Co szykuje Białoruś? Przy Łotwie zauważyli "nie tylko" strażników
Monitoring sytuacji na granicy Łotwy z Białorusią wskazuje na "możliwą agresję" - poinformował komendant łotewskiej straży granicznej Guntis Pujats. Dodał, że po białoruskiej stronie zaobserwowano obecność "nie tylko regularnych" strażników granicznych.
Łotewska straż graniczna monitoruje białoruską i rosyjską retorykę w kontekście rosyjskich najemników na Białorusi oraz nielegalnych imigrantów. Śledzi także informacje służb wywiadowczych na temat sytuacji po drugiej stronie granicy - napisał portal łotewskiego nadawcy publicznego LSM.
Obserwacje strażników granicznych wskazują na "możliwą agresję" - podkreślił Pujats. Zapewnił jednocześnie, że łotewskie służby są gotowe do obrony granicy państwowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska wplątała się w "tanią grę Moskwy"? Ekspert nie ma wątpliwości
Opisując sytuację na granicy, Pujats wskazał, że nie może ujawnić wszystkich informacji. Zaznaczył, że po białoruskiej stronie są "nie tylko regularni" strażnicy graniczni; nie podał szczegółów.
Szef straży granicznej zaznaczył, że sytuacja na granicy z Rosją jest "dużo spokojniejsza" - podał serwis LSM. - Widzimy w ostatnich latach, że zagrożenie płynie z Białorusi - powiedział Pujats.
Zaznaczył, że do obserwacji sytuacji na granicy łotewskiej wykorzystywane są m.in. drony, śmigłowce i dane satelitarne. - Myślę, że będziemy w stanie odnotować poważne przygotowania po drugiej stronie granicy. (...) Jeśli będzie taka potrzeba, mamy wystarczające zasoby, by przeciwdziałać (temu) - zapewnił komendant.
Rosyjscy najemnicy na Białorusi
Po nieudanym buncie Jewgienija Prigożyna najemnicy z grupy Wagnera dostali zaproszenie na Białoruś. Tam utworzyli obóz w pobliżu miejscowości Osipowicze. Do kraju przyjechało już kilkanaście konwojów wagnerowców.
Najemnicy pomagają w szkoleniu białoruskiej armii. Manewry zorganizowano m.in. na poligonie w Brześciu, zaledwie kilka kilometrów od polskiej granicy.
Władze w Warszawie są przekonane, że wagnerowcy mogą zostać wykorzystani do prowokacji przeciwko Polsce. Jak mówił w sobotę premier Mateusz Morawiecki ponad 100 rosyjskich najemników przesunęło się w kierunku przesmyku suwalskiego. Według szefa rządu "na pewno jest to krok w kierunku dalszego ataku hybrydowego na polskie terytorium".
Analitycy z kolei uważają, że grupa Wagnera nie będzie w stanie posunąć się do zdecydowanych ruchów wobec Polski. - Na Białorusi są wagnerowcy, ale na razie wyposażeni w marszrutki i autobusy. Możemy więc mówić o umownej dywizji marszrutek, która nie jest zdolna do znacznego uderzenia w NATO. Nie ma opcji, żeby taka formacja dokonała radykalnego wtargnięcia na teren przesmyku suwalskiego czy na inny fragment Polski i cokolwiek tym osiągnęła. Po czymś takim zostaną zmieceni z powierzchni ziemi - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską Zbigniew Parafianowicz, autor książki "Prywatne armie świata. Czyli jak wyglądają współczesne konflikty".
Czytaj więcej:
Źródło: WP/PAP