WAŻNE
TERAZ

Tusk o manewrach Rosji na Białorusi: "Zamkniemy granicę"

Na co jeszcze liczy Anna Mucha?

- Mam nadzieję, że przede mną jeszcze z 50 szczęśliwych lat - z Anną Muchą, aktorką, triumfatorką "Tańca z gwiazdami", wcześniej radną i dziennikarka rozmawia Andrzej Dryszel.

Obraz
Źródło zdjęć: © AKPA

Jakie to uczucie, w tak młodym wieku być tak znaną, bogatą, piękną, kochaną przez tłumy? Czy to tylko euforia?

- Przede wszystkim, jest to bardzo miłe uczucie. Chodzi tu zwłaszcza o satysfakcję z sumy wykorzystanych szans. Uważam bowiem, że naprawdę, w każdej chwili można zmieniać swoje życie - i zmienić je wedle swych oczekiwań. Dlatego bardzo mi imponuje np. moja 81-letnia babcia, która nie chcąc samotnie spędzać większości swego czasu, postanowiła zapisać się na Uniwersytet Trzeciego Wieku, albo państwo Łapiccy. Zainspirowała mnie i wzruszyła wypowiedź pana Łapickiego, który uznał, że najgorsze, co może być, to bycie samotnym człowiekiem - i że życie można zacząć w każdej chwili, nawet gdy ma się osiemdziesiąt kilka lat. Myślę więc sobie, że to piękna perspektywa, a patrząc na moją babcię, czy patrząc na pana Łapickiego, mogę mieć nadzieję, że jeszcze z 50 szczęśliwych lat przede mną.

Szczęściu czasem trzeba pomagać. Jak pani to robi?

- Na szczęście trzeba być przygotowanym. Ja chciałabym też móc zasłużyć na to szczęście, żeby wiedziało - personifikuję je tu trochę... - iż trafia na właściwą osobę i zostanie właściwie spożytkowane. To kwestia kilku czynników: pracowitości, odwagi sięgania po różne okazje, dyscypliny wewnętrznej, no i oczywiście poczucia humoru.

Czy są jakieś maksymy lub mądrości, które powtarza pani sobie przed zaśnięciem lub po obudzeniu, żeby dzień był jak najbardziej udany?

- Moja mama, jak mnie budziła, zawsze mi powtarzała, że świat jest piękny i na pewno tego dnia wydarzy się coś interesującego. A ja dokładam sobie do tego myśl, że można siedzieć w domudomu i czekać, aż zapuka listonosz - ale można też iść na pocztę i przebierać w torbach tych wszystkich listonoszy, by zobaczyć, co nam życie oferuje.

20 lat na planie

To, jaka pani jest, stanowi po części zasługę genów. Czy sporo odziedziczyła pani po rodzicach?

- Moi rodzice są przeciętnymi, cudownymi ludźmi, którzy spotkali się po to, żeby mnie mieć. Rozwiedli się dosyć wcześnie, ale nigdy nie przeżywałam traumy z tego powodu. Oboje zawsze stali na stanowisku - i tłumaczyli mi - że są z tak różnych planet, że te dwie planety zetknęły się tylko i wyłącznie po to, żebym ja się mogła urodzić.

Cel był godny, ale czy w związku z tym była pani jakoś nadzwyczajnie rozpieszczana lub może przeciwnie, chowana w wojskowym drylu?

- Nie, żadnego wojskowego drylu nigdy nie było, ponieważ ja jestem zwolenniczką teorii, że rodzice są po to, żeby generować pomysły na dzieciństwo swoim dzieciom. Co oczywiście ma służyć temu, żeby w przyszłości dzieci mogły dokonywać bardziej świadomych wyborów. Dlatego fakt, że poszłam do pracy bardzo wcześnie, bo mając dziewięć lat, był spowodowany połączeniem z jednej strony mojej chęci poznawczej, a z drugiej, dyscypliny oraz szacunku mamy dla moich własnych wolnych wyborów. Mama oczywiście zgodziła się, żebym pracowała na różnych planach filmowych, ale pod warunkiem że nie będę zawalała szkoły - a ja wiedziałam, że muszę się z tego wywiązać.

