Najsłynniejsi polscy szpiedzy i agenci wywiadu
W naszym wywiadzie nie brakowało agentów, którzy mogą aspirować do miana "polskich Jamesów Bondów"
Polski James Bond i inne asy naszego wywiadu - zdjęcia
"Gdy chcesz atakować armię, oblegać miasto lub zabić kogoś, musisz najpierw zdobyć wiedzę o broniących generałach, ich gościach, strażnikach ich bram i ich sługach. Niech zajmą się tym twoi szpiedzy" - twierdził już 500 lat przed Chrystusem Sun Tzu, jeden z największych starożytnych myślicieli Dalekiego Wschodu i autor najstarszego na świecie podręcznika sztuki wojennej. Do dziś w tej kwestii nie zmieniło się nic, bo to właśnie agenci wywiadu są oczami i uszami wszelkich instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa.
Również Polska w swej historii może poszczycić się asami wywiadu, których akcji nie powstydziłby się nawet sam James Bond. Zwłaszcza w czasie II wojny światowej polski wywiad należał do jednego z najlepszych na świecie. Zazdrościli nam go Francuzi, a Brytyjczycy nie mogli wyjść z podziwu. Nic dziwnego, bowiem w czasie wojny niemal połowa materiałów brytyjskiego wywiadu stanowiły informacje przekazywane przez polskich agentów.
Oto subiektywny przegląd najsłynniejszych polskich szpiegów i asów wywiadu, którzy na trwałe (choć nie wszyscy do końca pozytywnie) zapisali się w polskiej historii.
(PAP, "Wprost", WP.PL/tbe)
Jerzy Sosnowski
Można śmiało rzec, że Jerzy Sosnowski był "Jamesem Bondem" II RP. Przystojny bohater wojenny (czterokrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych), uczestnik międzynarodowych wyścigów konnych i lotnik, w 1926 roku został polskim szpiegiem w Berlinie. W Niemczech odgrywał rolę niechętnego Józefowi Piłsudskiemu zamożnego barona polskiego pochodzenia - Rittera von Nalecza.
Jak opisywał polskiego szpiega "Wprost", dzięki urokowi, pozycji społecznej i pieniądzom, Sosnowski zwerbował kilkadziesiąt agentek, z których większość była jego kochankami. Dostarczył polskiemu wywiadowi m.in. informacji dotyczących nowych niemieckich broni, współpracy militarnej Niemiec i ZSRR oraz plan wojny z Polską. Był tak dobry, że jego zwierzchnicy w Polsce podejrzewali go, iż jest podwójnym agentem, pracującym dla Abwehry.
Liczne romanse doprowadziły w końcu do jego zguby, gdy dwie kobiety doniosły na niego z zazdrości. Zdradził go również polski współpracownik niemieckiego wywiadu. Aresztowany przez Gestapo w 1934 roku, dwa lata później wymieniono go na siedmiu agentów Abwehry. W kraju powróciły pytania, co do jego lojalności. Ostatecznie został oskarżony o zdradę i skazany w 1939 roku na 15 lat więzienia. Dzisiaj historycy wątpią w słuszność tamtego wyroku.
W wyniku zawieruchy wojennej Sosnowski z polskiego więzienia trafił do celi radzieckiej na okrytej ponurej sławą Łubiance. Tam został zwerbowany przez wywiad sowiecki i do końca wojny był agentem Moskwy. Zginął w tajemniczych okolicznościach w 1944 lub 1945 roku, najprawdopodobniej na terenie Warszawy.
Polski wywiad w czasie II wojny światowej
W czasie II wojny światowej polski wywiad należał do najlepszych w całym alianckim obozie. Dość powiedzieć, że - jak przypominał "Wprost" - aż 44 proc. materiałów brytyjskiego wywiadu podczas wojny stanowiły informacje przekazywane przez polskich agentów. W połowie 1943 roku nasze służby dysponowały 30 siatkami szpiegów w okupowanych i neutralnych państwach Europy.
