Najbogatsi sfinansują podwyżki w służbie zdrowia?
Premier Jarosław Kaczyński proponuje
referendum, które miałoby pokazać, czy społeczeństwo jest za
zwiększeniem podatków, by - jak mówił w piątek - zaspokoić
postulaty m.in. strajkujących pielęgniarek. Nie wykluczył też, że
referendum byłoby pytaniem o prywatyzację służby zdrowia.
22.06.2007 | aktual.: 22.06.2007 16:45
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/protest-pielegniarek-nie-slabnie-6038692093846145g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/protest-pielegniarek-nie-slabnie-6038692093846145g )
Protest pielęgniarek nie słabnie
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/lekarze-walcza-o-podwyzki-6038682820191361g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/pikieta-pielegniarek-6038716305552513g )
Pikieta pielęgniarek
By zwiększyć dochody, trzeba zwiększyć podatki (...) w związku z tym trzeba zwrócić się do społeczeństwa - mówił premier na konferencji prasowej. Jak podkreślił, rząd nie ma "moralnego ani politycznego prawa zwiększać podatki, jeżeli nie będzie wyraźnej woli społecznej".
Mamy w Polsce nową sytuację, bardzo dobry stan gospodarki, wzrost płac - stwierdził Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem - "to doprowadziło do fali roszczeń". To, co dzieje się pod Kancelarią Premiera, jest sytuacją dość skomplikowanej natury - ocenił.
Szef rządu zaznaczył jednocześnie, że w obliczu postulatów służby zdrowia Polska "w żadnym razie nie może pozwolić sobie na zwiększenie deficytu budżetowego", ponieważ grozi to utratą środków unijnych.
W ocenie Jarosława Kaczyńskiego, nie ma już możliwości oszczędności w aparacie państwowym. Rząd jeździ starymi samochodami, lata samolotami, które nie powinny już istnieć (...) nie jest tak, że ktoś tu rozrzuca pieniądze - powiedział.
Premier poinformował też, że w Ministerstwie Finansów powstaje plan podwyższenia podatków dla najbogatszych. W Polsce bardzo duża część ludzi zamożnych nie płaci podatków, albo prawie nie płaci, a najbogatsi płacą podatki za granicą - zwrócił uwagę premier.
Dodał, że jeśli rząd będzie miał społeczne poparcie, będzie mógł "doprowadzić sytuację do stanu normalnego i jednocześnie zebrać środki, które są potrzebne, aby pokryć przynajmniej część roszczeń".
Jednocześnie - według premiera - zabieg zwiększenia podatków "nie będzie sprzyjał wzrostowi gospodarczemu". Jak zaznaczył, trzeba to "uczciwie" powiedzieć społeczeństwu. Jak dodał, być może taka informacja powinna się znaleźć na karcie do głosowania.
Jarosław Kaczyński nie wykluczył też, że w referendum pojawiłoby się pytanie o prywatyzację służby zdrowia. Podkreślił, że jego rząd jest przeciwny takiej prywatyzacji i nie jest ona "żadnym rozwiązaniem".
Pytany o jaką formę podwyższenia podatków chodzi, premier odpowiedział, że "chodzi o podwyższenie podatków od najbogatszej części społeczeństwa". Nie sądzę, aby było to podwyższenie górnej stawki podatkowej, bo to okazywało się nieefektywne - powiedział szef rządu.
Dopytywany co się stanie jeśli referendum okaże się fiaskiem, premier zapytał: "czy ta akcja (protesty służby zdrowia) jest po to, aby zmusić rząd do dymisji?". Zaczynam mieć takie wrażenie, a to by oznaczało, że nie chodzi o interesy pielęgniarek, tylko o interesy tych, którzy nas się boją, bo mają powody się nas bać - mówił Jarosław Kaczyński.
To są na ogół bardzo bogaci ludzie, którzy drżą, aby nie pokazano źródeł tego bogactwa - dodał.
