Świat"Na Krymie były wojska Rosji" - trwa "linia specjalna z Władimirem Putinem"

"Na Krymie były wojska Rosji" - trwa "linia specjalna z Władimirem Putinem"

"To bzdura! Na wschodzie Ukrainy nie ma żadnych oddziałów rosyjskich" i "nigdy nie planowaliśmy włączenia Krymu do Rosji" - to pierwsze odpowiedzi rosyjskiego prezydenta w programie telewizyjnym "Linia specjalna z Władimirem Putinem", w którym na żywo odpowiada na pytania obywateli. Prezydent przyznał po raz pierwszy, że na Krymie w czasie referendum były rosyjskie wojska. Putin odpowiedział też na pytanie Edwarda Snowdena.

"Na Krymie były wojska Rosji" - trwa "linia specjalna z Władimirem Putinem"
Źródło zdjęć: © AFP | RIA-NOVOSTI/ALEXEI NIKOLSKY

- Panie Snowden, pan jest byłym szpiegiem, ja też miałem coś z tym wspólnego, będziemy rozmawiać jak profesjonaliści - powiedział z uśmiechem Putin zapytany przez Edwarda Snowdena. Zdaniem prezydenta Rosji, "zgodnie z rosyjskim prawem masowe śledzenie nie jest możliwe".

Putin dodał, że inwigilacja o takim charakterze, jak w USA, w Rosji nie byłaby możliwa, ponieważ służby specjalne są pod ścisłą kontrolą.

Pytanie Snowden zadał po angielsku. Nie sprecyzowano, czy była to transmisja na żywo czy nagranie.

W czasie dorocznej telekonferencji rosyjski prezydent oznajmił też, że obecny sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen - gdy był jeszcze duńskim premierem - nagrał prywatną rozmowę z Putinem i przekazał ją mediom.

Snowden w ubiegłym roku uciekł ze Stanów Zjednoczonych przez Hongkong do Rosji, gdzie - po okresie koczowania na moskiewskim lotnisku - uzyskał czasowy azyl. Przedtem ujawnił tajne dane, które wykazały olbrzymi zakres inwigilacji elektronicznej prowadzonej przez NSA w USA, Niemczech i na całym świecie. Jak się okazało, NSA podsłuchiwała rozmowy telefoniczne wielu polityków, w tym telefon komórkowy kanclerz Angeli Merkel. Ujawnienie tych dokumentów było szokiem i doprowadziło do kryzysu w stosunkach niemiecko-amerykańskich. Snowden jest ścigany przez władze USA, które chcą wytoczyć mu proces o zdradę.

Putin zmienia zdanie: rosyjscy żołnierze na Krymie

Program zgodnie z przewidywaniami zdominowały pytania o konflikt na Ukrainie. Władimir Putin potwierdził, że na Krymie - przed i po referendum - byli rosyjscy żołnierze. - Naszym celem było zapewnienie warunków do prawidłowego głosowania. (...) Byli nasi żołnierze przy boku lokalnych sił obrony. Postępowali prawidłowo i profesjonalnie - mówił. Wcześniej ocenił, że na Ukrainie doszło do antykonstytucyjnego przewrotu. Dodał, że przy poparciu Zachodu w Kijowie, nastąpiło zbrojne przejęcie władzy.

Prezydent podkreślił, że Rosja chce gwarancji dla mniejszości rosyjskiej na wschodniej Ukrainie. Wyraził nadzieję, że kryzys ukraiński może być rozwiązany środkami politycznymi i dyplomatycznymi i że nie będzie musiał korzystać z udzielonego mu przez parlament Federacji Rosyjskiej prawa do wprowadzenia sił zbrojnych na Ukrainę.

Powiedział też, że kompromis w kwestii Ukrainy powinien być osiągnięty nie między Rosją a USA, a między siłami politycznymi na Ukrainie. Putin odniósł się też do tarczy antyrakietowej USA. - To nie jest system obronny, ale ofensywny. (...) Jeśli będą rozmieszczać te elementy w Europie, będziemy musieli coś zrobić. Zrobimy wszystko, by zagwarantować bezpieczeństwo narodu rosyjskiego - zastrzegł.

Tematem przewodnim od początku Ukraina

Pierwsze pytanie zadane rosyjskiemu prezydentowi brzmiało: jak ocenia pan to co dzieje się na Ukrainie? - Na południowym-wschodzie Ukrainy ludzie zaniepokoili się o swoją przyszłość. (...) Zamiast tego, aby uruchomić dialog z tymi ludźmi, Kijów wysłał swoich oligarchów. (...) Jest to bardzo poważne przestępstwo obecnych włodarzy Kijowa - mówił rosyjski prezydent. - To bzdura. Na wschodzie Ukrainy nie ma żadnych rosyjskich oddziałów, to są lokalni obywatele. Najlepszym dowodem jest to, że ludzie zdjęli maski - podkreślił Putin. Dodał, że "trzeba razem zastanowić się, jak wyjść z sytuacji na wschodzie Ukrainy".