Skuteczność i rozmach naszych operacji wywiadowczych opisał prof. Keith Jeffery w książce "MI6: The History of the Secret Intelligence Service". Dowiadujemy się z niej, że jedną z najbardziej "produktywnych siatek" prowadził Zdzisław Piątkiewicz (ps. Lubicz) na południu Francji administrowanej przez kolaboranckie władze Vichy. Nawet emigracyjny rząd tzw. Wolnych Francuzów w Londynie pękał z zazdrości, skarżąc się brytyjskim władzom, że polski wywiad ma większe prawa niż on i że pozwala sobie na werbunek francuskich agentów.
W Bordeaux z kolei działał agent o pseudonimie Doktor, który przewodził grupie śledzącej ruchy niemieckich okrętów podwodnych. Zawiadywał też siatką "Italie", przekazującej informacje o przemieszczaniu się hitlerowskich wojsk włoskimi kolejami. To właśnie dzięki jej doniesieniom Brytyjczycy dowiedzieli się o szykowanej przez III Rzeszę inwazji na Afrykę.
Na zdjęciu: Winston Churchill w towarzystwie gen. Władysława Sikorskiego wizytuje jednostkę Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Polski wywiad w czasie II wojny światowej
W Związku Radzieckim w latach 1941-42 działał płk Leon Bortnowski, który z własnej inicjatywy zaproponował brytyjskiemu wywiadowi przekazywanie informacji na temat Sowietów uzyskanych dzięki własnej sieci i od polskich jeńców wojennych uwolnionych z łagrów.
W grudniu 1941 roku Bortnowski przerzucił do Londynu autentyczne dokumenty sowieckiego sztabu generalnego na temat Turcji, Afganistanu i Indii, dowodzące, że Rosjanie byli dobrze zorientowani w działaniach Brytyjczyków w tych krajach. Otrzymał za to specjalne podziękowanie.
Innym wykazującym się agentem był operujący w Szwajcarii - pod przykrywką zastępcy konsula polskiego w Bernie - mjr Szczęsny Chojnacki. Prowadzona przez niego siatka miała nawet dojście do sztabu samego Adolfa Hitlera.
Krystyna Skarbek (Christine Granville)
Miała wszystko, czego potrzebuje dobra agentka wywiadu - urodę, inteligencję i talent do języków obcych; potrafiła zachować zimną krew i jak mało kto umiała wtopić się w tłum. Jak przypomina tygodnik "Wprost", w Londynie nazywali ją "ulubioną agentką Churchilla". Taka była Krystyna Skarbek, która w czasie II wojny światowej pracowała dla brytyjskiego wywiadu w całej Europie.
Gdy wybuchła wojna, Skarbek przedostała się do Londynu, gdzie zaciągnęła się do SOE, agencji powołanej do dywersji na niemieckich tyłach. Przyjęła pseudonim Christine Granville, którego zresztą po wojnie zaczęła używać jako prawdziwego nazwiska. W pierwszych latach wojny działała m.in. na Węgrzech, Jugosławii, Bliskim Wschodzie i oczywiście w Polsce. W 1944 roku w okupowanej Francji uratowała trzech brytyjskich agentów SOE. W czasie powstania warszawskiego bezskutecznie składała prośby o przerzut do Polski.
Po zakończeniu wojny brytyjski wywiad nie widział dla niej miejsca w swoich szeregach. Skarbek zarabiała na życie pracując jako pokojówka, telefonistka, sprzedawczyni i stewardessa na statkach pasażerskich. W tym czasie poznała twórcę postaci Jamesa Bonda - Iana Fleminga, z którym wdała się w trwający blisko rok romans. Spekuluje się, że Fleming wzorował się właśnie na niej tworząc postać Vesper Lynd do swej pierwszej powieści o Bondzie - "Casino Royale".
