Myśliwy żąda odszkodowania, bo nie upolował słonia
Takiej sprawy w poznańskim sądzie nie było nigdy. Myśliwy domaga się ponad 37 tysięcy złotych zapłaty za nieudane polowania na słonie w Afryce. Za pierwszym razem zamiast samca ustrzelił słonicę, zaś za drugim słoń był, ale... myśliwy spudłował.
17.07.2010 | aktual.: 19.07.2010 10:18
Cała historia rozpoczęła się w 2008 r. Wówczas Waldemar I. otrzymał ofertę polowania na słonie w Zimbabwe. I jako zapalony myśliwy szybko się zgodził. Poleciał więc do Afryki i wybrał się na łowy. W złożonych później przed sądem w Poznaniu zeznaniach podkreślił, że jego celem było upolowanie słonia. Tymczasem na takiego przez pierwsze dni nie natrafił.
- Nie było nawet jego śladów - stwierdził przed sądem Waldemar I. Jednocześnie zaznaczył, że co prawda ustrzelił samicę, ale zrobił to, gdyż niebezpiecznie zbliżyła się ona do zamieszkujących w obwodzie ludzi. Poza tym oddał on strzał na wyraźną prośbę urzędnika z Departamentu Łowiectwa w Zimbabwe. Dlatego, według I., strzał nie został oddany w ramach polowania.
Po powrocie do kraju myśliwy złożył reklamację. Wspólnie z organizatorem wyprawy ustalono, że Waldemar I. jeszcze raz poleci na polowanie do Zimbabwe. Jednak i tym razem nie udało się trafić do wymarzonego celu. I choć w czasie nocnego polowania myśliwy oddał strzał do słonia, to jednak był on niecelny. Później tłumaczył, że nocne polowanie jest zabronione i w ogóle nie powinno do niego dojść. Ostatecznie zorganizowano trzeci wyjazd, który zakończył się sukcesem. Waldemar I. upolował wielkiego słonia.
Mimo to nie zapomniał o poprzednich nieudanych eskapadach. Zdecydował się więc wystąpić do sądu przeciwko organizatorowi wypraw.
- Roszczenia powoda są bezzasadne - mówi poznański mecenas Jakub Dobrzyński, który przed sądem reprezentuje organizatora wyjazdów. - Wszystkie trzy polowania były zorganizowane w pełni profesjonalnie. Nikt nie gwarantował stuprocentowego napotkania słonia o parametrach, jakie sobie myśliwy założył. Nie jest prawdą, że na pierwszym polowaniu nie było słoni. Przecież myśliwy dokonał prawidłowego odstrzału słonicy. Z kolei podczas drugiego wyjazdu myśliwy oddał strzał do trofealnego słonia. Był on jednak niecelny - przypomina Jakub Dobrzyński.
Przeczytaj więcej w serwisie NaszeMiasto