Mułła Zakir - najwaleczniejszy komendant afgańskiego powstania
Ma czterdziestkę na karku i opinię najbardziej fanatycznego i najwaleczniejszego z partyzanckich komendantów w Afganistanie. Od ponad dwóch lat mułła Abdul Kajjum Zakir jest wojskowym dowódcą talibów i przywódcą frakcji "jastrzębi", sprzeciwiających się układom z Amerykanami.
"Jastrzębie" nazywają siebie Frontem Dadullaha (od imienia krwawego komendanta talibów, zabitego w 2007 r. przez Brytyjczyków) i od kilku miesięcy zajmują się polowaniem na "gołębi", gotowych do jawnych lub sekretnych rozmów z Amerykanami i ustanowionym przez nich afgańskim rządem prezydenta Hamida Karzaja.
Śmierć za pokojowe targi
W ciągu ostatnich tygodni bojownicy Frontu Dadullaha zamordowali w Kabulu byłego dygnitarza talibów mułłę Arsalę Rahmaniego, który przeszedł na stronę Karzaja i namawiał dawnych towarzyszy broni do pokojowych targów. W kwietniu partyzanci Frontu Dadullaha rozstrzelali jednego z najważniejszych wojskowych komendantów, mułłę Mohammeda Ismailia, a w zeszłym roku w zamachu w Karaczi ciężko ranili mułłę Motassima Aghę Dżana, członka Rady Kierowniczej talibów. Wszyscy oni opowiadali się za rokowaniami z Karzajem i Amerykanami.
Rozmawiać z Karzajem, w dodatku za plecami Pakistanu, najważniejszego sojusznika talibów, usiłował też mułła Abdul "Beradar" Ghani, zastępca emira talibów mułły Omara. Na początku 2010 r. "Beradar" został aresztowany w Karaczi przez pakistańską policję i do rozmów nie doszło.
W miejsce "Beradara" emir talibów powołał dwóch nowych zastępców. Mułła Achtar Mohammed Mansur został szefem logistyki, zaś wojskową komendę powstania otrzymał mułła Abdul Kajjum, który w partyzantce przyjął przydomek "Zakir".
Kiedy talibowie rządzili Afganistanem w latach 1996-2001, "mułła Zakir" wyróżnił się podczas pacyfikacji północnej prowincji Tachar, wspierającej partyzantów Ahmada Szaha Massuda, ostatniego politycznego przeciwnika talibów. "Zakir" nie sprawował żadnego ważnego stanowiska, ale cieszył się szczególnym zaufaniem emira mułły Omara, z którym wywodzą się ponoć z tego samego pasztuńskiego plemienia.
Amerykanie mieli go w garści
Kiedy jesienią 2001 r. Amerykanie dokonali inwazji na Afganistan "mułła Zakir" walczył w Kundzie, ostatniej reducie talibów na północy kraju, gdzie został ranny i dostał się do niewoli. Jako jeden z pierwszych afgańskich jeńców został wtrącony do amerykańskiego więzienia w Guantanamona na Kubie.
W 2007 r., na prośbę Karzaja, usiłującego zjednać sobie Pasztunów, Amerykanie przenieśli kilkunastu afgańskich jeńców, w tym "Zakira", z Guantanamo do Kabulu. Rok później Karzaj kazał uwolnić jeńców, by dowieść talibom, że pragnie z nimi ugody. Na wolności "Zakir" natychmiast wyjechał do Pakistanu, gdzie przystał do partyzantki. Towarzysze broni powierzyli mu komendę nad partyzanckimi oddziałami, walczącymi na całym afgańskim południu - w prowincjach Uruzgan, Kandahar, Helmand i Nimroz.
Tereny te były królestwem mułły Dadullaha, który zginął w zasadzce Brytyjczyków, wydany im przez zazdrosnych braci-talibów, zaniepokojonych jego rosnącą potęgą. Zabójstwo Dadullaha wywołało wśród talibów całą lawinę bratobójczych walk, zdrad i intryg. W 2010 r., gdy osobistym rozkazem emira Omara "mułła Zakir" został awansowany na wojskowego komendanta talibów, naraził się na wrogość drugiego z zastępców, szefa zaopatrzenia mułły Mansura, który widział siebie także w roli marszałka polnego partyzantów. Rywalizacja między nimi, zwłaszcza w rodzinnym Helmandzie, omal nie wywołała bratobójczej wojny między talibami.
Przebiegły okrutnik, sojusznik Al-Kaidy
"Mułła Zakir" cieszy się wielką popularnością wśród talibów, szczególnie wśród młodszego pokolenia partyzantów. W przeciwieństwie do politycznych emirów, spędzających wojnę na stosunkowo bezpiecznym wygnaniu w pakistańskim Beludżystanie czy na pasztuńskim pograniczu, "mułła Zakir" niemal nie opuszcza Afganistanu, nieustannie przemierza partyzanckie obozowiska w Helmandzie i Kandaharze, podpowiada jak walczyć, wysłuchuje skarg. Cieszy się opinią okrutnika, ale przywódcy przebiegłego, zwolennika sojuszu talibów z Al-Kaidą i wyznawcy globalnej wojny przeciwko Zachodowi.
Według Michaela Semple'a, brytyjskiego znawcy Afganistanu i talibów, dowodzony przez "mułłę Zakira" Front Dadullaha może okazać się ostatnią deską ratunku dla afgańskiej Al-Kaidy, za wszelką cenę próbującą storpedować jakiekolwiek pokojowe rozmowy między partyzantami oraz Amerykanami i Kabulem. Podjęcie takich rozmów przez partyzantów będzie oznaczało faktyczne zerwanie przez nich z Al-Kaidą i konieczność szukania przez nią innego bezpiecznego schronienia.
Talibowie oficjalnie odcinają się od Frontu Dadullaha. Zdaniem Semple'a, zarządzając bezlitosne polowanie na przywódców frakcji "gołębi", "mułła Zakir" zamierza nie tylko storpedować ich próby dogadania się z Karzajem, ale chce narzucić dyscyplinę wszystkim talibom i zmusić ich do bezwzględnego uznawania przywództwa emira Omara i jego wojskowego komendanta.
Wojciech Jagielski