My nie terroryści

Kilkanaście Czeczenek z dziećmi od dwóch dni koczuje przed budynkiem Straży Granicznej w Słubicach (woj. lubuskie). Chcą wymusić wypuszczenie mężów aresztowanych podczas nielegalnego przekraczania granicy - pisze "Gazeta Lubuska".

Protest zaczął się w nocy ze środy na czwartek. Wtedy podczas wspólnej akcji polskich i niemieckich pograniczników pod Frankfurtem n.O. zatrzymano grupę 56 Czeczeńców, którzy nielegalnie przekroczyli granicę. Zgodnie z umowami międzynarodowymi przewieziono ich na polską stronę. Zatrzymanych zostało 15 mężczyzn. W czwartek sąd na wniosek prokuratury aresztował ich na trzy miesiące.

Czeczeńcy trafili do aresztu w Gorzowie Wlkp. Grozi im nawet do trzech lat więzienia. "Kobiet nie aresztowaliśmy. Nie chcieliśmy rozdzielać ich z dziećmi" - tłumaczy rzecznik gorzowskiej Prokuratury Okręgowej Dariusz Domarecki.

Kiedy nie znające polskiego języka kobiety zorientowały się, że ich mężczyzn zatrzymano, postanowiły, że nie ruszą spod budynku Straży Granicznej w Słubicach. W czwartek koczowały do drugiej w nocy. Kilka z nich znalazło przytulisko w Ośrodku Interwencji Kryzysowej, reszta - u okolicznych mieszkańców. I w czwartek, i w piątek Czeczenki dożywiali Słubiczanie, kanapki zaoferował im także ośrodek.

W piątek od siódmej rano znów były przed strażnicą. "Tam są nasi mężowie i bracia. Mają walizki z pampersami i kaszą dla dzieci" - płaczą Czeczenki. Opowiadają, że przyjechali jacyś urzędnicy i postraszyli, że odbiorą im dzieci, ponieważ źle się nimi opiekują. "My ich nie oddamy! W Groznym gorsze rzeczy przeżyłyśmy, większe zimno i kule nad głowami. Dlatego stamtąd uciekamy. Nie jesteśmy terrorystami" - mówi Rukijat Szamajewa, drobna blondynka z telefonem komórkowym na szyi.

Według Straży Granicznej, Czeczeni legalnie wjechali do Polski. Złożyli dokumenty z prośbą o legalny pobyt. Skierowano ich do ośrodka dla uchodźców w Dębaku pod Warszawą. Kilka dni temu wyjechali stamtąd na własną rękę. Za przeprowadzenie przez zieloną granicę zapłacili pośrednikom po 600 euro od głowy. Teraz nie rozumieją, że popełnili przestępstwo.

Wczoraj Straż Graniczna usiłowała przewieźć kobiety do Dębaku, ale odmówiły. "Będziemy tu czekać, aż wypuszczą naszych mężów" - mówi R. Szamajewa.

Decyzji w ich sprawie nie podjęli wojewoda lubuski i starosta słubicki, ponieważ nie leży w ich gestii. Kobiet nie można aresztować, bo nie zakłócają porządku publicznego. Władze skończyły w piątek urzędowanie ok. godz. 16.00. Kobiety zostały przed budynkiem pograniczników. (PAP)

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Silny wiatr, opady i ślisko na drogach. Prognoza pogody na weekend
Silny wiatr, opady i ślisko na drogach. Prognoza pogody na weekend
Fatalna sytuacja na niemieckim rynku pracy. "Nisko jak nigdy wcześniej"
Fatalna sytuacja na niemieckim rynku pracy. "Nisko jak nigdy wcześniej"
Zwrot ws. rozmów Macron-Putin. Jest komunikat Pałacu Elizejskiego
Zwrot ws. rozmów Macron-Putin. Jest komunikat Pałacu Elizejskiego
Atak nożownika w Japonii. Ranni w fabryce opon
Atak nożownika w Japonii. Ranni w fabryce opon
Nawrocki rozmawiał z Trumpem. Komunikat kancelarii
Nawrocki rozmawiał z Trumpem. Komunikat kancelarii
Zełenski o projekcie planu pokojowego. "Gotowy w 90 proc."
Zełenski o projekcie planu pokojowego. "Gotowy w 90 proc."
Rozmowy Rosja-USA ws. porozumienia. Rzecznik Kremla o szczegółach
Rozmowy Rosja-USA ws. porozumienia. Rzecznik Kremla o szczegółach
Paraliż w Warszawie. Ludzie leżą na chodnikach, autobusy są opóźnione
Paraliż w Warszawie. Ludzie leżą na chodnikach, autobusy są opóźnione
"Brak fragmentu szyny kolejowej". Akcja na torach, poinformowano ABW
"Brak fragmentu szyny kolejowej". Akcja na torach, poinformowano ABW
Kierowca wjechał w ogrodzenie. 20-latek po wypadku trafił do szpitala
Kierowca wjechał w ogrodzenie. 20-latek po wypadku trafił do szpitala
Armagedon na A1. "Nigdy czegoś takiego nie widzieliśmy"
Armagedon na A1. "Nigdy czegoś takiego nie widzieliśmy"
Eksplozja na Lubelszczyźnie. Okna i drzwi wyleciały na 50 metrów
Eksplozja na Lubelszczyźnie. Okna i drzwi wyleciały na 50 metrów