Nie byle jaka była ta pierwsza praca w wieku dziewięciu lat - rola w filmie "Korczak" Andrzeja Wajdy. Czy trafiła pani na plan wybrana na castingu z tysięcy dziewczynek?

- Na tym castingu znalazłam się trochę przypadkiem i zostałam wprawdzie wybrana, ale dopiero jako dziewczynka numer "naście" do "Korczaka". Dziewczynka numer jeden pierwszego dnia na planie miała zadanie aktorskie do wykonania - i odmówiła wykonania tego zadania. A ja w tym momencie podeszłam do pana Andrzeja Wajdy i powiedziałam, że jak ona nie chce, to w takim razie bardzo chętnie ja to zrobię. I tym sposobem 20 lat minęło. * Warto rozmawiać*

Po drodze było jeszcze elitarne warszawskie liceum. Czy w Batorym uhonorowano już panią jakąś tablicą czy zdjęciem upamiętniającym kolejną wybitną absolwentkę?

- Nigdy w życiu. Wybitna to ja nie byłam, lokowałam się wśród, powiedzmy, mocno przeciętnych uczniów, ale oczywiście nie powtarzałam klasy. Batorego kończyły i kończą postacie naprawdę znamienite, o których niejednokrotnie słyszeliśmy, dużo jeszcze usłyszymy i będziemy się nimi chwalić. Poszłam do Batorego na złość swojej nauczycielce polskiego z podstawówki, która uznała, że jestem za głupia, żeby się dostać do tej szkoły. I dałam radę.

Potem studiowała pani nauki społeczne na Uniwersytecie Warszawskim. Czy dziś jakoś wykorzystuje pani zdobytą tam wiedzę?

- Na pewno przydaje mi się sztuka negocjacji, tudzież rozwiązywanie konfliktów. Trzeba pamiętać o zasadzie socjologicznej, że należy zawsze rozmawiać - i powiększać ciastko. Jest taka przypowieść o dwóch siostrach, które bardzo się pokłóciły o pomarańczę. Dopiero później, kiedy porozmawiały ze sobą, okazało się, że jedna chciała skórkę, ponieważ piekła ciasto, a drugiej zależało na miąższu, bo robiła sok. Ale ponieważ wcześniej się pożarły, to każda z nich dostała połówkę pomarańczy, wzięła z niej to, co chciała, a resztę wyrzuciła. Chodzi więc o to, żeby rozmawiać ze sobą. Mam nadzieję, że nie zabrzmiało to jak slogan z telewizji publicznej.

A co przede wszystkim dało pani słynne nowojorskie studium aktorskie Strassberga?

- Odwagę do poszukiwań i odwagę do tego, żeby podejmować nowe wyzwania artystyczne, łamać pewne stereotypy albo bawić się nimi, cieszyć się swoją pracą. Zajęcia w Actors Studio są oparte na metodzie Stanisławskiego, rozwijanej przez rozmaite indywidualne interpretacje, zależne od nauczyciela. Jedni kładą nacisk na ćwiczenia, stopniujące wchodzenie w różne stany, drudzy stosują zadania bardziej rozbudowane, duży nacisk kładzie się na monologi.

Jakie wrażenia wyniosła pani z kontaktów z trzema wielkimi reżyserami - Wajdą, Polańskim, Spielbergiem?

- Widziałam u nich olbrzymią skromność i skupienie na swojej pracy. To są ludzie spełnieni, oni nie potrzebują żadnych dodatkowych atrybutów, nie muszą wysyłać sztucznych sygnałów świadczących o ich prestiżu. Andrzeja Wajdę uważam za swego osobistego, artystycznego ojca chrzestnego - choć nie wiem, co on sam by powiedział na to określenie. Dał mi bardzo, bardzo dużo, zaczynając od "Korczaka", przez "Pannę Nikt" aż po mój niedawny występ związany z budową teatru szekspirowskiego w Gdańsku.

