HistoriaNajwiększe czołgi II wojny światowej

Największe czołgi II wojny światowej

Sowieckie IS-3, brytyjskie Centuriony i amerykańskie Pershingi były odpowiedzią na pojawienie się na polach bitew II wojny światowej niemieckich Tygrysów. Pod wieloma względami przewyższały słynne niemieckie czołgi, ich kariera zaczęła się jednak dopiero po zakończeniu wojny. I trwa do dziś. - Centuriony doskonale sprawdzały się nawet w walkach toczonych wiele lat później, w 1987 roku. W Republice Południowej Afryki podjęto w tym czasie nawet ich produkcję. Miejscowa wersja zbudowana na bazie Centurionów, nosząca nazwę Olifant, walczyła skutecznie przeciwko angolskim i kubańskim T-55 oraz T-62. Do dziś unowocześnione Olifanty służą w szeregach armii południowoafrykańskiej - pisze dr Tymoteusz Pawłowski w artykule dla WP.

Największe czołgi II wojny światowej
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons

W czasie II wojny światowej podstawowymi niemieckimi wozami bojowymi były: czołgi Pz IV, działa szturmowe StuG i niszczyciele czołgów Marder. Nazwy te jednak rzadko pojawiają się we wspomnienia alianckich i sowieckich żołnierzy. Dużo częściej wymienia się niemieckie czołgi Tygrysy, a przecież wyprodukowano dwadzieścia razy mniej niż egzemplarzy wspomnianej niemieckiej "wielkiej trójki". I chociaż zbudowano ich bardzo niewiele, chociaż stały się wyposażeniem zaledwie kilkunastu batalionów i trudno było spotkać je na polu walki - to właśnie Tygrysy wzbudzały u przeciwnika największy strach.

Gdy Tygrys pojawił się na froncie jesienią 1942 roku, był maszyną wyprzedzającą swoje czasy. O ile przeciwko Pz IV, Stugom i Marderom doskonale spisywały się i brytyjskie Cromwelle, i amerykańskie Shermany, i sowieckie T-34, to przez długi czas nie było żadnych czołgów porównywalnych z Tygrysami. Trzeba było je dopiero zaprojektować, zbadać, wyprodukować i wprowadzić do służby. Godny przeciwnik dla Tygrysów pojawił się wiosną 1945 roku - pod sam koniec wojny.

Amerykańska kopia

Jedynym, który zdołał jeszcze wziąć udział w walkach II wojny światowej, był amerykański czołg M26, nazwany Pershingiem (dla uczczenia amerykańskiego generała z czasów I wojny światowej). Początkowo miał być następcą Shermana, gdy jednak Brytyjczycy zdobyli dzięki Enigmie dane dotyczące Tygrysa - i przekazali je Amerykanom - nowy czołg postanowiono uzbroić niemal tak jak Tygrysa. Armata niemieckiego czołgu wywodziła się z działa przeciwlotniczego 8,8 cm, a Pershinga - z armaty przeciwlotniczej 90 mm. M26 miał być również opancerzony tak, aby mógł znieść wymianę ciosów z Tygrysem. Wymagania te sprawiły, że czołg ważył ponad 42 tony, a układ przeniesienia mocy - skrzynia biegów i sprzęgło - był bardzo awaryjny. Niemal dwa lata zajęło Amerykanom znalezienie właściwego rozwiązania i skierowanie go do produkcji. Co ciekawe, Niemcy też mieli kłopoty z układem przeniesienia mocy w Tygrysie, zamiast jednak opóźniać produkcję i szukać bezawaryjnych rozwiązań, skierowali czołg do produkcji, a później borykali się z
nieustannymi awariami.

Brytyjskim odpowiednikiem Pershinga była maszyna A41 Centurion. Jej idea pojawiła się w początkach 1943 roku: miał to być czołg z działem zdolnym do zniszczenia Tygrysa - wybrano znakomitą przeciwpancerną armatę 17-funtową (a wiec o kalibrze 76,2 mm) - i czołg o wystarczającym pancerzu do wytrzymania ostrzału z niemieckiej 8,8 cm. Od amerykańskiego Pershinga różnił się przede wszystkim mobilnością - Brytyjczykom nie zależało na rozwijaniu dużej prędkości, 35 km/h uważali za wystarczające (Pershing rozwijał 48 km/h).