Skarbek zginęła tragicznie, zasztyletowana przez Dennisa Muldowney'a, którego oświadczyny wcześniej odrzuciła. Jak przypomina "Wprost", gdy została zamordowana, okazało się, że król Jerzy V przyznał jej Order Imperium Brytyjskiego i Medal św. Jerzego, a Francuzi odznaczyli ją m.in. Krzyżem Wojennym.
Ryszard Kukliński
Postać pułkownika Ryszarda Kuklińskiego do dziś wzbudza w Polsce wiele kontrowersji i rozpala dyskusje pełne skrajnych emocji. Jedni uważają go za bohatera, który ratował ojczyznę przez zagładą nuklearną i radziecką interwencją. Inni wypominają mu złamaną przysięgę i zdradę kraju.
Ryszard Kukliński był oficerem Ludowego Wojska Polskiego, który na początku lat 70. nawiązał współpracę z CIA - jak twierdził później, zrobił to pod wpływem masakry Wybrzeża w grudniu 1970 roku. Przez 10 lat przekazał na Zachód ponad 40 tys. stron niejawnych dokumentów dotyczących PRL, ZSRR i Układu Warszawskiego. Szczególnie cenne informacje dostarczał od 1976 roku, gdy stanął na czele Oddziału Planowania Strategicznego i został bliskim współpracownikiem gen. Wojciecha Jaruzelskiego.
Jedną z najważniejszych wiadomości przekazał w 1980 roku - chodziło o plany wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Niedługo potem, przy pomocy CIA Kukliński wraz z rodziną uciekł z USA. Trzy lata później, w 1984 roku, sąd wojskowy w Warszawie zaocznie skazał go na karę śmierci za "dezercję i zdradę" i zarekwirował jego mienie. Pułkownik do Polski mógł wrócić dopiero w 1997 roku, gdy go zrehabilitowano, a kolejne śledztwo w jego sprawie umorzono.
Dlaczego Kukliński zdecydował się na szpiegowanie dla Amerykanów? Zdawał sobie sprawę, że w przypadku wybuchu III wojny światowej, Polska, jako kraj przerzutowy dla wojsk sowieckich, zostanie zrównana z ziemią przez NATO-wską broń nuklearną. Pułkownik uznał, że dostarczając Waszyngtonowi plany operacyjne Układu Warszawskiego, przyczyni się do powstrzymania radzieckiej inwazji na Zachód, bo wytrąci Moskwie z rąk element zaskoczenia. Spory o to, czy postąpił słusznie, prawdopodobnie nigdy nie znajdą jednoznacznego rozstrzygnięcia.
Na zdjęciu: Pułkownik Ryszard Kukliński i generał Wojciech Jaruzelski w lutym 1980 roku.
Marian Zacharski
O ile prezentowany wcześniej Jerzy Sosnowski mógł aspirować do tytułu "Bonda II RP", to Marian Zacharski powszechnie uważany jest za "Bonda PRL-u". Szpiegując w USA od 1975 roku, zdobył tajne informacje dotyczące największych tajemnic z zakresu obronności Stanów Zjednoczonych.
W wyniku jego działalności służby wywiadowcze PRL uzyskały m.in. dokumentację techniczną systemów radarowych myśliwców F-14, F-15, F-16, F-18, bombowca strategicznego B-1, systemu sonarowego dla okrętów podwodnych, dokumentację ulepszonej rakiety ziemia-powietrze Hawk i plany pocisków rakietowych Phoenix i Patriot.
W 1981 Zacharski został zdekonspirowany przez Polaka pracującego w ONZ Jerzego Korycińskiego, który zbiegł i poinformował FBI o działalności polskiego wywiadu w USA. Szpieg został skazany na dożywocie, ale cztery lata później, po wymianie na 25 współpracowników wywiadu amerykańskiego więzionych w krajach bloku wschodniego, powrócił do Polski.