Referendum ogólnokrajowe ma prawo zarządzić Sejm bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów lub prezydent za zgodą Senatu wyrażoną bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów. Odnosząc się do trwającego już czwarty dzień protestu pielęgniarek, premier zastrzegł, że jest tylko jeden warunek rozmów z protestującymi - zaprzestanie łamania przez nie prawa, czyli opuszczenie kancelarii premiera. Panie opuszczą ten gmach - będziemy rozmawiać. Nie opuszczą - nie będziemy - podkreślił szef rządu. Cztery pielęgniarki nieprzerwanie od wtorku przebywają w jednym z pokoi kancelarii.
Premier zaznaczył, że nie może rozmawiać z pielęgniarkami w warunkach, kiedy "jest łamane prawo karne, bo wtedy nie mógłby wydawać ministrowi sprawiedliwości poleceń walki z przestępczością". Co to znaczy: jedni mają prawo, a inni nie mają prawa? Państwo nie może przyjmować tego punktu widzenia, bo to jest dla państwa niszczące - mówił Jarosław Kaczyński.
Powtórzył, że jest poza jakąkolwiek wątpliwością, iż protest pielęgniarek to "przedsięwzięcie polityczne". Te wszystkie spoty Platformy Obywatelskiej (konfrontujące zarobki ludzi PiS w spółkach Skarbu Państwa z zarobkami lekarzy i nauczycieli) były gotowe jeszcze przed wszystkimi wydarzeniami. To, że jest to polityczne przedsięwzięcie, jest poza jakąkolwiek wątpliwością - podkreślił premier.
Już nie mówiąc o ocenie tego rodzaju przedsięwzięć w trakcie naszych rokowań (w Brukseli), kiedy walczymy naprawdę o elementarne interesy Polski, to jest skrajna nieodpowiedzialność, to jest obrzydliwe, to pokazuje poziom moralny naszych politycznych przeciwników - dodał szef rządu.
Jak wyjaśnił, w nocy porozumiał się z protestującymi, że w sobotę w południe panie, które są w kancelarii, znajdą się w ośrodku "Dialogu", inne panie tam dojadą i będą rozmowy. Później się okazało, że one są gotowe rozmawiać na zasadzie, że tylko jedna z nich pojedzie, a pozostałe zostaną, czyli okupacja będzie trwała - stwierdził.
Szef rządu nie wykluczył, że wobec protestujących w kancelarii pielęgniarek w przyszłości zostaną wyciągnięte konsekwencje. Te panie łamią prawo w sposób oczywisty - ocenił premier.
Jak podkreślił, "ustępując pod tego typu naciskiem" (protestem pielęgniarek) doprowadziłby do protestów innych grup społecznych, które formułowałyby tego typu żądania. Oni domagają się już w tym roku pieniędzy, których po prostu nie ma. Ja tego im obiecać w żadnym wypadku nie mogę - zaznaczył premier.
Ja odpowiadam za Polskę, za całość. Jestem gotów robić wszystko, żeby los pań pielęgniarek był lepszy i uważam, że im się to należy. Ale moja odpowiedzialność odnosi się nie do jednej grupy, a całości społeczeństwa - mówił Jarosław Kaczyński.
Dodał, że rząd ma obowiązek przestrzegać prawa. Teraz i tak tego prawa nie przestrzegamy, tolerując tę okupację. W zasadzie powinniśmy wezwać policję i usunąć te panie. Niestety, wiemy, jaka będzie reakcja społeczna - mówił premier.
Jest piękną cechą naszej kultury, że wobec pań nie można używać przemocy fizycznej - ja się całkowicie do tego włączam. Ale te panie łamią prawo - w sposób oczywisty - i któregoś dnia trzeba będzie z tego konsekwencje wyciągnąć - powiedział Jarosław Kaczyński.
Zaznaczył, że "to co się dzieje pod kancelarią, jest nielegalne i nikt nie wydawał pozwolenia na tę demonstrację". W ocenie premiera, "każda reakcja policji, przewidziana prawem, byłaby uzasadniona".