Nadchodzi normalizacja stosunków z Rosją? Polska jest za
• Po raz pierwszy od dwóch lat dojdzie do posiedzenia Rady NATO-Rosja
• To kolejny sygnał zwiastujący powrót do normalnych stosunków z Moskwą
• Za wznowieniem obrad Rady jest też Polska
• Negocjacje mają sens, ale tylko z pozycji siły - twierdzą eksperci
"Nie ma mowy o powrocie do 'business as usual' z Rosją" - w ciągu ostatnich dwóch lat takie deklaracje padały wielokrotnie z ust przywódców państw zachodnich, NATO i Unii Europejskiej. Takie zapewnienie mieli usłyszeć też dyplomaci z krajów Europy Wschodniej, kiedy starali się wyperswadować swoim partnerom wznowienie działalności Rady NATO-Rosja, zawieszonej po aneksji Krymu w marcu 2014 roku. Jeśli jednak powrót do "business as usual" nie nastąpił, to na pewno coraz częstsze są przypadki i coraz mocniejsza chęć współpracy ze wschodnim mocarstwem - być może nie na warunkach takich jak sprzed rosyjskiej inwazji, lecz na tych coraz bardziej przypominających normalizację.
Kluczowym momentem była rosyjska interwencja w Syrii, dzięki której Władimir Putin przełamał swoją izolację, zapewnił sobie kluczową rolę w ewentualnym rozwiązaniu konfliktu na Bliskim Wschodzie i zgłosił pretensje do bycia światowym mocarstwem, niemal na równi z USA.
- Rosja sama w bardzo inteligentny sposób postawiła siebie w sytuacji, w której stała się poważnym graczem. Podjęła interwencję, której przez wiele lat siły koalicji zachodniej nie chciały podjąć. Tymczasem Rosja doprowadziła do zmiany sytuacji, sprawiła że przewaga jest po stronie reżimu Asada i stała się w ten sposób szkodnikiem, ale szkodnikiem będącym niezbędną częścią układanki w regionie - mówi WP Marcin Zaborowski, wiceprezes Centre for European Policy Analysis (CEPA).
Od tego momentu Rosja przestała być na Zachodzie pariasem i stała się nieodzownym, choć trudnym partnerem, czego dowodem były liczne kontakty między rosyjskimi i zachodnimi przywódcami, przede wszystkim Johna Kerry'ego i Siergieja Ławrowa. Ale na tym ten proces się nie skończy.
Kolejnym krokiem w ociepleniu kontaktów będzie wznowienie posiedzeń na forum Rady NATO-Rosja. Choć obrady będą się toczyć jedynie na poziomie ambasadorów, będą to pierwsze od dwóch lat oficjalne rozmowy między przedstawicielami państw Sojuszu z Rosją. Nie jest to zresztą jedyny sygnał zwiastujący tendencję ku normalizacji stosunków z Moskwą. Podczas poniedziałkowego szczytu G7 w Japonii szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier wyraził nadzieję, że Rosja już wkrótce (choć jeszcze nie w tym roku) powróci na łono nieformalnej grupy, która znów stanie się grupą G8.
- Mamy dziś do czynienia z sytuacją podobną jak po wojnie w Gruzji, kiedy również zawieszono Radę Rosja-NATO, ale wkrótce potem do niej powrócono, choć na Kaukazie nie zdarzyło się wówczas nic takiego, co mogłoby usprawiedliwiać normalizację - mówi Zaborowski. - Dziś również takie tendencje widać, by znormalizować relacje, nawet jeśli warunki na Ukrainie nie uległy zmianie - dodaje.
Wznowienie rozmów na forum Rady poparł także polski rząd. Polski MSZ zastrzegł jednak, że warunkiem jego zgody miało być wzmocnienie obecności wojskowej Sojuszu na wschodniej flance oraz wpisanie do agendy obrad konfliktu na Ukrainie. Temat Donbasu będzie co prawda poruszany, ale nie będzie jedynym punktem rozmów. Innym ważnym tematem będzie Syria, gdzie USA i Rosja deklarują chęć dalszych działań na rzecz utrzymania się wynegocjowanego przez oba mocarstwa zawieszenia broni.
Zdaniem dr. Macieja Milczanowskiego, eksperta ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie i weterana misji na Bliskim Wschodzie, działania państw Zachodu - w tym Polski - są błędne i nie przyniosą oczekiwanego rezultatu.
- Zachodowi brakuje spójnej, wyraźnej strategii wobec Rosji. Zamiast tego mamy natomiast doraźne działania, bez całościowego spojrzenia na sytuację i bez przewidywania tego, jak to zostanie odebrane. Owszem, negocjacje i współpraca są konieczne, ale to tylko jedna część równania - mówi Milczanowski. - Samymi "marchewkami" nie przekonamy Rosji do zakończenia konfliktu na Ukrainie czy w Syrii. Wręcz przeciwnie, stawianie tylko na dyplomację zostanie odebrane w oczach Putina jako słabość, utwierdzającą go w przekonaniu, że może wszystko. Dlatego prowadzenie negocjacji ma sens, ale tylko jeśli będziemy to robić z pozycji siły, jeśli będziemy mieli za sobą "twarde" argumenty, a nie tylko nadzieję dobrej woli - dodaje.
Podobnej opinii jest Zaborowski. - Oczywiście, że argument siłowy powinien być wzmocniony. Problem w tym, że nasi zachodnioeuropejscy partnerzy są sceptyczni co do pomysłu powiększenia obecności wojskowej na wschodniej flance, a i Amerykanie mówią o rotacyjnej, ale nie stałej obecności - mówi ekspert. - Dlatego dziwi mnie polskie poparcie dla odmrożenia relacji z Rosją. Tym bardziej, że robi to rząd, który twierdzi, że potrafi twardo grać z Moskwą. Ja tego nie widzę. - dodaje.