Co szykuje Białoruś? Przy Łotwie zauważyli "nie tylko" strażników
Monitoring sytuacji na granicy Łotwy z Białorusią wskazuje na "możliwą agresję" - poinformował komendant łotewskiej straży granicznej Guntis Pujats. Dodał, że po białoruskiej stronie zaobserwowano obecność "nie tylko regularnych" strażników granicznych.
03.08.2023 | aktual.: 03.08.2023 21:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Łotewska straż graniczna monitoruje białoruską i rosyjską retorykę w kontekście rosyjskich najemników na Białorusi oraz nielegalnych imigrantów. Śledzi także informacje służb wywiadowczych na temat sytuacji po drugiej stronie granicy - napisał portal łotewskiego nadawcy publicznego LSM.
Obserwacje strażników granicznych wskazują na "możliwą agresję" - podkreślił Pujats. Zapewnił jednocześnie, że łotewskie służby są gotowe do obrony granicy państwowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Opisując sytuację na granicy, Pujats wskazał, że nie może ujawnić wszystkich informacji. Zaznaczył, że po białoruskiej stronie są "nie tylko regularni" strażnicy graniczni; nie podał szczegółów.
Szef straży granicznej zaznaczył, że sytuacja na granicy z Rosją jest "dużo spokojniejsza" - podał serwis LSM. - Widzimy w ostatnich latach, że zagrożenie płynie z Białorusi - powiedział Pujats.
Zaznaczył, że do obserwacji sytuacji na granicy łotewskiej wykorzystywane są m.in. drony, śmigłowce i dane satelitarne. - Myślę, że będziemy w stanie odnotować poważne przygotowania po drugiej stronie granicy. (...) Jeśli będzie taka potrzeba, mamy wystarczające zasoby, by przeciwdziałać (temu) - zapewnił komendant.
Rosyjscy najemnicy na Białorusi
Po nieudanym buncie Jewgienija Prigożyna najemnicy z grupy Wagnera dostali zaproszenie na Białoruś. Tam utworzyli obóz w pobliżu miejscowości Osipowicze. Do kraju przyjechało już kilkanaście konwojów wagnerowców.
Najemnicy pomagają w szkoleniu białoruskiej armii. Manewry zorganizowano m.in. na poligonie w Brześciu, zaledwie kilka kilometrów od polskiej granicy.
Władze w Warszawie są przekonane, że wagnerowcy mogą zostać wykorzystani do prowokacji przeciwko Polsce. Jak mówił w sobotę premier Mateusz Morawiecki ponad 100 rosyjskich najemników przesunęło się w kierunku przesmyku suwalskiego. Według szefa rządu "na pewno jest to krok w kierunku dalszego ataku hybrydowego na polskie terytorium".
Analitycy z kolei uważają, że grupa Wagnera nie będzie w stanie posunąć się do zdecydowanych ruchów wobec Polski. - Na Białorusi są wagnerowcy, ale na razie wyposażeni w marszrutki i autobusy. Możemy więc mówić o umownej dywizji marszrutek, która nie jest zdolna do znacznego uderzenia w NATO. Nie ma opcji, żeby taka formacja dokonała radykalnego wtargnięcia na teren przesmyku suwalskiego czy na inny fragment Polski i cokolwiek tym osiągnęła. Po czymś takim zostaną zmieceni z powierzchni ziemi - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską Zbigniew Parafianowicz, autor książki "Prywatne armie świata. Czyli jak wyglądają współczesne konflikty".
Czytaj więcej:
Źródło: WP/PAP