Koszmarna pomyłka. W zalanym domu nagle wybuchł pożar

Kolejny dramat rodziny z Lewina Brzeskiego. W mieszkaniu powodzian doszło do pożaru. Zniszczona została kuchnia, cały dom jest w sadzy.

Służby w Lewinie Brzeskim (zdjęcie ilustracyjne)
Służby w Lewinie Brzeskim (zdjęcie ilustracyjne)
Źródło zdjęć: © East News
Mateusz Dolak

O sprawie czytamy na portalu Polsat News. Dom pani Krystyny zalała powódź, dlatego nie mają prądu i bieżącej wody. Muszą korzystać z tej butelkowanej.

Pani Krystyna jest po operacji i straciła węch. Kiedy przygotowywała posiłek dla wnuczki, nie zauważyła, że do czajnika zamiast wody wlewa łatwopalną substancję. Nagle pojawiły się płomienie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- W czajniku na gaz miałam jeszcze trochę wody, ale chciałam dolać, żeby było więcej. Jak zaczęłam wlewać, to nagle w tym czajniku pojawił się ogień, był też wokoło. Z tej butelki do mnie zaczął się zbliżać, zaczęłam krzyczeć i rzuciłam to wszystko na zlew, bo chciałam zalać - przekazała Polsatowi News kobieta.

Do kuchni wbiegł jej syn, który chwycił pięciolitrową butelkę i próbował ugasić ogień. Mężczyzna również nie zorientował się, że w środku zamiast wody jest inna substancja. (prawdopodobnie płyn do dezynfekcji). W efekcie pożar jeszcze bardziej się rozwinął.

Rodzina ewakuowała się z mieszkania, a na pomoc ruszyli sąsiedzi i strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej.

"Dobrze, że żyjemy"

Mąż pani Krystyny obawiał się, że ogień może pojawić się ponownie, dlatego całą noc czuwał. Spalona została niemal cała kuchnia, a sadza rozniosła się po budynku.

Jak podaje Polsat News, synowa kobiety z wnuczkiem musiała wyjechać do rodziny w Opolu. Reszta domowników walczy ze skutkami powodzi i pożaru.

- Była powódź, pożar, ale dobrze, że żyjemy. Martwiliśmy się tylko o psa, bo uciekł, ale na szczęście się znalazł - podsumował Tomasz, syn kobiety.

Czytaj też:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (121)