Zacharski był agentem z powołania, do końca lojalnym PRL. W więzieniu FBI łamało go, oferując mu wolność w zamian za współpracę, lecz nie uległ tym próbom. Nie zdradził też żadnych tajemnic państwowych. Jak sam tłumaczył, jednym z motywów, którymi kierował się wstępując do służb, był patriotyzm.
Zapytany kiedyś, dlaczego odrywa działalność oficera wywiadu Polski, która wówczas była uzależniona od sowieckiej Rosji, od oceny moralnej, Zacharski odpowiedział, że "w służbach wywiadowczych nie należy szukać ludzi, którzy są pilnymi uczniami podręczników etyki i moralności".
Na zdjęciu: Marian Zacharski w styczniu 1996 roku
Zenon Kuchciak
Byli już "Bondowie" II RP i PRL-u, pora na odpowiednika słynnego brytyjskiego szpiega w III RP. W drugiej połowie lat 90. taki przydomek zyskał Zenon Kuchciak, który co prawda nie był człowiekiem służb, ale mógł się pochwalić sukcesem, którego nie powstydziłby się nawet najlepszy agent wywiadu.
Kuchciak, dyplomata i urzędnik MSZ, w latach 1995-1997 reprezentował Polskę w Grupie Wsparcia OBWE w Czeczenii. To wtedy wsławił się odnalezieniem i zwolnieniem pięciu polskich obywateli porwanych w Czeczenii. Dzięki tej akcji, media okrzyknęły go "polskim Jamesem Bondem", a władze uhonorowały Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Gdy ponad dekadę później, talibowie porwali w Pakistanie polskiego inżyniera Piotra Stańczaka, ministerstwo spraw zagranicznych znów sięgnęło po Kuchciaka. Dyplomata udał się do Afganistanu i Pakistanu ze specjalną misją negocjacyjną, jednak tym razem historia nie miała szczęśliwego zakończenia. Polaka nie udało się uwolnić. Został zabity przez talibów na początku 2009 roku.
Na zdjęciu: Zenon Kuchciak odbiera order z rąk ministra spraw zagranicznych Bronisława Geremka.
Aleksander Makowski
O Aleksandrze Makowskim głośno zrobiło się po upublicznieniu raportu WSI na początku 2007 roku. W PRL uznawany był za jednego z najzdolniejszych oficerów polskiego wywiadu, później jednak przeszedł do wydziału zwalczającego "Solidarność", przez co został negatywnie zweryfikowany w 1990 roku.
Makowski trafił do biznesu i zaczął robić interesy w Afganistanie. Tam nawiązał liczne kontakty i zdobywał cenne informacje, które później przekazywał polskim służbom. Najbardziej sensacyjne dane dotyczyły miejsc pobytu i możliwości zabicia Osamy bin Ladena, jeszcze przed zamachami z 11 września 2001 roku. Tak przynajmniej twierdzi Makowski w napisanej przez siebie książce.
Szpieg trafił do raportu WSI za najbardziej spektakularną operację polskich służb ujawnioną przez Macierewicza, a opatrzoną kryptonimem "Zen". Makowski miał mówić m.in. o możliwości ujęcia w niej lidera Al-Kaidy. Według raportu, agent dopuścił się mistyfikacji. "W sprawie 'Zen' służby, działając na zlecenie hochsztaplera, okradały państwo polskie i były gotowe narazić polskich żołnierzy i zwierzchników sił zbrojnych na najwyższe niebezpieczeństwo i międzynarodową kompromitację" - napisano.
Jednak Radosław Sikorski ujawnienie akcji nazwał "ciężkim błędem". Według niego ewentualny sukces "byłby tak ważny, że usprawiedliwiłby zaangażowanie osób wątpliwego autoramentu". Sam Makowski zaskarżył raport do sądu i zażądał przeprosin od prezydenta, premiera oraz MON za ujawnienie jego danych. We wrześniu sąd w pierwszej instancji nakazał resortowi obrony przeprosić agenta.
Na zdjęciu: Aleksander Makowski w sądzie, sierpień 2012.