"Na 100 procent". Rosjanie stoją za wybuchami w Bułgarii?

W niedzielę Bułgarią wstrząsnęła seria wybuchów w magazynach z amunicją, które należały do biznesmena Emiliana Gebrewa. Handlarz bronią udzielił oficjalnej wypowiedzi w tej sprawie na łamach "The Guardian", twierdząc, że za eksplozjami stoją rosyjscy agenci wywiadu wojskowego GRU. Mężczyzna od lat znajduje się w orbicie zainteresowania rosyjskich służb, a w 2015 r. otarł się o śmierć po otruciu nowiczokiem.

Za wybuchami w Bułgarii ma stać Rosja
Za wybuchami w Bułgarii ma stać Rosja
Źródło zdjęć: © Materiały WP

02.08.2022 | aktual.: 02.08.2022 10:31

- Nie ma możliwości, aby to był wypadek, w budynku nie było niczego, co mogłoby zdetonować bez ingerencji z zewnątrz. Jestem pewny na 100 procent, że stoją za tym rosyjscy agencji - powiedział Emilian Gebrew w wywiadzie telefonicznym dla "The Guardian".

Nad ranem w niedzielę niedaleko miasta Karnobat w Bułgarii okolicznych mieszkańców obudził ogromny huk. Po chwili okazało się, że w płomieniach znalazły się magazyny z amunicją należące do Emiliana Gebrewa.

Właściciel firmy zbrojeniowej "Emco" potwierdził medialne doniesienia i uważa, że za ostatnią serią eksplozji stoją rosyjscy agenci. Geberew od dekady znajduje się na celowniku rosyjskich służb. Co ciekawe, już wcześniej dochodziło do wybuchów w należących do niego zakładach i zdaniem bułgarskiej prokuratury, za wszystkim stał wówczas Kreml.

W wybuchach, które miały miejsce w niedzielę, nikt na szczęście nie zginął.

Policja i śledczy nie weszli jeszcze na teren obiektu ze względu na ryzyko kolejnych eksplozji. Pewne natomiast jest, że alarmy zostały uruchomione na chwilę przed wybuchami. Gebrew zdradził, że zniszczeniu uległa broń, którą lata temu zamówiły afrykańskie kraje, zaprzeczając tym samym doniesieniom "New York Times", jakoby w Karnobat trzymany był sprzęt przeznaczony dla ukraińskiego wojska.

Moskwa chce śmierci Gebrewa

Na przełomie lat 2011-2020 tajemnicze wybuchy miały miejsce w czterech magazynach i zakładach produkcyjnych związanych z działalnością Gebrewa. Do tego w zeszłym roku bułgarskie MSZ wydaliło z kraju rosyjskiego dyplomatę, który mógł mieć związek z tą sprawą.

W 2015 r. biznesmen został otruty nowiczokiem w wyniku czego zapadł w śpiączkę. Wtedy jego syn i dyrektor jednego z oddziałów firmy "Emco" również zostali wprowadzeni w stan śpiączki, aby lekarze mogli uratować ich życie, ponieważ u nich także wykryto śmiertelną substancję. Podejrzenie prokuratury padło na trzech oficerów rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU, którzy w tamtym czasie przekroczyli granicę z podrobionymi dokumentami.

Gebrew regularnie narzeka na bułgarskie władze, które od dekady nie potrafią ukarać ludzi odpowiedzialnych za powyższe wydarzenia. Tym razem ma nadzieję, że służby szybko dowiedzą się, kto stoi za niedzielnymi wybuchami, ale zdaje sobie sprawę, że to nie ostatni raz, gdy Rosjanie spróbują wpłynąć na jego działalność.

Zobacz także