Nad morzem mają dość. Miasta chcą powrotu płatnego parkowania
Władze leżących nad morzem miejscowości zabiegają o to, by rząd pozwolił im pobierać opłaty za parkowanie również w weekendy. W ministerstwie infrastruktury trwają analizy ich wniosków. Turyści nie będą zadowoleni, bo ceny pobytu nad Bałtykiem i tak już są często absurdalne.
Obecnie opłaty za postój w soboty i niedziele mogą pobierać tylko miasta liczące powyżej 100 tys. mieszkańców, i to tylko w specjalnie utworzonych strefach. Z takiej możliwości korzysta np. Gdańsk.
Jednak władze leżących nad morzem mniejszych miast zwracają uwagę, że przepisy nie są dostosowane do nich, ponieważ w czasie sezonu liczba przebywających w nich ludzi wzrasta co najmniej kilkukrotnie i robi się wtedy gigantyczny problem z parkowaniem. Jak tłumaczą, prawo ani nie traktuje ich na równi z większymi miejscowościami, ani nie pozwala zebrać środków z opłat na nowe parkingi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na tę kwestię niedawno zwrócił uwagę Marek Chroń, przewodniczący rady miasta w liczącym 3 tys. mieszkańców Helu. Wysłał nawet specjalny apel do rządu.
- Przygotowałem apel w imieniu naszego samorządu, a potem poprosiłem o wsparcie Związek Miast i Gmin Morskich (ZMiGM), którego jestem członkiem, bo wszyscy uważamy, że obecne rozwiązania są bardzo niesprawiedliwe - wyjaśnił Marek Chroń.
- Zdajemy sobie sprawę, że nie powiększymy Helu i w czasie boomu turystycznego nigdy nie będzie u nas za dużo miejsc parkingowych. Musimy też jednak pamiętać, że sytuacja nie wygląda już tak, jak 15 czy 20 lat temu, gdy był sezon i nic więcej. Teraz turyści przyjeżdżają cały rok, głównie w weekendy. Utrzymanie stref parkowania poza sezonem sprawia, że ponosimy koszty, a nie otrzymujemy rekompensaty. To problem wszystkich nadmorskich miast.
"Przepisy nie nadążyły"
Zapytaliśmy samorządowców w innych miastach należących do ZMiGM o skalę tego problemu. Nie mają wątpliwości, że zmiany są konieczne.
- Z naszych analiz wynika, że w pierwszy majowy weekend mieliśmy około 30 tys. przyjezdnych - mówi Zbigniew Jeszka, radny, liczącego trochę ponad 2 tys. mieszkańców Dziwnowa w Zachodniopomorskiem, który jest delegatem swojego miasta w ZMiGM. - Oczywiście pobieranie opłat w weekendy byłoby dla nas korzystne, choćby dlatego, żeby mieć pieniądze na sprzątanie po turystach, bo niektórzy pozostawiają po sobie sporo śmieci.
Turystom, którzy już teraz zostawiają niemałe pieniądze podczas pobytów nad morzem, ten pomysł raczej się nie podoba. - Wypad na weekend na plażę to co najmniej kilkaset złotych, wszystko jest drogie, zaczynając od noclegu, a kończąc na zwykłym gofrze. Dlatego ludzie się szczypią i nie będą zadowoleni, że jeszcze za parking trzeba dodatkowo zapłacić - przyznaje pan Mariusz z Płocka, który planuje spędzić długi czerwcowy weekend na Helu. Ale dodaje: - Może te opłaty sprawią jednak, że nie wszyscy będą pchać się nad morze samochodami. A to oznacza mniej korków i więcej wolnych miejsc postojowych.
Radny Jeszka zwraca też uwagę w rozmowie z Wirtualną Polską, że w ostatnich latach sporo deweloperów buduje hotele i pensjonaty, ale nie zawsze dbają, by ich goście mieli gdzie zostawić samochód. Kłopot spada więc na miasto, a Dziwnów leży na półwyspie, więc tak jak Hel ma problem ze znalezieniem nowych terenów pod budowę parkingów.
- Do tego mamy wysoki poziom wód gruntowych; nie możemy z budową schodzić pod ziemię, co najwyżej nad ziemię. Możemy budować parkingi piętrowe - zaznacza radny. - Do nas często przyjeżdża chociażby Szczecin. I teraz sytuacja wygląda tak, że to jest wypad na jeden dzień albo na weekend. Samochód w tym czasie stoi na ulicy, zajmuje miejsce. Przepisy nie nadążyły za wzrostem liczby pojazdów w Polsce, więc mamy kłopot.
Problem widzi także Kamil Barwinek, wiceprzewodniczący rady miasta w 38-tysięcznym Kołobrzegu. Jak zauważa, zdarza się, że jeden pojazd zajmuje publicznie dostępne miejsce przez cały weekend, dopiero w poniedziałek rano odjeżdża i zwalnia miejsce. Opłata pomogłaby zwiększyć rotację, a co za tym idzie, więcej miejsc mogłoby być dostępnych dla kierowców.
- Ten problem jest zauważalny, szczególnie w weekendy podczas sezonu letniego - nie ukrywa Kamil Barwinek. - Nasza straż miejska ma wtedy ręce pełne pracy. Kierowcy często z braku miejsc parkują wtedy poza parkingami, również na chodnikach czy trawnikach. Zdarza się, że zostawiają pojazdy na bocznicy kolejowej i trzeba je odholowywać, ponieważ pociąg nie może dojechać do portu handlowego. Budujemy teraz jeden parking wielopoziomowy, by odciążyć centrum, a drugi ma powstać w porcie. Ale na pewno będziemy się też przyglądać zmianom w prawie.
Sprawa jest w ministerstwie
Jak usłyszeliśmy od samorządowców, poprzedni rząd prowadził nieśmiałe rozmowy na temat powrotu płatnego parkowania w weekendy, ale "sprawa umarła śmiercią naturalną". Szansę na zmianę dostrzegli w nowej władzy. Lobbuje za nią m.in. samorząd 32-tysięcznego Sopotu. Jednak wspólny apel ZMiGM może okazać się przeważającym głosem w tej dyskusji. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, po raz pierwszy od wielu lat pojawiła się realna szansa na wprowadzenie weekendowych opłat.
- Ministerstwo infrastruktury analizuje prośbę ZMiGM - przekazała nam Anna Szumańska, rzeczniczka resortu.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski