Najpierw tsunami, teraz epidemia?
Wojsko i tysiące ratowników, w tym wielu wolontariuszy, walczą z czasem, by nie dopuścić do wybuchu epidemii na terenach dziesięciu państw Azji Południowej i Południowo-Wschodniej, nawiedzonych w niedzielę przez trzęsienie ziemi i powstrząsową wysoką falę morską - tsunami - informują agencje.
Wysiłki pracujących w miejscach tragedii ratowników komplikuje tropikalna pogoda. Na ulicach zdewastowanych przez 10-metrową tsunami miast prowincji Aceh, na północnym krańcu indonezyjskiej Sumatry, zalegają stosy ciał - w większości niezidentyfikowanych. W prowincji prawdopodobnie zginęło do 25 tysięcy ludzi. Do wielu miast służby ratownicze nadal nie mogą dotrzeć.
Według dziennika "Financial Times", tsunami zmiotła z powierzchni ziemi ponad 75% domów w Meulaboh; nad miastem unosi się odór rozkładających się ciał. Wojsko składa ciała w masowych grobach. W stolicy prowincji, Banda Aceh, na stadionie sportowym nadal zalega ponad tysiąc ciał kibiców, których żywioł zaatakował w czasie meczu.
Miliony ludzi bez dachu nad głową
Podobnie dramatyczna sytuacja panuje na Sri Lance - od półwyspu Dżafna na północy po popularne turystyczne miejscowości na wschodzie wyspy (dawnego Cejlonu). Fala o wysokości sześciu metrów zmiotła całe wsie i osiedla w okręgach Muttur i Trinkomali. Z godziny na godzinę rośnie tam liczba ofiar - według ostatnich danych zginęło ponad 12 tys. osób. Miliony mieszkańców nie mają dachu nad głową.
W Indiach fale tsunami zaatakowały południowe wybrzeża, głównie w stanie Tamilnadu. Ucierpiał Madras. Najwięcej ofiar śmiertelnych jest jednak na archipelagu Wysp Andamańskich i Nikobarów, gdzie zginąć miało ponad pięć tysięcy ludzi.
W Tajlandii najbardziej ucierpiały turystyczne miejscowości jak Krabi i Phang Nga oraz wyspy Phuket i Phi Phi. Wśród 990 - według oficjalnych danych - ofiar śmiertelnych jest wielu zagranicznych turystów. Naoczni świadkowie opowiadają o ciałach zalegających plaże, leżących pod gruzami domów i hoteli, a także rzuconych przez fale na wierzchołki palm. O wielkim szczęściu można mówić dwuletni chłopczyk znaleziony na środku drogi. Jasnowłose dziecko nie mówi, nie wiadomo więc, kim jest i co stało się z jego rodzicami. Z niewielkimi obrażeniami trafił do szpitala.
Ranni zagraniczni turyści przewożeni są z południa Tajlandii wojskowym mostem powietrznym do Bangkoku - wielu wymaga hospitalizacji. W szpitalu umieszczono m.in. czterech polskich turystów.
Zwłoki i zatruta woda
W całym regionie ludziom, którzy przeżyli uderzenie tsunami, brakuje wody pitnej i leków; zniszczonym obszarom grożą obecnie epidemie. Szef Biura ONZ ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA) Jan Egeland wskazał na dwa największe źródła zagrożenia: zatrute wody spływające po tsunami z zalanych terenów i tysiące ludzkich zwłok w stanie rozkładu. Egeland ostrzegł że największe zagrożenie to tyfus, malaria, biegunki.
Jak informuje wtorkowy "Financial Times", zaniepokojenie wyraża również Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Wzywa do rezygnacji z zaplanowanych podróży turystycznych do krajów tego regionu, ostrzegając, że ze względu na zagrożenie epidemiami wyjazd jest wyrazem braku rozwagi.