Pytany o przyłączenie Krymu do Federacji prezydent oświadczył: nigdy nie planowaliśmy włączenia Krymu do Rosji. - Nasze zadanie skupiało się na zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom Krymu. Do ostatniej chwili czekałem na rezultat referendum. Dla mnie najważniejszą rzeczą było zobaczenie, jakie jest zdanie obywateli - stwierdził. - Mam nadzieję, że Ukraina zrozumie, że na Krymie nie mogliśmy postąpić inaczej - zaznaczył.

- Rosyjscy żołnierze wspierali siły lokalnej samoobrony na Krymie po to, by umożliwić swobodne przeprowadzenie na półwyspie marcowego referendum w sprawie przyłączenia go do Federacji Rosyjskiej - przyznał Władimir Putin.

Prezydent Rosji ocenił jako "bardzo ważne" rozpoczęcie tego dnia rozmów w Genewie w sprawie kryzysu ukraińskiego. Jednocześnie nalegał na rozpoczęcie "prawdziwego dialogu" pomiędzy władzami w Kijowie a wschodnimi regionami Ukrainy. Putin oskarżył władze w Kijowie, że prowadzą kraj "ku przepaści".

Połączenie z Sewastopolem

Studio na żywo połączyło się z Sewastopolem, gdzie zebrał się tłum mieszkańców. - Teraz z dumą możemy nazywać się Rosjanami - mówił jeden z zebranych mężczyzn, a reszta krzyczała: "spasiba, spasiba".

Kolejne pytania dotyczyły floty czarnomorskiej. - Sewastopol to miasto chwały oręża rosyjskiego. Tym będziemy się kierować w naszej działalności w odniesieniu do miasta - powiedział Putin.

Jedna z kobiet zebranych w Sewastopolu zapytała, "co zrobić, aby Ukraina i Rosja pozostały bratnimi narodami". - Ja mieszkam na Krymie, a moje siostry na Ukrainie. Granice są nie tylko między państwami, ale i między ludźmi - tłumaczyła kobieta. - O wiele łatwiej jest znaleźć porozumienie w rodzinach niż między państwami, ale ludzie muszą zrozumieć, że ws. Krymu Rosja nie mogła postąpić inaczej. Ludzie mieszkający na Ukrainie muszą podejść z szacunkiem do decyzji mieszkańców Krymu - odpowiedział prezydent.

Odniósł się również do kwestii tzw. "zielonych ludzików" czyli rosyjskich żołnierzy na Krymie. - Zawsze chciałem, by naród na Krymie sam mógł o sobie decydować i za samoobroną Krymu oczywiście stanęli nasi wojskowi. Gdyby nie to, przeprowadzenie tam referendum nie byłoby możliwe - mówił Putin.

Pytanie od "berkutowca"

Kolejne pytanie zadał siedzący na widowni funkcjonariusz Berkutu. - Nasz oddział był w Kijowie, gdy Majdan odebrał władzę Janukowyczowi. Palono nas tam, zarzucono kamieniami, dziesiątki naszych zginęły. Był rozkaz, żeby nie dopuścić do rozlewu krwi, potem zostaliśmy zdradzeni. Czy Janukowycz zawsze był takim słabeuszem i zdrajcą? - pytał. - Janukowycz wielokrotnie rozmyślał o zastosowaniu siły. Wykonywał swoje obowiązki tak, jak uważał za potrzebne. Nie mógł podnieść ręki, by podpisać rozkaz o użyciu siły wobec obywateli. Jeśli chodzi o Berkut, to pan i pańscy koledzy wypełniali swoje zadanie i za to wielki szacunek, ale to, co się stało później i podejście władz ukraińskich do waszej pracy będzie problemem dla państwa ukraińskiego - stwierdził Putin.

- Janukowycz nie uciekł, ale kiedy tylko wyjechał na wschód Ukrainy, zajęto jego siedzibę - mówił Putin, odpowiadając na pytanie o "ucieczkę prezydenta Janukowycza".

Sojusz Rosja - Chiny?

Tym razem padło pytanie o relacje Rosji z Chinami. - Jako sąsiedzi jesteśmy naturalnymi sojusznikami - wyjaśniał prezydent, podkreślając jednak, że nie planuje sojuszu wojskowo-politycznego z tym krajem. Dodał, że stopień zaufania i współpracy między Moskwą a Chinami, w tym w sprawach międzynarodowych, jest na "bezprecedensowym poziomie".

Putin wyraził przekonanie, że stosunki rosyjsko-chińskie będą ważnym czynnikiem w polityce międzynarodowej.

Komu zależy na konflikcie Rosja-Ukraina?

Na kolejne pytanie - kto tak naprawdę chce skłócić Rosję i Ukrainę - Putin odpowiedział: to, by skłócić Rosję i Ukrainę, jeden naród, jest przedmiotem polityki międzynarodowej od stuleci. - Jest to polityka podziału, osłabienia, jednej i drugiej strony. Najwyraźniej ktoś chce to zrobić z nami. Jeśli się przyjrzycie, sami zobaczycie, kto to robi - zaznaczył.

