rządzący zafundują nam jeszcze niejedną niespodziankę. I w odpowiedzi na to będzie się jeszcze klarowała scena polityczna. Moim zdaniem mogą się jeszcze różne rzeczy zdarzyć.