Chyba jest w pani coś z Kasi, którą grała pani w "Pannie Nikt". Ona też była impulsywna, a jednocześnie mocno stojąca na ziemi.

- Czyli, myśli pan, że zostałam obsadzona po prostu "po warunkach"? Może i tak...

W każdym razie wie pani przecież, że nic się nie sprzedaje tak dobrze jak emocje. Zastanawiam się, czy u pani te emocje są zawsze prawdziwe, czy stanowią element gry aktorskiej?

- No cóż, jak to napisał Andrzej Bursa, poeta cierpi za miliony od 10 do 13.20, z przerwą na siusiu. Z aktorami jest pewnie podobnie, choć może niekoniecznie zawsze tak samo, bo jak wiadomo, i poeci, i aktorzy (tudzież aktorki) znajdują się w rozmaitych sytuacjach. * Pociąg do czwartej władzy*

"Taniec z gwiazdami" już za panią. Czy w tym czasie polubiła się pani z Nataszą Urbańską?

- Tak naprawdę nie zdążyłam się z nią poznać. Doceniam to, jak ona tańczy, natomiast w pracy byłam bardziej skoncentrowana na tym, jakie ja robię postępy, niż na tym, jakie postępy robi Natasza.

Co w ogóle było dla pani najcięższe w czasie tego maratonu tanecznego?

- Najcięższe było nałożenie sobie pewnej dyscypliny. A także przejście drogi, którą przeszłam nie tyle mimo woli, ile nie do końca zauważywszy, że ją pokonałam - czyli drogi od cynika do kogoś, kto się nieźle zaangażował i wtopił w to wszystko. Początkowo byłam bowiem zdecydowaną przeciwniczką swojego udziału w tym programie. Ja sobie nie wyobrażałam siebie w "Tańcu z gwiazdami".

Ale wyobrażała pani sobie aktywność na niwie samorządowej. Czy nie żal pani wspaniale rozwijającej się kariery politycznej?

- Nie!!! Nie!!!

Przecież pełniła pani tyle zaszczytnych funkcji, że trudno mi je nawet zapamiętać. Radna...

- ...Gminy Warszawa Centrum, przewodnicząca Komisji Kultury, wiceprzewodnicząca Komisji Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska - albo odwrotnie, ja też już nie pamiętam. W każdym razie dla mnie to była droga przez mękę. Moje idealistyczne wyobrażenie na temat tego, jak będzie wyglądać funkcjonowanie samorządu, zderzyło się z ideologią i z nieidealistycznym spojrzeniem starszych w każdym znaczeniu tego słowa wyjadaczy, moich kolegów radnych.

Domyślam się, że była pani najpopularniejszą radną?

- A na pewno najmłodszą. Kandydowałam z ramienia Unii Wolności, potem po rozłamie byłam w Platformie Obywatelskiej. Stanowiłam w radzie pewien ewenement, patrzono na mnie z dużą pobłażliwością. Moim osobistym sukcesem było to, że w którymś momencie zaczęto traktować mnie poważnie - bo okazało się, że głos nawet najmłodszej radnej może mieć znaczenie.

Jako była radna UW i PO zapewne nie jest pani przesadną zwolenniczką IV RP proponowanej przez PiS?

- Rzeczywiście, rządy PiS, a zwłaszcza pojmowanie sprawiedliwości przez tę partię, to zdecydowanie nie jest coś, za czym bym agitowała... Doświadczenia samorządowe sporo mnie nauczyły, ale przyznaję szczerze, że nie miałam ochoty zgłębiać tej wiedzy i w 2007 r. już nie kandydowałam. Czwarta władza jest dużo bardziej pociągająca.

Zamierza pani zająć się więc na poważnie dziennikarstwem?