Putin zwrócił uwagę, jak poważnym problemem jest Naddniestrze, separatystyczny region Mołdawii. - Ludzie powinni mieć prawo do decydowania o własnym losie - podkreślił. - To jeden z najtrudniejszych problemów, które dostaliśmy w spadku po rozpadzie ZSRR. Tamtejsza ludność liczy ponad pół miliona ludzi, są oni rzeczywiście nastawieni bardzo prorosyjsko. Ludzie mają własną wizję, jak budować własną przyszłość, własny los. To nic innego, jak przejaw demokracji, jeśli pozwolimy im robić to, co zechcą - powiedział Putin

Prezydent oświadczył, że obecne władze w Kijowe są nieprawomocne, ale strona rosyjska nie odmawia z nikim kontaktu. Podkreślił, że główni kandydaci w ukraińskich wyborach prezydenckich - Petro Poroszenko i Julia Tymoszenko - są dobrze znani Rosji. Jak dodał, Rosja będzie ze wszystkimi współpracować. Ocenił jednocześnie, że głosowania 25 maja nie będzie można uznać za prawomocne, dopóki kandydaci są bici na Ukrainie.

- Kiedy słyszę nawoływania, żeby ludzie na wschodzie Ukrainy złożyli broń, uznaję, że jest to słuszne wezwanie, ale niech najpierw wycofają armię. A oni ciągną tam czołgi, nacjonaliści, co, zgłupieli zupełnie? Dlaczego nacjonaliści nie są rozbrojeni? - pytał zirytowany Putin.

Pytany, gdzie znajduje się czerwona linia dla rozszerzenia NATO, zauważył, że po zjednoczeniu Niemiec obiecywano, że nie będzie rozszerzenia NATO, a tak jednak się stało. Ale, jak mówił, "nie boi się sojuszu". - Ani ja się nie boję, ani nikt się nie powinien bać - podkreślił. - Jeśli NATO podchodzi pod nasze granice, mamy prawo do odpowiedzi. Tarcza antyrakietowa USA to nie jest system obronny, ale ofensywny - wyjaśniał. Jego zdanie to "napędzanie wyścigu zbrojeń". - Jeśli będą rozmieszczać te elementy w Europie, będziemy musieli coś zrobić. Zrobimy wszystko, by zagwarantować bezpieczeństwo narodu rosyjskiego - mówił prezydent Rosji.

"UE nie może zrezygnować z rosyjskiego gazu"

Władimir Putin zaznaczył, że nie jest możliwe, by Unia Europejska wstrzymała zakup rosyjskiego gazu. Wyraził też zaniepokojenie z powodu trudności w tranzycie gazu przez terytorium Ukrainy. Ocenił, że tranzyt przez Ukrainę jest najbardziej niebezpiecznym elementem w systemie dostaw gazu do Europy.

Kolejne pytania dotyczą spraw krajowych takich jak zabezpieczenia przed powodzią czy masowe przeprowadzki młodzieży ze wsi do miasta.

Ponad dwa miliony pytań

W specjalnym studiu zasiadło kilkudziesięciu gości - polityków, działaczy kultury i - jak pisze agencja ITAR-TASS, zwykłych obywateli, w tym mieszkańców Krymu. Wejściu Władimira Putina towarzyszyły gromkie brawa.

Telemarketerzy przyjęli łącznie ponad dwa miliony pytań. Nie wiadomo, na ile odpowie prezydent.

Program "Linia specjalna z Władimirem Putinem" organizowany jest już po raz 12. Od 2001 roku cieszy się ogromną popularnością.

Przygotowania do programu trwały kilkanaście dni. Telemarketerzy, pod czujnym okiem służb prasowych Kremla, przyjmowali pytania od Rosjan. Rodacy pytają prezydenta przede wszystkim o kwestie związane z codziennym życiem. Skarżą się też na urzędników, albo wprost proszą o interwencję.

- W tym roku dostaliśmy ogromną liczbę pytań w sprawie kryzysu ukraińskiego - poinformował w rozmowie z telewizją Rossija24 rzecznik Kremla. Dmitrij Pieskow podkreślił, że do Władimira Putina pisali również Ukraińcy. - Ukraińcy z zachodnich regionów są bardzo krytycznie nastawieni do Rosji. Oni nie rozumieją, co się stało i uważają, że Rosja jest agresywna - tłumaczył kremlowski urzędnik. W jego opinii, w pytaniach nadesłanych z Ukrainy można wyczuć, że ludzie są "ogłupieni blokadą informacyjną". - Oni tam mają wyłączoną rosyjską telewizję i dostają tylko jednostronny przekaz - twierdzi Dmitrij Pieskow.

Rzecznik prezydenta Rosji zapewnia, że kwestie kryzysu ukraińskiego na pewno nie zdominują "Linii specjalnej z Władimirem Putinem".

W ubiegłym roku Władimir Putin odpowiadał na pytania cztery godziny i 47 minut.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)