"Nadchodzi czas czarnego papieża"
- Kościół katolicki najbardziej dynamicznie rozwija się na Południu - w Meksyku, krajach Ameryki Południowej, Afryce, w dalekiej Azji. Z tamtych krajów księża przyjeżdżają nawet do opustoszałych kościołów w Europie Zachodniej, gdyż w tamtych krajach nie ma dość powołań, by obsadzić wszystkie parafie. Allen (publicysta katolicki-red) uważa, że utrzymanie takiego stanu rzeczy może doprowadzić do pęknięcia w Kościele. Południe musi zdobyć wpływ na decyzje podejmowanie w Watykanie. Innymi słowy, nadchodzi czas czarnego papieża lub papieża Latynosa - mówi ks. Kazimierz Sowa w rozmowie z Agatonem Kozińskim.
24.12.2010 | aktual.: 24.12.2010 12:07
Polska jest dziś postrzegana jako bastion katolicyzmu w Europie. Długo zdołamy utrzymać takie miano?
20 lat temu prognozowano, że upadek komunizmu i wejście kapitalizmu całkowicie przeora nasz sposób myślenia o religii i kościoły szybko się wyludnią. Okazało się jednak, że te przewidywania się nie sprawdziły. To dowodzi, że trudno wyrokować kilkanaście lat do przodu. Nie znaczy to jednak, że Kościół w Polsce przez ostatnie dwie dekady się nie zmienił. Moim zdaniem coraz wyraźniej wyodrębniają się w nim dwa nurty myślenia.
Jakie? Pierwszy to grupa katolików bardzo głęboko przeżywających własną wiarę. Religią kierują się przy dokonywaniu wyborów życiowych, ale także politycznych. Natomiast druga grupa to katolicy z tradycji. To są osoby, które ubierają choinkę na Boże Narodzenie, dzielą się jajeczkiem na Wielkanoc, ale tak naprawdę z Kościołem na co dzień mają niewiele wspólnego.
Jak ułożą się proporcje między tymi dwiema grupami?
Wydaje mi się, że te środowiska będą dwoma silnymi skrzydłami polskiej religijności. Widać, że grupa głęboko wierzących katolików cały czas się umacnia. Choć mam też świadomość, że nigdy ona nie będzie równoważna drugiemu środowisku. Ta druga grupa będzie cały czas rosnąć w siłę. Na całe szczęście siła Kościoła nie płynie z liczby wiernych.
Brytyjski teolog Scott M. Thomas przewiduje, że z krajów na południe od Europy na kontynent dojdzie fala ożywienia religijnego. Zeświecczeni Europejczycy nie będą wiedzieli, jak zareagować. A jak według Księdza zareagują Polacy? Nas ten problem też dotknie, czy będziemy raczej reagować zgodnie z zasadą "nasza chata z kraja"?
Na pewno nie można myśleć według tej zasady, to byłoby bardzo niebezpieczne, takie myślenie jest zgubne - co potwierdzają kraje, które jeszcze 30 lat temu uchodziły za bastion katolicyzmu, a dziś kościoły stoją tam puste. Na pewno też warto się zastanowić, w jaki sposób Europę może zmienić napływ przybyszów z Południa. Dwa lata temu pisał o tym John L. Allen, znany publicysta katolicki, w książce "Przyszłość Kościoła". On tam postawił bardzo ciekawą tezę, a mianowicie zwrócił uwagę, że w Watykanie rządzą dziś przedstawiciele krajów Północy. Kardynałowie z Europy mieli bezwzględną większość na ostatnim konsystorzu, a aż 10 z 24 biorących w nim udział było Włochami. I dzieje się tak w sytuacji, gdy Kościół katolicki najbardziej dynamicznie rozwija się na Południu - w Meksyku, krajach Ameryki Południowej, Afryce, w dalekiej Azji. Z tamtych krajów księża przyjeżdżają nawet do opustoszałych kościołów w Europie Zachodniej, gdyż w tamtych krajach nie ma dość powołań, by obsadzić wszystkie parafie. Allen uważa, że
utrzymanie takiego stanu rzeczy może doprowadzić do pęknięcia w Kościele. Południe musi zdobyć wpływ na decyzje podejmowanie w Watykanie. Innymi słowy, nadchodzi czas czarnego papieża lub papieża Latynosa. Do takiej zmiany miało dojść już po śmierci Jana Pawła II - a jednak papieżem został konserwatywny kardynał Joseph Ratzinger. Nowa fala w Kościele nie jest w stanie się przebić?
