Trwa ładowanie...
16-08-2011 10:15

Największy podżegacz wojenny w Europie

Francja z żarliwej pacyfistki stała się głównym podżegaczem wojennym Europy. Tak przynajmniej twierdzi część publicystów. Inni określają prezydenta Francji mianem nowego króla Europy. Co sprawiło, że Paryż z głównego orędownika dyplomacji stał się zwolennikiem rozwiązań siłowych? I po co Francji sojusz militarny z Rosją? - na te pytania odpowiada Robert Czulda na łamach "Polski Zbrojnej".

Największy podżegacz wojenny w EuropieŹródło: NATO
d3y57h1
d3y57h1

Co najmniej od zakończenia II wojny światowej, a już na pewno od czasu przegrania neokolonialnych wojen w Indochinach i Algierii, Francję trudno było określić mianem państwa prowadzącego aktywną politykę z zastosowaniem środków militarnych. Wręcz przeciwnie, po wyrażeniu sprzeciwu wobec wojny w Iraku (2003 rok) państwo to zyskało opinię głównego orędownika dyplomacji.

Przyczyniła się do tego retoryka ówczesnego szefa ministerstwa spraw zagranicznych Francji Dominique’a de Villepina, który - trzymając w ręku gałązkę oliwną - przekonywał, iż "relacji międzynarodowych nie sposób budować bez trwałego dialogu i wzajemnego szacunku, nie przestrzegając zasad i stawiając na siłę".

W ostatnich tygodniach obecny minister spraw zagranicznych Alain Juppé stara się przekonać, że we francuskiej polityce nie doszło do istotnej zmiany, a Paryż działa zgodnie z wytyczoną linią. Jak stwierdził, w każdej operacji międzynarodowej - w Afganistanie, na Wybrzeżu Kości Słoniowej i w Libii - Francja przestrzega prawa międzynarodowego oraz imperatywu moralnego w imię ochrony cywilów. Zdaniem Juppé, nie można więc mówić o niczym nowym, a już na pewno nie o agresywniejszej, by nie rzec: militarystycznej, polityce zagranicznej. Skoro tak, to dlaczego wielu komentatorów obwieszcza zmianę?

Kolonialny instynkt

Pierwszym przejawem nowego kierunku okazała się interwencja w Libii. Sporym zaskoczeniem było to, iż Paryż jako pierwszy ruszył na siły Muammara Kadafiego, jako pierwszy też uznał rebeliancką Tymczasową Radę Narodową w Bengazi, czym wywołał sporą konsternację wśród sojuszników. Brytyjska specjalistka od spraw międzynarodowych Clara O’Donnell (Centre for European Reform) nie ma wątpliwości: "Francja dokonała w swej polityce zwrotu o 180 stopni". Sophie Pilgrim na łamach "France24" pisała w podobnym tonie: "Sarkozy przekształca Francję z żarliwego pacyfisty w największego podżegacza wojennego Europy". Znamienne jest, iż teraz Libię bombardują odrzutowce Rafale, te same, które nie dalej jak cztery lata temu Sarkozy chciał sprzedać Kadafiemu.

d3y57h1

Wyjaśnienia Juppé, iż Francję motywuje troska o cywilów, jakoś nie przekonują. W praktyce wielkie państwa zawsze kierują się egoistycznymi interesami. Francja, mająca trzeci (po Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii) budżet w NATO, chce odgrywać rolę co najmniej mocarstwa regionalnego, a zatem musi dbać o porządek w swojej strefie wpływów. Przesadnie uproszczona, a w przypadku Libii wyraźnie nieprawdziwa, jest jednak ocena Charlesa Bremnera, który powołał się na "odrodzenie kolonialnego instynktu". Jak stwierdził na łamach "The Australian", "strzelając do miejscowej ludności, Francja powróciła do stylu kolonialnego, by w ten sposób umieścić własnych protegowanych w pałacu". Sugerować to może strategiczną reorientację całej francuskiej polityki.

Faktem jest, iż destabilizacja w Tunezji i Libii wymagała podjęcia działań. Zupełnie inną sprawą jest to, czy podjęte decyzje były słuszne. Francja (nadal postrzegająca siebie jako wielką potęgę) nie mogła patrzeć bezczynnie. Tym bardziej że przewidywaną pasywność zachowała Unia Europejska, przez co Paryż - w obliczu tradycyjnej bierności militarnej Niemiec - wzmocnił pozycję lidera Starego Kontynentu.

Droga do reelekcji

Obecną politykę francuską trudno rozpatrywać z pominięciem kontekstu wewnętrznego, a więc przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Jeszcze kilka miesięcy temu szanse Nicolasa Sarkozy’ego na reelekcję były niewielkie. Teraz na łamach "New York Timesa" określono go mianem króla Europy. To opinia przesadzona, nawet wziąwszy pod uwagę, że jego najpoważniejszy rywal do fotela, szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego Dominique Strauss-Kahn, został zdyskredytowany i pozytywne rozstrzygnięcie afery z pokojówką też nie zwiększy jego popularności.

