Najdroższe leki - tylko w Polsce!
Powstał polski bermudzki trójkąt farmaceutyczny, w którym giną pieniądze pacjentów. Jego granice - przy bierności urzędników państwowych - wyznaczają interesy wielkich koncernów, lekarzy i aptekarzy. Efekt? Polacy płacą za leki na receptę półtora razy więcej niż Włosi, Grecy, Francuzi czy Belgowie. Ceny 25 najpopularniejszych preparatów przepisywanych przez lekarzy są u nas średnio o 4% wyższe niż w UE. Jeśli uwzględnimy siłę nabywczą naszych pensji, mamy po Łotwie najdroższe farmaceutyki wśród 25 państw poszerzonej Unii!
Na początku lat 90. Kowalski wydawał na leki równowartość 25 euro; półtora roku temu - już 73 euro. Rośnie nie tylko popyt na leki, ale wzrastają też ich ceny mimo drakońskich państwowych regulacji (urzędowe ceny, urzędowe marże, listy refundacyjne itp.), podobnych zresztą do rozwiązań stosowanych na świecie. Fiskus twierdzi wszakże, iż od 2000 r. koncerny farmaceutyczne niezgodnie z przepisami zawyżały na granicy ceny importowanych leków. Oznaczałoby to, że naciągały Polaków podwójnie: raz jako pacjentów nabywających droższe medykamenty w aptekach; drugi raz jako podatników finansujących państwowy system refundacji leków (im wyższa ich cena, tym większe dopłaty z budżetu). Ministerstwo Zdrowia wskazuje, że z powodu zakupu drogich leków rosły także koszty leczenia szpitalnego. Kwota możliwych sankcji wobec około 80 firm wynosi - według rządowych szacunków - 5-8 mld zł.
Ale winę za drożyznę w Polsce ponosi przede wszystkim rząd, bo przecież wszelkie firmy, włącznie z koncernami farmaceutycznymi, mają święte prawo maksymalizować zyski. Inna rzecz, że nasz system wystawiania recept oraz tworzenia listy refundacyjnej to zachęta do korumpowania urzędników i lekarzy. Szczegóły polityki lekowej państwa ustala u nas kilkunastu urzędników Ministerstwa Zdrowia oraz Narodowego Funduszu Zdrowia.
Miliard z kieszeni
Według IMS Health (firmy będącej swoistym urzędem statystycznym branży farmaceutycznej), importerzy zagranicznych leków do Polski zainkasowali za sprowadzone i sprzedane w 2003 r. produkty o 16 proc. więcej niż rok wcześniej. Liderem pod tym względem jest koncern GlaxoSmithKline (GSK), który proste leki produkuje w należącej do niego poznańskiej Polfie, ale większość importuje (inne duże koncerny to Novartis, Eli Lilly, Bristol-Myers Squibb, Servier czy AstraZeneca). Około 300 działających u nas firm farmaceutycznych nieustannie zwiększa zyski. Wartość polskiego rynku w 2003 r. sięgnęła 2,5 mld euro i była o 13 proc. większa niż rok wcześniej.
Średnio opakowanie leku kosztuje w aptece 2 euro, ale gdy pominiemy krajowe generyki, czyli tańsze kopie zachodnich oryginalnych preparatów (sprzedaż generyków stanowi 70 proc. pod względem liczby opakowań, lecz tylko 30 proc. pod względem wartości), cena ta wzrośnie dwukrotnie. Co gorsza, wysokie są nie tylko ceny nominalne, ale i faktyczne, uwzględniające refundację części ceny przez państwo. Jako podatnicy i tak de facto płacimy za refundację z budżetu (jej koszty sięgają już 6,1 mld zł rocznie). Ponadto, nawet pomijając ten pośredni koszt, współfinansowanie przez pacjentów kosztu zakupu leków należy w Polsce do najwyższych w Europie (rocznie na wykup recept wykładamy z własnych kieszeni miliard euro!).
