Świat"Największe zagrożenie dla świata"

"Największe zagrożenie dla świata"

Korea Północna przeprowadziła niedawno drugą próbę atomową, a wkrótce po niej kilka testów rakietowych. Rada Bezpieczeństwa ONZ nadal debatuje: nałożyć na Koreę kolejne nieskuteczne sankcje, czy może interweniować? Jednak północnokoreański reżim to nie jedyny kraj, który posiada broń jądrową, a tzw. klub atomowy wydaje się być coraz mniej elitarny.

"Największe zagrożenie dla świata"
Źródło zdjęć: © AFP

05.06.2009 | aktual.: 08.06.2009 10:17

Ruiny budynków. Popiół i zgliszcza. Tylko stojąca pojedyncza ściana domu czy fragmenty jakichś pojazdów przypominają, że było tu kiedyś miasto. Brak ludzi, brak zwierząt, brak drzew – pustynia życia. To nie hollywoodzka wizja świata po wybuchu globalnej wojny atomowej, ale obrazy ze zdjęć po zrzuceniu amerykańskiej bomby atomowej na Hiroszimę 6 sierpnia 1945 roku. Zginęło wówczas 140 tysięcy ludzi, kolejne 100 tys. zmarło w wyniku chorób popromiennych. Trzy dni później Amerykanie zrzucili kolejną bombę na Nagasaki. Pamięć tamtych wydarzeń i strach przed ich powtórką powstrzymywał przez cały okres zimnej wojny użycie broni jądrowej w kolejnych konfliktach. Choć ówczesne światowe mocarstwa zbroiły się na potęgę i przeprowadzały „widowiskowe” próby broni atomowej, nigdy jej nie użyły przeciwko sobie.

Również obecnie wątpliwe jest, żeby Korea Północna chciała wykorzystać swój „atom”, atakując Koreę Południową czy Japonię – choć zasięg północnokoreańskich rakiet ma prawie 7 tysięcy km, a więc potencjalnie reżim mógłby użyć swojej broni również przeciwko Stanom Zjednoczonym, atakując Alaskę, czy Hawaje. Broń jądrowa to przede wszystkim karta przetargowa na arenie międzynarodowej, dająca krajowi, który ją posiada status państwa, z którym trzeba się liczyć.

- Dla większości państw mających broń jądrową to swego rodzaju "ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków" - gwarancja, że ich pozycja w systemie międzynarodowym nie zostanie znacząco pomniejszona i nie staną się obiektem agresji innego państwa – tłumaczy Łukasz Kulesa, specjalista od broni masowego rażenia z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Według analityka PISM, choć państwa atomowe posiadają plany użycia broni jądrowej przeciwko sobie, nie dają one gwarancji, że zdąży się zniszczyć przeciwnika, zanim ten odpowie własnym arsenałem.

Do klubu atomowego należą obecnie Stany Zjednoczone, Rosja, Wielka Brytania, Francja, Chiny Indie, Pakistan, Izrael – choć nigdy oficjalnie nie potwierdził tych doniesień, oraz od 2006 roku Korea Płn. Kto stanie się następnym członkiem, tego coraz mniej elitarnego klubu?

Obraz

Ujarzmić słońce

Wybuch atomowy tworzy oślepiający blask, jak gdyby zrzucano nie bombę a małe słońce. Promieniowanie cieplne jest tak wysokie, że człowiek, który stałby w epicentrum wybuchu, wyparowałby. Następnie fala uderzeniowa, która jest szybsza niż dźwięk, zmiata wszystko dookoła – kruszy budynki, wyrywa drzewa, zabija. To czego nie „zdmuchnęła”, staje w ogniu. Chwilę później podmuch wraca, by tylko zwiększyć pożar. A jeśli ktoś lub coś zdoła przeżyć eksplozję, zostaje napromieniowany. Nad miejscem wybuchu tworzy się grzyb z pyłu i ognia.

