Na Krymie gęstnieje wojsko rosyjskie
Na profilu Euromaidanpr napisano, że "siły zbrojne nie pozwalają dziennikarzom dotrzeć na Krymu. Zawrócono dwa autobusy niemieckiej telewizji ZDF". Jednocześnie media informują, że na ulicach gęstnieje wojsko rosyjskie. BBC infoemuje, że brytyjski minister spraw zagranicznych zdecydowanie sprzeciwił się decyzji wkroczenia wojsk rosyjskich na Ukrainę i poparł konieczność pilnych konsultacji.
01.03.2014 | aktual.: 01.03.2014 19:07
Memorandum podpisały w 1994 roku Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Rosja, które wspólnie zobowiązały się m.in. do respektowania suwerenności i granic Ukrainy oraz do powstrzymania się od wszelkich gróźb użycia siły przeciwko integralności terytorialnej i niepodległości politycznej tego państwa. Memorandum zostało podpisane w odpowiedzi na przekazanie przez Ukrainę strategicznej broni nuklearnej.
Teraz w mediach ukraińskich pojawiają się informacje o groźbie odnowienia arsenału nuklearnego. Dzienniki ukraińskie podkreślają, że w razie faktycznego wkroczenia wojsk rosyjskich, Ukraina powinna liczyć przede wszystkim na siebie, a nie inne kraje.
"Amoralne działania Stanów Zjednoczonych"
Deputowany Dumy Państwowej Leonid Słucki twierdzi, że Zachód a zwłaszcza Stany Zjednoczone, nie biorąc pod uwagę eskalacji przemocy, nadal prowadzą swoją grę na Ukrainie. W opinii Słuckiego, zgoda na wprowadzenie do „bratniego kraju” kontyngentu wojskowego powstrzyma ewentualny rozlew krwi. - Dziś od naszego kontyngentu zbrojnego, jeśli zostanie wysłany na Krym, oczekujemy zagwarantowania bezpieczeństwa Flocie Czarnomorskiej i ludności cywilnej Krymu, a szczególnie mieszkającym tam Rosjanom - powiedział Słucki w rozmowie z telewizją Rossija24.
- To będzie w pełni zrozumiały krok, tak jak odwołanie rosyjskiego ambasadora z Waszyngtonu - powiedział. Rosyjski deputowany podkreślił, że Rosja musi w zdecydowany sposób odpowiedzieć na bezprawne i amoralne działania Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników.
"Muszą działać szybko"
Amerykańskie media z kolei podkreślają, że Obama i przywódcy państw Unii Europejskiej muszą działać szybko, by zapobiec podziałowi Ukrainy; samo potępienie Rosji nie wystarczy - pisze w sobotnim wydaniu "Washington Post".
Inny czołowy amerykański dziennik "New York Times" znacznie ostrożniej podchodzi do alarmujących wieści o prowokacji Rosji na Krymie.
"WP" ocenia w artykule redakcyjnym, że piątkowe wystąpienie Obamy, w którym prezydent USA przestrzegał Rosję przed wojskową interwencją na Krymie, twierdząc, że stanowiłoby to pogwałcenie zobowiązań Rosji do poszanowania integralności terytorialnej Ukrainy, było niewystarczające.
"Pierwszy krok, który trzeba wykonać, a którego zabrakło w oświadczeniu Obamy, to żądanie, by wszystkie rosyjskie siły - regularne i nieregularne - zostały wycofane ze wszystkich części Krymu do bazy marynarki wojennej w Sewastopolu, a Moskwa uznała, że rząd w Kijowie sprawuje też władzę w regionach" - pisze "WP".
"Jeśli (prezydent Rosji Władimir) Putin nie spełni tych żądań, zachodni przywódcy muszą dać mu jasno do zrozumienia, że Rosja zapłaci wysoką cenę - spotka ją nie tylko +potępienie+, lecz także sankcje gospodarcze i dyplomatyczne" - dodaje gazeta.
Próbując zrozumieć niewystarczająco stanowczą reakcję USA, "WP" stwierdza, że być może amerykański wywiad miał w piątek trudności, by ustalić, co dokładnie robiły na Krymie rosyjskie siły, z których części nie można było zidentyfikować. Zdaniem gazety łatwo jednak odgadnąć, że Putin w odpowiedzi na upadek prokremlowskiego rządu w Kijowie sięga po starą rosyjską taktykę: "prowokowania separatystycznej rebelii w sąsiednim państwie z użyciem - jeśli to konieczne - własnych wojsk".
"Co jest celem Rosji na Ukrainie?" - pyta z kolei w tytule artykułu redakcyjnego "New York Times". Ocenia, że Putin był doskonałym gospodarzem igrzysk olimpijskich w Soczi, "ale to jego niebezpieczne podejście do geopolityki może stać się prawdziwą spuścizną (jego prezydentury)".
Dziennik zaznacza, że sytuacja na Ukrainie z dotychczasowego chaosu zbliżyła się ku "wojskowej konfrontacji". "W prorosyjskim regionie Krymu wrze, a nowy rząd w Kijowie, który przejął władze po ucieczce (prezydenta Wiktora) Janukowycza, ledwo funkcjonuje" - ocenia "NYT".
Zdaniem gazety w piątek "nie było jasne", czy celem zauważonego pod Symferopolem przemieszczenia rosyjskich wojsk było "zajęcie miasta, zademonstrowanie siły, czy tylko rutynowe przemieszczenie". Gazeta podkreśla też, że Krym ma silniejsze historyczne więzi z Rosją niż z Ukrainą.
"Obiecując obronę interesów rosyjskich obywateli na Ukrainie, Moskwa oświadczyła, że nie dokona interwencji z użyciem siły. Ale nie jest pewne, czy Putin dotrzyma tej obietnicy" - pisze "NYT", dodając, że prawdziwym celem wysłania przez Rosję w 2008 roku wojsk do gruzińskiej prowincji Osetii Płd. było osłabienie prozachodnich władz w Tbilisi.
Zdaniem "NYT" zarówno Rosja, jak i Zachód mają interesy na Ukrainie, ale podżeganie napięć w tym kraju i zachęcanie do odłączenia Krymu od Ukrainy "nie leży w niczyim interesie". "Rosja i Zachód muszą współpracować, aby pomóc ustabilizować kraj politycznie i opracować pakiet gospodarczo-handlowy, który pozwoli na rozpoczęcie rozwiązywania kryzysu ekonomicznego" - apeluje "NYT".
"Niebezpieczne taktyka Putina z pewnością obróci się przeciwko niemu i bardziej przyczyni się do zrażenia Ukraińców aniżeli ich zachęcenia, by zaakceptowali jakąkolwiek rolę Rosji w przyszłości ukraińskiego narodu" - konkluduje amerykański dziennik.