"Na Dominikanie na seks z dziećmi przymyka się oko"
- Na Dominikanie na seks z dziećmi przymyka się oko. Polscy księdza musieli komuś podpaść. Dlatego zostali oskarżeni - mówi w "Wprost" Katarzyna Izydorczyk, która na Dominikanie prowadzi fundację i pensjonat.
30.09.2013 | aktual.: 30.09.2013 12:14
Katarzyna Izydorczyk opowiada jak poznała arcybiskupa Wesołowskiego. - Poznałam go w kawiarni, którą prowadziłam. On i inni księża byli w cywilu. Siedzieli z drinkami. Abp Wesołowski brylował i opowiadał, dlaczego Dominikańczycy są tak pobudzeni seksualnie. Nie mogłam uwierzyć, że on to mówi - opowiada.
Duchowny tłumaczył ponoć, że na Dominikanie jest zawsze gorąco, nagrzewa się więc mocno czoło, a nad nosem są gruczoły, odpowiedzialne za popęd seksualny. Izydorczyk relacjonuje, jak księża się świetnie bawili, mieli dobry samochód, wszyscy pili, pił nawet kierowca, ale na to tam nie zwraca się uwagi.
- Na Dominikanie panuje bieda. Dominikańczycy są trochę niewolnikami białych ludzi. Nawet małe dzieci wiedzą, że jeśli sprzedadzą swoje ciało, to cała rodzina będzie miała co jeść - opowiada Katarzyna Izydorczyk.
Tłumaczy też, że to jest tam normalne, że panuje pewne przyzwolenie na wykorzystywanie seksualne dzieci.
Jak tłumaczy, na Dominikanie rządzi pedofilia. Jej zdaniem to nie przypadek, że właśnie tacy księża wybierają wyjazd tam. Matki wykorzystywanych chłopców natomiast dobrze wiedzą, co robią ich dzieci a często same wysyłają ich na plażę, by zdobyli pieniądze.
Izydorczyk przekonuje, że tu trzeba komuś porządnie podpaść, żeby ktoś doniósł na osobę, która wykorzystuje dzieci lub handluje narkotykami. - Chłopcy mogli go lubić, chcieć z nim przebywać. A matki były zadowolone. To tam normalne - mówi.
Źródło: Wprost