Pierwszego udanego testu ładunku atomowego dokonały Stany Zjednoczone 16 lipca 1945 roku. Wybuch w Alamogordo w Nowym Meksyku miał moc podobną do majowej północnokoreańskiego próby – około 20 kiloton. Próba ta była zwieńczeniem kilkuletniego programu nuklearnego pod nazwą „Projekt Manhattan”, kosztującego wówczas dwa miliardy dolarów i realizowanego na zlecenie prezydenta F.D. Roosevelta. Cztery lata później próbę jądrową przeprowadziło ZSRR – zaczął się wyścig zbrojeń.

Rosja i Stany Zjednoczone posiadają także obecnie najwięcej głowic atomowych, przeprowadziły również najwięcej prób ich użycia. Według FAS (Federation of American Scientists), organizacji założonej przez naukowców pracujących przy „Projekcie Manhattan”, USA mają 9,400 głowic w tym prawie 5 tys. w gotowości bojowej.

Nie wiadomo, ile dokładnie głowic posiadało ZSRR w momencie rozpadu. Część z nich na początku lat 90. ubiegłego wieku znalazła się na terenach Kazachstanu, Białorusi i Ukrainy – państwa te jednak zrzekły się broni atomowej, oddając ją wówczas Rosjanom. Według obliczeń FAS, rosyjski arsenał nuklearny wynosi obecnie około 13 tysięcy głowic, a w gotowości bojowej jest prawie tyle samo ładunków co amerykańskich. Można tylko zgadywać, czy w chaosie przemian politycznych z magazynów atomowych w ZSRR nie „zniknęły” jakieś ładunki. Nawet, gdyby się tak stało, informacje o tym nie trafiłyby do opinii publicznej.

Znacznie mniejszym arsenałem nuklearnym może pochwalić się Francja (300 głowic ), Wielka Brytania (185), Chiny (240), Indie i Pakistan (po 60 głowic), Izrael (80) i najmłodszy posiadacz broni atomowej – Korea Północna (10 głowic).

W sumie na świecie jest ponad 23 tys. ładunków nuklearnych. Do tej listy trzeba jednak dodać około kilkunastu zgubionych bomb. Jak pisze tygodnik „Newsweek”, prawdopodobnie pierwszy ładunek nuklearny zaginął amerykańskiemu lotnictwu w 1950 roku. Z powodu awarii, przewożący bombę atomową samolot zrzucił ją do Pacyfiku. Takie bezpańskie bomby mają się również znajdować na zachodnim wybrzeżu USA, u brzegów Japonii, w pobliżu Grenlandii, a nawet na dnie Morza Śródziemnego.

Równie ważny, co liczba głowic nuklearnych, jest sposób ich rozmieszczenia. Korea Północna posiada jako nośniki ładunków atomowych jedynie rakiety dalekiego zasięgu, choć mogą one bezpośrednio zagrozić sąsiadującym z nią państwom. Jednak większość mocarstw nuklearnych ma również atomowe łodzie podwodne i samoloty, które są zdolne do ataku atomowego - co sprawia, że zasięg terenów, którym mogą zagrozić jest właściwie nieograniczony. Większość amerykańskich i rosyjskich ładunków, które mają status gotowości bojowej jest rozmieszczona właśnie na okrętach i bombowcach. Stany Zjednoczony były zresztą twórcą pierwszych łodzi podwodnych o napędzie atomowym, zdolnych przenosić głowice jądrowe.

Pakistan prawdopodobnie nie posiada podwodnych okrętów atomowych. Eksperci z FAS nie mają również pewności, czy Indie i Pakistan mogą zaatakować bronią jądrową z powietrza. Choć zarówno indyjskie odrzutowce MiG 27 czy myśliwce Jaguar, oraz pakistańskie samoloty A5 Fantan po niewielkich modyfikacjach są potencjalnie zdolne do takich działań. Oba kraje mają jednak rakiety, których zasięg obejmuje praktycznie całą Azję od wschodnich wybrzeży Chin po Arabię Saudyjską i Iran.

