Największa afera w III RP
Największa afera w III RP - w taki sposób
wielu polityków określa to, co dzieje się wokół ujawnionych
wczoraj notatek relacjonujących spotkanie Jana Kulczyka z
Władimirem Ałganowem, pisze "Rzeczpospolita". Inni mówią jeszcze
mocniej.
Ta afera może zmieść ze sceny całą obecną elitę polityczną - twierdzi jeden z rozmówców "Rzeczpospolitej". - Wszystko wskazuje na to, że notatki to zaledwie wierzchołek góry lodowej, a teraz należy spodziewać się dalszego "nurkowania" i kolejnych sensacji - dodaje.
Wszyscy zgadzali się, że to prezydent Aleksander Kwaśniewski najbardziej straci na całej sprawie. Znalazł się w centrum wydarzeń i ze swojego obecnego położenia nie ma dobrego wyjścia. Tym bardziej że z notatek wprost wynika, że wymieniony w notatce "pierwszy" to on, analizuje "Rzeczpospolita".
- Prezydentowi zaszkodziło już samo zestawienie go z nazwiskiem Ałganow. Teraz trudno się spodziewać, że opozycja przyjmie tłumaczenia Kulczyka, że nie powoływał się na "pierwszego" lub tłumaczenia prezydenta, że jeśli nawet się powoływał, to bezpodstawnie. A gdy np. okaże się, że podczas wizyty w Rosji prezydent nakłaniał firmy rosyjskie do inwestowania w Polsce, wszyscy będą to interpretować jako sprzyjanie sprzedaży Rafinerii Gdańskiej firmie Łukoil - przekonuje prominentny polityk partii wspierającej rząd.
Jakie będą tego polityczne skutki dla Kwaśniewskiego? Afera może być kresem jego marzeń o patronowaniu nowej lewicowej formacji, o czym ostatnio w sejmowych kuluarach znów się mówi. Może utrudnić mu też działania, zmierzające do pojednania dwóch lewicowych partii - SLD i SdPl.
Te same powody mogą wyeliminować Kwaśniewskiego jako politycznego "ojca" kandydata na swojego następcę, popartego przez całą lewicę. Pod znakiem zapytania może też stanąć jego ewentualna kariera międzynarodowa po zakończeniu kadencji (ostatnio znów zaczęto spekulować na temat możliwości objęcia przez Kwaśniewskiego nawet fotela sekretarza generalnego ONZ)
.
Czy skutki tego trzęsienia ziemi dotkną też rządu Belki? Było to widać już w ostatni piątek, kiedy sprawa notatek omal nie doprowadziła do przesunięcia głosowania wotum zaufania dla rządu. Jednak mimo że osłabiony aferą prezydent nadal patronuje rządowi, to kalendarz polityczny jest już ustalony i wybory odbędą się najpewniej na wiosnę. Zburzyć mogłyby go jedynie kolejne, jeszcze mocniejsze rewelacje w tej sprawie, pisze na łamach "Rzeczpospolitej" Piotr Śmiłowicz. (PAP)