* Recepta dla lekarzy*
Lekarze nie powinni przepisywać pacjentom konkretnych środków, a jedynie tzw. substancję czynną (określając ogólne parametry, które mogą spełniać różne produkty). Nikt nie ma jednak pojęcia, co i ile przepisują lekarze, bo do dziś nie mamy centralnego systemu rejestracji recept. - Koszt wprowadzenia takiego systemu to około 30 mln zł, a czas wdrożenia - od 3 do 6 miesięcy. Od dawna działa on we wszystkich państwach unii - mówi "Wprost" senator Marek Balicki (SdPl), były minister zdrowia. Brak wiedzy o rynku recept wręcz zachęca do praktyk korupcyjnych. Na przykład w listopadzie 2001 r. prawie 100 polskich medyków wyjechało na Maltę na seminarium poświęcone stosowaniu bifosfonianów (leków przeciwko osteoporozie)
. Na polskim rynku dostępne były wówczas tylko dwa leki zawierające te substancje. Koszty wyprawy pokrył koncern Novartis, producent droższego z preparatów. Szacuje się, że rynek podobnych grantów dla lekarzy wart jest u nas miliard złotych rocznie! W prawie farmaceutycznym zastrzeżono, że lekarz może
przyjmować od przedstawicieli handlowych najwyżej "dary znikomej wartości" (art. 58 pkt 3). Jak często można je przyjmować? - Teoretycznie nawet co minuta. To nic innego jak cicha akceptacja procederu korumpowania lekarzy - mówi dr Grzegorz Luboiński, chirurg z Centrum Onkologii w Warszawie, członek grupy do walki z korupcją w Fundacji Batorego.
Amerykańskie "nie"
Najgroźniejsze dla klientów aptek są jednak zmowy cenowe (kartelowe) producentów, którzy rezygnują ze wzajemnej konkurencji i wspólnie podbijają ceny. W 2000 r. Departament Sprawiedliwości USA rozbił największy w historii Ameryki kartel. Szwajcarski koncern farmaceutyczny Roche, niemiecki BASF i sześć mniejszych firm ukarano grzywnami o łącznej wysokości 725 mln USD za trwającą 10 lat zmowę w sprawie cen witamin. Były szef pionu chemicznego BASF Reinhard Steinmetz spędził 3,5 miesiąca w więzieniu i zapłacił z własnej kieszeni 125 tys. USD kary. Jego następcę Dietera Sutera skazano na 3 miesiące więzienia i 75 tys. USD grzywny.
W Polsce na ślad takiej zmowy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wpadł po raz pierwszy dopiero w 2003 r. Postępowanie przeciwko polskim spółkom farmaceutycznym gigantów Janssen-Cilag (część koncernu Johnson & Johnson) i Roche - według naszych informatorów - zakończy się ukaraniem koncernów. Od trzech lat udziały wspomnianych firm w naszym rynku nie zmieniają się, a wiele ich produktów kosztuje dokładnie tyle samo (na przykład tysiąc jednostek erytropoetyny, leku podawanego m.in. przy niewydolności nerek, obie spółki sprzedają po 52 zł).
"Wprost" odkrył inny zadziwiający zbieg okoliczności: trzy koncerny - niemiecki Ferring, brytyjsko-szwedzka AstraZeneca i amerykański Abbott - sprzedają w Polsce trzy różne lekarstwa z grupy relin (leki hormonalne hamujące wydzielanie hormonów płciowych), stosowane w leczeniu raka piersi i raka prostaty. Wszystkie trzy kosztują dokładnie 411,39 zł (silniejsza dawka - 1210,16 zł). Są jedynymi środkami tego typu na rynku, więc jako najtańsze wszystkie trzy znalazły się na liście refundacyjnej. Kupując je w aptece, płacimy 3,2 zł (niezależnie od dawki), a resztę dopłaca budżet, czyli my sami.
Jan Piński,
Krzysztof Trębski
Współpraca: Sergiusz O. Sachno