Obraz

Próby przy których ginęły tysiące

Najwięcej testów z użyciem ładunków jądrowych przeprowadziły Stany Zjednoczone - ponad 1000. Głównie na pustyni w Nevadzie, a także Wyspach Marshalla. Niewiele mniej, bo ponad 700, doświadczalnych wybuchów jądrowych wykonało ZSRR na swoich 110 poligonach atomowych – w większość na terenach obecnego Kazachstanu oraz Nowej Ziemi. Próby przeprowadzały też pozostałe państwa atomowe.

Po francuskich testach na Pacyfiku wzrosła liczba zachorowań na nowotwory na pobliskich wyspach. ZSRR na poligonach atomowych przeprowadzało testy na zwierzętach, ale również swoich żołnierzach i więźniach łagrów. W ćwiczeniach o kryptonimie „Snieżok” w 1954 roku w pobliżu wsi Tockoje udział brało ponad 40 tysięcy wojskowych. Niektórych żołnierzy umieszczano w bunkrach kilka kilometrów od centrum wybuchu, innym kazano leżeć w niegłębokich rowach. Nieświadomym ludziom wmawiano, że eksplozja im nie zaszkodzi, zachęcając do brania udziału w eksperymencie wódką.

Nie trudno się domyślić, jak mały odsetek przeżył te „doświadczenia”, a nawet jeśli, umierali oni wkrótce na choroby popromienne. Tereny w pobliżu poligonów jądrowych uległy takiemu skażeniu, że nadal rodzą się tam kalekie noworodki. Nie wiadomo, ile podobnych testów łamiących prawa człowieka przeprowadziła Chińska Republika Ludowa.

Co daje bomba A?

- Dla Izraela posiadanie broni atomowej to sposób wyrównania niekorzystnego położenia strategicznego. Pakistan i Indie utrzymują w ten sposób kruchą "równowagę strachu" – twierdzi Kulesa.

Choć broń atomową posiada dziewięć państw, według Międzynarodowej Agencji Energii atomowej, co najmniej częściową wiedzę o jej produkcji może mieć nawet około 40 krajów.

Do zdobycia broni jądrowej przymierzały się swego czasu Argentyna i Brazylia. Jednak zdaniem analityka PISM, kraje te szybko doszły do wniosku, że nie miałyby z tej broni żadnego pożytku, a koszty finansowe rozwinięcia pełnych programów wojskowych byłyby bardzo duże. Broń atomową posiadała również Republika Południowej Afryki – zrezygnowała z niej po upadku apartheidu.

Nie można wykluczyć, że w wyniku północnokoreańskich prób jądrowych również Korea Południowa i Japonia będą dążyć do zbudowania własnej bomby. Póki co, oba te kraje są objęte gwarancjami bezpieczeństwa przez Stany Zjednoczone. Natomiast Koreańczycy z Północy prawdopodobnie pomagali Syrii przy budowie reaktora jądrowego – ten został jednak zbombardowany w 2008 roku przez oficjalnie nieznane samoloty, nieoficjalnie - izraelskie.

Duże obawy budzi natomiast bezpieczeństwo arsenału nuklearnego Pakistanu. Kraj ten staje się coraz mniej stabilny ze względu na toczące się w sąsiednim Afganistanie walki NATO z bojownikami talibskimi. Również w samym Pakistanie dochodzi do ostrych starć sił rządowych z talibami. W kwietniu jeden z przywódców pakistańskich talibów groził nawet, że ekstremiści wkrótce opanują Islamabad. Trwająca nadal wojskowa ofensywa w Dolinie Swat powstrzymała jednak ich zamiary, jednocześnie stając się przyczyną masowej ucieczki miliona cywilów z tych terenów.