- Był w moim życiu moment, w którym na antenie Radiostacji poruszałam tematy ważne dla siebie i dla swojego pokolenia. Bardzo tęsknię za radiem i chciałabym do niego wrócić - ale w nieco innej formule, już mniej publicystycznej, a bardziej związanej z omawianiem wydarzeń kulturalnych. * Babcia zrobiłaby to samo*

Na koniec zostawiłem kwestię dla mnie cokolwiek kontrowersyjną. Rozumiem, że faceci lubią oglądać nagie dziewczyny, zwłaszcza gdy są one bardzo ładne, a w dodatku znane. Ale czy rzeczywiście trzeba te potrzeby zaspokajać? Przecież przy pani inteligencji, urodzie i talencie nie musi pani zarabiać rozbieranymi sesjami fotograficznymi.

- Dlaczego nie przyszło panu do głowy, że to mógł być mój pomysł, a nie chęć zaspokajania czyichś potrzeb?!

Jestem pewien, że to był pani pomysł, bo inaczej nie byłoby pani zdjęć w tym piśmie...

- Dokładnie tak!

...tylko nie wiem, dlaczego pani na ten pomysł wpadła, zwłaszcza że przecież nie miała pani w swej karierze rozbieranych ról?

- Bo mogłam. Bo chciałam - i tyle! Po prostu miałam na to ochotę!

Czy reakcja rodziny była taka, jak pani przewidywała?

- Spodziewałam się, że mama zrobi "kocią mordkę" (czyli okaże daleko idący dystans), a babcia w ogóle miała się nie dowiedzieć... Mama położyła większy nacisk na to, co mówiłam, niż na to, jak wyglądałam, i uznała, że cała ta sesja byłaby dużo uboższa, gdyby nie rozmowa, która jej towarzyszyła. Babcia natomiast się dowiedziała i stwierdziła, że gdyby była w moim wieku, zrobiłaby dokładnie to samo. Może więc w moim przypadku była to także kwestia filozofii, że lepiej żałować, że coś się zrobiło, niż żałować, że się tego nie zrobiło.

Wybrane dla Ciebie

Pomalowali sprayem tramwaj. We Wrocławiu poszukują sprawców
Pomalowali sprayem tramwaj. We Wrocławiu poszukują sprawców
Premier Nepalu ustępuje po masowych protestach
Premier Nepalu ustępuje po masowych protestach
Tusk o manewrach przy polskiej granicy. "Celem jest przesmyk suwalski"
Tusk o manewrach przy polskiej granicy. "Celem jest przesmyk suwalski"
Co z pieniędzmi dla ofiar pożaru w Ząbkach? Burmistrz interweniuje
Co z pieniędzmi dla ofiar pożaru w Ząbkach? Burmistrz interweniuje
PiS ma nowych posłów. Złożyli już ślubowanie
PiS ma nowych posłów. Złożyli już ślubowanie
"Jestem zdumiony". Sikorski w amerykańskim "Newsweeku" o ruchu Trumpa
"Jestem zdumiony". Sikorski w amerykańskim "Newsweeku" o ruchu Trumpa
"Oczko" zatrzymany. CBŚP ujęło przywódcę potężnej przestępczej grupy
"Oczko" zatrzymany. CBŚP ujęło przywódcę potężnej przestępczej grupy
Atak ekstremistów w Berlinie? Ucierpiały tysiące gospodarstw
Atak ekstremistów w Berlinie? Ucierpiały tysiące gospodarstw
Odwołane rodeo w Gliwicach. Tak skomentował to Kaczyński
Odwołane rodeo w Gliwicach. Tak skomentował to Kaczyński
Masakra na pogrzebie w DRK. Rebelianci zabili co najmniej 50 osób
Masakra na pogrzebie w DRK. Rebelianci zabili co najmniej 50 osób
Były prezydent o Konfederacji: Oni mogą być czynnikiem rozstrzygającym
Były prezydent o Konfederacji: Oni mogą być czynnikiem rozstrzygającym
Zatrzymanie kurierów na A4. Przewozili pięciu Etiopczyków
Zatrzymanie kurierów na A4. Przewozili pięciu Etiopczyków