Najpierw szpital musi zbadać, kto „śledzi” policjanta

Najpierw szpital musi zbadać, kto „śledzi” policjanta

Najpierw szpital musi zbadać, kto „śledzi” policjanta
Źródło zdjęć: © rp.pl | rp.pl
11.12.2014 10:00, aktualizacja: 17.12.2014 11:54

Komisja lekarska nie może orzec o niezdolności policjanta do służby, tylko z uwagi na podejrzenie u niego manii prześladowczej, bez przeprowadzenia badań szpitalnych - stwierdził WSA w Krakowie.

Z troski komendanta

Wojewódzka Komisja Lekarskiej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych uznała funkcjonariusza za niezdolnego do służby w Policji z uwagi na podejrzenie u niego manii prześladowczej. Mężczyzna do badania komisyjnego został skierowany przez swojego przełożonego, w związku z poważnymi problemami w służbie i reakcją otoczenia. Z załączonej dokumentacji wynika, że badany był agresywny, miał problemy ze snem, uważał, że jest śledzony przez nieznane osoby. Wcześniej, przed badaniem komisyjnym nie był leczony psychiatrycznie.

Policjant odwołał się do Okręgowej Komisja Lekarska Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, informując, że będzie hospitalizowany w Oddziale Psychiatrycznym celem ostatecznej diagnozy. Jednak do czasu wizyty na komisji nie okazał dowodów hospitalizacji.

Okręgowa komisja podtrzymała orzeczenie niższej instancji stwierdzające zespół urojeniowy o strukturze paranoicznej, nadciśnienie tętnicze, przebyte skręcenie stawu skokowego prawego, otyłość, przebyty uraz głowy z raną twarzy oraz stłuczenie i naderwanie barku prawego.

Na badaniu potwierdzono, że funkcjonariusz jest zdolny do pracy, ale zaliczono go do trzeciej grupy inwalidzkiej. Potwierdzono również, że konieczna jest diagnostyka psychiatryczna w warunkach szpitalnych. Członkowie komisji w wydanym orzeczeniu zmienili tylko datę początku inwalidztwa i termin badania kontrolnego.

Takie ustalenia spotkały się ze skargą do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie.

Mężczyzna zarzucił organom niepodjęcie czynności niezbędnych do dokładnego wyjaśnienia stanu faktycznego oraz pozbawienie go prawa do hospitalizacji. W jego ocenie brak było przesłuchań świadków i członków rodziny na okoliczność występowania objawów urojeniowych, nie przeprowadzono pod tym kątem obserwacji i specjalistycznych testów w szpitalu. W sprawie ograniczono się wyłącznie do badań komisji, które i tak nie zostały udostępnione do wglądu badanemu.

Policjant zwrócił również uwagę na naruszenie przepisów o prawach pacjenta, poprzez pozbawienie go przywilejów świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom aktualnej wiedzy medycznej oraz uniemożliwienie dostępu do dokumentacji medycznej, a w szczególności do opinii psychiatryczno-psychologicznej, pisanych testów, notatek służbowych, co w konsekwencji pozbawiło go prawa do obrony przed utratą pracy. Dodał, że ma na utrzymaniu niepracującą żonę i dwoje nieletnich dzieci.

Mężczyzna podkreślił również, iż oba orzeczenia oparto na dokumentacji, w żaden sposób nieuzasadniającej stwierdzenia choroby psychicznej. Z karty skierowania na badania lekarsko-specjalistyczne wynikało, że stopień znerwicowania jest poniżej średniej. Brak było jakiejkolwiek wzmianki o stwierdzeniu choroby psychicznej, a nawet w przypadku wątpliwości, badający lekarz nie zasugerował, że występują u niego objawy stwierdzonego zespołu urojeniowego o strukturze paranoicznej.

Podejrzane samochody

W odpowiedzi na skargę Okręgowa Komisja Lekarska Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wyjaśniła, że funkcjonariusz został zdiagnozowany przez wykwalifikowanego psychiatrę o długoletnim stażu pracy oraz znającym specyfikę służb mundurowych. Natomiast komisja nie może negować jego rozpoznania, gdyż nie leży to w jej kompetencji Komisji.

Organ stwierdził, że o manii prześladowczej świadczą zeznania świadków oraz rodzinny, co zostało potwierdzone notatkami służbowymi. W przestawionej przez przełożonego dokumentacji widniał również spis numerów rejestracji i marek samochodów, mających rzekomo śledzić policjanta.

Komisja dodała również, iż funkcjonariusz mimo że otrzymał trzecią grupę inwalidzką, to jednak nie został pozbawiony środków na utrzymanie i może wciąż podjąć pracę gdzie indziej, nie kolidującą z otrzymaną rentą.

Organ wyjaśnił, że policjant nie został pozbawiony prawa do hospitalizacji. Wciąż może się na nią udać, a po obserwacji może sam zwrócić się o ponowne skierowanie na Komisję.

Jeden psychiatra, to za mało

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie 2 grudnia 2014 roku uchylił oba orzeczenia komisji lekarskich. WSA stwierdził, iż przy ich wydawaniu doszło do naruszenia przepisów postępowania, które mogło mieć istotny wpływ na wynik sprawy. Przede wszystkim uchybiono jednej z kardynalnych zasad postępowania administracyjnego, w myśl której organ administracji jest zobowiązany każdorazowo dążyć do dokładnego wyjaśnienia stanu faktycznego sprawy w zakresie niezbędnym do jej załatwienia, mając na względzie nie tylko interes społeczny, ale i słuszny interes obywateli.

Wskazał iż z wykazu chorób i ułomności zawartego w rozporządzeniu Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie właściwości i trybu postępowania komisji lekarskich podległych Ministrowi Spraw Wewnętrznych wynika, że rozpoznanie ustala się na podstawie odpisu historii choroby z zakładu psychiatrycznego. Tymczasem akta sprawy nie zawierają historii choroby skarżącego z zakładu, a z treści orzeczeń wynika, że funkcjonariusz "nie był leczony psychiatrycznie przed badaniem komisyjnym". Nadto wymogu tego nie spełnia oparcie ustaleń o opinię specjalisty psychiatry, sporządzone w wyniku badania przeprowadzonego w poradni zdrowia psychicznego.

Stwierdzenie przez komisję lekarską całkowitej niezdolności do służby stanowi więc podstawę do rozwiązania z policjantem stosunku służbowego i wymaga szczegółowego uzasadnienia i bezwzględnej pewności co do stawianych hipotez (III SA/Kr 1180/14).

Wyrok jest nieprawomocny. Przysługuje na niego skarga do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także