Odpowiedź Stalina

Sowieci z kolei pracowali - odkąd w styczniu 1943 roku zdobyli Tygrysa - nad czołgiem IS-3. Jego dwaj poprzednicy rozczarowali sowieckie dowództwo: IS-1 uzbrojony został w armatę 85 mm - wywodzącą się z działa przeciwlotniczego - ale nie dorównującą, ani niemieckiej 8,8 cm, ani amerykańskiej 90 mm, ani brytyjskiej 17-funtówce. Pojawił się zatem IS-2, uzbrojony w armatę 122 mm - potężne działo artylerii ciężkiej, z oddzielnie ładowanym pociskiem i łuską, mogący jednak oddać raptem kilka strzałów na minutę. Jeśli jednak były one trafne - niszczyły Tygrysa. IS-2 uchodził jednak w sowieckim dowództwie za mało nowoczesny: miał wysoką sylwetkę i niewłaściwie - zdaniem Rosjan - ukształtowany pancerz. Rozpoczęto zatem opracowywanie czołgu IS-3: ze swoich poprzedników zachował jedynie silnik, podwozie i armatę: skonstruowano bardzo niską wieżę w kształcie soczewki, a kadłub ukształtowano w bardzo skomplikowany sposób, który według sowieckich inżynierów miał odbijać pociski wroga. Ważył ponad 46 ton i osiągał prędkość
37 km/h.

Czołg IS-3 w muzeum techniki wojskowej w czeskiej miejscowości Lešany fot. Wikimedia Commons

IS-3 nie zdążył trafić na front: pierwszy egzemplarz opuścił fabrykę tuż po zakończeniu wojny w Europie, a jego debiutem był udział w defiladzie zwycięstwa, we wrześniu 1945 roku. W II wojnie światowej nie zdążyły wziąć udział także brytyjskie Centuriony - chociaż kilka egzemplarzy wysłano przeciw Niemcom, to na front dotarły tuż po kapitulacji III Rzeszy. Do Niemców strzelały jedynie działa amerykańskich Pershingów.

Warto podać kilka dat i liczb, żeby ułatwić zrozumienie, jak skomplikowanym przedsięwzięciem jest wprowadzenie nowego czołgu do akcji: w grudniu 1944 roku wydano rozkaz o wysłaniu Pershingów do Europy, pierwsze z nich dotarły tam w styczniu, a przed majem wyładowano ich 310 sztuk. Jednak jedynie 20 egzemplarzy spośród nich trafiło do jednostek frontowych, a pierwsza walka odbyła się 25 lutego.

Nie była zbyt szczęśliwa: Pershing nazwany "Fireball" dostał się w zasadzkę ogniową i otrzymał trzy strzały od przyczajonego Tygrysa. Pierwszy pocisk przebił pancerz "Fireballa" (polegli celowniczy i ładowniczy), drugi zniszczył działo, a trzeci odbił się od pancerza wieży. "Fireball" został jedynie uszkodzony i po kilku dniach spędzonych w warsztacie wrócił na front. Gorsze były losy zwycięskiego w tym pojedynku ogniowym Tygrysa: podczas odjeżdżania z placu boju spalił sprzęgło i został porzucony przez załogę...

Lepsze od Tygrysów

W kolejnych pojedynkach Pershing udowodnił swoje przewagi nad Tygrysami i innymi niemieckimi czołgami. Najbardziej znana jest walka Pershinga stoczona 6 marca w ruinach Kolonii, gdy niemiecka Pantera - uchodząca za czołg równie dobry, jeśli nie lepszy od Tygrysa, zatrzymała tam natarcie Shermanów. Sprowadzony na pomoc Pershing trzema pociskami zniszczył wroga, a cały pojedynek został nakręcony przez amerykańską czołówkę filmową i można go obejrzeć w internecie.

Koniec II wojny światowej oznaczał koniec kariery jedynie dla Tygrysa. Zarówno Pershing, jak i Centurion oraz IS-3 brały udział w kolejnych wojnach. Najskromniejszy udział przypadł w nich czołgowi sowieckiemu. Okazało się bowiem, że jego zalety - niska sylwetka, mała wieża - nie do końca były zaletami. Załoga miała mało miejsca i walka - szczególnie dłuższa - była dla niej bardzo trudna. Równie mało miejsca przeznaczono dla paliwa - zasięg był więc dość skromny. W małym kadłubie brakowało miejsca na amunicję, a ciasno upakowany silnik i układ przeniesienia mocy był trudny w naprawie (a psuł się dość często). W dodatku okazało się, że pancerz ukształtowany w "nos szczupaka" wcale nie jest odporniejszy od innych, nie wyglądających tak spektakularnie, ale równie skutecznych (i dających dużo miejsca załodze). Doszło do tego, że w kilka lat po wojnie za bardziej wartościowy czołg uważano IS-2.