Akurat w tej sytuacji nie mówiłbym o konserwatywnym Ratzingerze. Na konklawe w 2005 r. nie zwyciężył przedstawiciel najbardziej żywotnej części Kościoła z Ameryki Południowej, jest ona zresztą w Watykanie ciągle umiarkowanie reprezentowana. John Allen twierdzi, że taka sytuacja to efekt zadufania Europejczyków, którzy uważają, że wszystko wiedzą lepiej.
Wybór Ratzingera na papieża komentowano także jako próbę obudzenia sekularyzującej się Europy, by stawiła ona czoła coraz silniejszemu na Południu islamowi. Takiego ożywienia na Zachodzie jednak nie widać. Czy można już zacząć mówić, że Benedykt XVI zawiódł jako papież?
Nie. Mam wrażenie, że nie do końca się rozumie, co powinno być odpowiedzią Europy na islam. Tutaj przede wszystkim należy się skoncentrować na stępieniu jego radykalizmu. Ale nie wolno tego dokonywać poprzez ingerowanie w tę religię, ale poprzez pogłębienie własnej wiary. W tej sytuacji Ratzinger nie zawiódł, gdyż udało mu się ożywić wiele różnych środowisk europejskich.
Ale nie na tyle, by europejscy katolicy byli w stanie powstrzymać religijną ekspansję muzułmanów.
Znów odwołam się do Allena, który twierdzi, że radykalną postawę prezentują tylko wąskie grupy muzułmanów. A ponieważ są one w Europie izolowane, to są stosunkowo niegroźne. A islam jako taki nigdy nie będzie dla Europejczyków akceptowalną alternatywą. Wizja półksiężyca nad Bazyliką św. Piotra w Rzymie to raczej fantazje futurologów niż realna wizja przyszłości.
Paul Saffo, z którym wywiad publikujemy w tym numerze "Forum", twierdzi z kolei, że w najbliższych latach narodzi się nowa wielka religia na świecie - przede wszystkim dlatego, że obecne, chrześcijaństwo, islam, nie są w stanie dać odpowiedzi na realne problemy współczesności. Taki scenariusz jest możliwy?
To bardzo efektowny sposób myślenia, a argumentacja Saffo jest ciekawa, ale pomija jeden istotny element. Trzeba bowiem powiedzieć, że religia oparta na objawieniu Bożym jest niezależna od procesów cywilizacyjnych. Religia przedstawia bowiem prawdy uniwersalne, które można zastosować w każdych czasach. Co więcej, dla religii monoteistycznych czas jest sprzymierzeńcem. Każda bowiem religia zaczynała jako herezja - potrzebowała czasu, żeby okrzepnąć, zdobyć wiernych, a dopiero potem mogła szerzej zaistnieć. Dziś dzięki nowoczesnym środkom przekazu każda herezja może szybko zdobyć globalny wymiar. Stąd takie szybkie pączkowanie różnych ruchów religijnych czy parareligijnych typu New Age, scjentolodzy czy Falun-gong. One jednak nie przeszły przez czas ognia, jak te stare religie, który je zahartował i uczynił bardzo wytrzymałymi.
Cały tekst przeczytasz w weekendowym wydaniu "Polski" lub na stronie prasa24.pl.