Łukasz Kulesa uspokaja jednak, że pakistański arsenał składowany jest prawdopodobnie daleko od terenów objętych walkami, raczej bliżej granicy z Indiami. - Pakistan przeznaczył duże środki na zapewnienie bezpieczeństwa tego arsenału, a same ładunki mają wzorowane na amerykańskich zabezpieczenia, które uniemożliwiają ich użycie, nawet jeżeli wpadną w niepowołane ręce – dodaje analityk.

Kolejnym zagrożeniem atomowym są próby zdobycia technologii przez organizacje terrorystyczne i przestępcze. - Obawiam się, że ryzyko zdobycia broni atomowej przez terrorystów, jest obecnie największym zagrożeniem dla świata. Tylko w zeszłym roku badaliśmy 200 przypadków nielegalnej sprzedaży substancji radioaktywnych – mówił niedawno w wywiadzie dla niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” dyrektor MAEA Mohamed El-Baradei.

W związku z takimi obawami pojawiło się pytanie, co północnokoreański reżim zrobi ze swoją technologią jądrową. Skoro nie zamierza jej użyć w walce, to może zacznie sprzedawać „atomowe know-how” na czarnym rynku?

- W przypadku Korei Północnej, broń jądrowa ma przede wszystkim zapewnić przetrwanie totalitarnego reżimu oraz panowania "dynastii" Kimów. Chodzi raczej o zagwarantowanie, że w okresie przekazywania władzy lub nagłej śmierci Kim Dzong Ila żadne państwo nie będzie interweniować w celu zmiany systemu władzy – wyjaśnia Kulesa. Dodatkowo przez włączenie do arsenału broni jądrowej dyktator zapewnia sobie poparcie generalicji – a armia w Korei Północnej liczy prawie milion żołnierzy i jest najważniejszym gwarantem stabilności reżimu.

Korea Północna posiada również ograniczone zapasy plutonu - ok. 30-50 kilogramów, a do produkcji jednego ładunku potrzeba od 6 do 10 kilogramów. Zdaniem eksperta PISM, kraj ten nie będzie więc skłonny dzielić się swoimi zapasami.

Niepokojące są natomiast atomowe zakusy Iranu. Oficjalnie prezydent Ahmadineżad twierdzi, że irański program nuklearny jest pokojowy i nie będzie wykorzystywany do produkcji broni masowego rażenia. Eksperci odnoszą się jednak z rezerwą do zapewnień irańskiego prezydenta. Trzy lata temu Iran ogłosił, że potrafi wzbogacać uran, który może być wykorzystywany zarówno dla celów cywilnych jak i militarnych.

Zakaz sprzedaży broni atomowej

W lipcu 1968 roku część państw atomowych podpisała „Układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej”, który zakazuje sprzedaży broni jądrowej i technologii potrzebnej do jej budowy krajom, które jej nie posiadają. Sygnatariusze traktatu są również zobowiązani do współpracy z MAEA oraz dążenia do redukcji własnych arsenałów – choć ten artykuł nie był szczególnie przestrzegany. Nie wszystkie mocarstwa nuklearne przystąpiły do układu. Nie podpisały go Indie, Pakistan i Izrael, a Korea Północna wycofała się z niego w 2003 roku.

- W latach sześćdziesiątych, zanim układ wszedł w życie, przewidywano, że w niedługim czasie broń jądrową uzyska 20-25 państw. Dzięki temu traktatowi, liczba państw jądrowych pozostała niewielka – ocenia ekspert od broni jądrowej.

Układ nie zakazuje badań nad pokojowym wykorzystaniem energii jądrowej. Jednak, jak podkreśla Łukasz Kulesa, niektóre technologie jak wzbogacanie uranu, czy przetwarzanie wypalonego paliwa jądrowego, mogą mieć zastosowanie cywilne, ale również zostać użyte dla celów wojskowych. - Czy powinny one być więc dostępne dla wszystkich, czy tylko dla wybranych państw - i kto ma takie państwa wybierać? – pyta ekspert.

Małgorzata Pantke, Wirtualna Polska

Zobacz także
Komentarze (0)