Z kolei zarówno Pershing, jak i Centurion okazały się całkiem skutecznym narzędziem bojowym. Walczyły w czasie wojny w Korei, ale tam ich przeciwnikami były przede wszystkim T-34 - dużo lżejsze od nich czołgi sowieckiej produkcji. W relacjach z wojny koreańskiej próżno szukać nazwy M26 Pershing - nie oznacza to jednak, że czołgi te przestały jeździć. Zdecydowano się bowiem poddać je wymianie silników i nadać nową nazwę: M46. Zmieniono również patrona - został nim bohater II wojny światowej, generał George Patton. Kolejnej wersji produkcyjnej zmieniono wieżę i nadano nazwę M47 Patton, a jeszcze jednej - M48 Patton. M48 ważył już ponad 48 ton, miał nieco grubszy pancerz, lepsze przyrządy celownicze, ale wciąż uzbrojony był w działo 90 mm. Jego wersję uzbrojoną w armatę 105 mm nazwano M60 Patton i wyprodukowano w liczbie 15 tys. egzemplarzy (tyle samo co jego poprzedników od czasów M26). Jeszcze nie tak dawno temu M60 służył Amerykanom jako podstawowy czołg w Korpusie Piechoty Morskiej i wciąż pozostaje w
służbie tak wielu państw, że trudno wymienić nawet najważniejszych użytkowników. Setki M48 są wciąż wyposażeniem - m.in. - sił zbrojnych Izraela, Grecji, Turcji i Tajwanu, a M47 służy już jedynie w armii irańskiej.

Centuriony w RPA

Centurion przechodził równie poważne zmiany, co i Pershing/Patton, nie wpłynęły one jednak na jego nazwę. Wersja Centurion Mk 3 nosiła armatę 20-funtową (84 mm), a wersja Mk 7 - armatę 105 mm (tę samą, co M60). I to chyba właśnie Centurion był najlepszym spośród opisywanej trójki czołgów. Centuriony - których produkcja przekroczyła liczbę 4400 sztuk - walczyły u boku M48 w Wietnamie, a przeciwko nim - w wojnach pomiędzy Indiami i Pakistanem. Indyjskie Centuriony okazały się lepsze niż pakistańskie Pattony: w dwudniowej bitwie pod Asal Uttar, stoczonej we wrześniu 1965 roku, 45 Centurionów wspieranych przez 90 lżejszych czołgów rozbiło 180 Pattonów wspieranych przez 45 lżejszych maszyn: a kosztem 10 Centurionów zniszczono ponad 70 Pattonów. Jeszcze skuteczniejsze okazały się Centuriony w rękach Izraelczyków, szczególnie w wojnie Yom-Kippur, gdy niespełna 100 izraelskich maszyn powstrzymało i rozbiło syryjski atak 700 czołgów. Na uwagę zasługuje fakt, że Syryjczycy walczyli T-55 oraz T-62, a więc czołgami
sowieckiej produkcji, dużo nowocześniejszymi następcami IS-3. W tej wojnie walczyły również - po stronie egipskiej - sowieckie IS-3. Nie było ich zbyt wiele, bowiem większość z ponad 100 sprowadzonych, stracono już w 1967 roku, podczas wojny sześciodniowej. Egipcjanie stracili w niej 73 IS-3 - większość od ognia armat 90 mm czołgów M48.

Centuriony doskonale sprawdzały się nawet w walkach toczonych wiele lat później, w 1987 roku. W Republice Południowej Afryki podjęto w tym czasie nawet ich produkcję. Miejscowa wersja zbudowana na bazie Centurionów, nosząca nazwę Olifant (czyli słoń), walczyła skutecznie przeciwko angolskim i kubańskim T-55 oraz T-62. Do dziś unowocześnione Olifanty służą w szeregach armii południowoafrykańskiej.

Południowoafrykański czołg Olifant - zmodyfikowana wersja brytyjskiego Centuriona fot. Wikimedia Commons

Najkrócej trwała służba IS-3. Wyprodukowano też ich najmniej - wraz z następcami około 3000 sztuk. Po 1967 większość z IS-3 stała się nieruchomymi punktami oporu nad granicą z Chinami, ale po rozpadzie Związku Sowieckiego zostały one opuszczone i zdewastowane. Podobny los spotkał następcę IS-a - czołg T-10. Początkowo nazywał się on zresztą IS-10, ale po śmierci Stalina (IS to monogram oznaczający Iosif Stalin), pozbyto się kłopotliwego patrona. Być może to właśnie wybór patronów decyduje o losach czołgów?

dr Tymoteusz Pawłowski dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta
historiaczołgpershing
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)