Według najnowszego rankingu, 35% ankietowanych ufa Sarkozy'emu, co oznacza wzrost o trzy punkty procentowe w ciągu kilku miesięcy. To najlepszy wynik od maja 2010 roku. Cóż z tego, skoro prezydentowi nie ufa aż 61% społeczeństwa. Dużo lepiej wypada na tym tle Martine Aubry, liderka socjalistów i potencjalna kontrkandydatka wyborcza obecnego prezydenta - ufa jej 53% respondentów, co daje wzrost aż o 11 punktów procentowych. Gdyby w wyborach wystartował socjalista François Hollande, w drugiej turze pokonałby Sarkozy'ego, uzyskując około 60% głosów. Wynik Aubry byłby tylko nieco gorszy - 58%. Oznacza to, że jeżeli ostatnie interwencje zbrojne były nastawione na zapewnienie Sarkozy’emu zwycięstwa w wyborach prezydenckich - to możemy mówić o wielkim fiasku polityki głowy państwa.

d3y57h1

W praktyce nie ma powodów do uznania, iż jesteśmy świadkami trwałego zwrotu Paryża w stronę militarystycznego interwencjonizmu. Przeprowadzone akcje wojskowe stanowiły odpowiedź na konkretne, bieżące zagrożenia, nie były przejawem nowej polityki. Francji nie stać na odgrywanie roli globalnego mocarstwa. Według bardzo ostrożnych szacunków, interwencja w Libii kosztowała Paryż do tej pory co najmniej 150 milionów dolarów powyżej standardowego budżetu, chociaż wielu uważa, że koszty są dużo wyższe, a francuskie siły zbrojne już mocno zmęczone. Cenę polityczną dopiero trzeba będzie zapłacić, i nie chodzi tu wyłącznie o niemal pewną wyborczą porażkę Sarkozy'ego. Głównym problemem jest to, że nie widać końca problemów ani na Wybrzeżu Kości Słoniowej, ani w Libii.

Kierunek Moskwa

Gdyby szukać trwałego elementu nowej polityki francuskiej, byłoby to zbliżenie z Rosją. Sprzedaż dwóch okrętów desantowych typu Mistral, wartych 1,7 miliarda dolarów, to dopiero początek współpracy. Francja chce włączyć się w modernizację rosyjskich sił zbrojnych, a także wspomóc prywatną firmę Total w operacji przejęcia 12% udziałów w rosyjskiej firmie energetycznej Novatek. Do 2013 roku udział Francuzów mógłby wynosić już 49%. Total ma również uzyskać 20% w projekcie gazowym Jamał. Cel tych zamierzeń jest prosty: osłabić wyjątkowość osi Berlin-Moskwa, by w ten sposób nie stracić dominującej roli rozgrywającego w sprawach europejskiego bezpieczeństwa, zarówno w wymiarze militarnym, jak i energetycznym. W przeciwnym razie pośrednikiem w relacjach z Moskwą byłby Berlin, a to nie leży w interesie Paryża.

Poza tym istnieje ryzyko, choć niewielkie, że francusko-niemiecki sojusz się załamie. Wobec wyraźnego i głębokiego kryzysu koncepcji integracji europejskiej i strefy euro, a także coraz samodzielniejszej polityki Niemiec - także w odniesieniu do Rosji - dla Paryża korzystne jest stworzenie systemu bliskich relacji z regionalnymi mocarstwami poza strukturami Unii Europejskiej. Zdaniem ekspertów uznanej agencji analitycznej STRATFOR, idealnym partnerem dla Francji jest Rosja, bowiem oba państwa nie mają sprzecznych interesów lub nakładających się na siebie stref wpływów. Co ważne, dla Rosji takie partnerstwo jest niezwykle cenne, bowiem Francuzi mogą jej zaoferować nowoczesne technologie wojskowe. Dzięki tej współpracy Moskwa utrzymuje bezpośredni kontakt z liderem Unii Europejskiej. Taki układ jest tylko teoretycznie dobry dla Europy Środkowo-Wschodniej. W praktyce za zbliżenie Francji i Niemiec z Rosją zawsze płaci nasz region, z Polską na czele.

d3y57h1

Apel do sojuszników

Rząd w Paryżu zaapelował o większy udział w operacji w Libii. - Francja pragnęłaby, aby jej sojusznicy w Unii Europejskiej - Hiszpania, Niemcy i Polska oraz kraje Europy Północnej - więcej jej pomagały - powiedział minister obrony Gerard Longuet w wywiadzie dla tygodnika "Le Journal du Dimanche". Francuskie ministerstwo spraw zagranicznych poinformowało, że odblokowano 259 milionów dolarów libijskich aktywów, które przekazano powstańczej Narodowej Radzie Libijskiej na "zakupy humanitarne".

Robert Czulda, "Polska Zbrojna"

d3y57h1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3y57h1
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj