ŚwiatMuktada as-Sadr powstrzymuje swą milicję przed odwetem

Muktada as‑Sadr powstrzymuje swą milicję przed odwetem

Radykalny duchowny szyicki Muktada
as-Sadr, który ma pod swoimi rozkazami tysiące uzbrojonych
milicjantów, wezwał do spokoju i o krwawe
niedzielne zamachy bombowe w szyickiej części Bagdadu oskarżył Al-
Kaidę.

Co najmniej 48 osób zginęło, a przeszło 200 zostało rannych w niedzielę przed wieczorem, gdy w mieście Sadra, biednej dwumilionowej części stolicy, eksplodowało na placach targowych sześć samochodów-pułapek.

Ten skoordynowany atak nastąpił niecałe trzy tygodnie po zniszczeniu przez ekstremistów szyickiego sanktuarium w Samarze i zrodził obawy przed kolejną falą odwetowych ataków na sunnitów. Przybliżyłoby to Irak do otwartej wojny domowej.

Mógłbym rozkazać [swojej milicji] Armii Mahdiego, by wytępiła terrorystów i fundamentalistów, ale to doprowadziłoby nas do wojny domowej, a my jej nie chcemy. Będę więc nawoływał do spokoju - oświadczył Sadr na konferencji prasowej w świętym mieście szyitów, Nadżafie.

Obwiniając o zamachy irackie skrzydło Al-Kaidy, dowodzone przez jordańskiego terrorystę Abu Musaba Zarkawiego, Sadr osłonił przed zarzutami irackich sunnitów.

Arabscy sunnici są podporą irackiej rebelii, nękającej kraj od lata 2003 roku, ale rebelianci działają na ogół niezależnie od grup Al-Kaidy, których trzon stanowią zagraniczni dżihadyści.

Zaraz po zamachu na sanktuarium w Samarze właśnie bojówki Armii Mahdiego uczestniczyły w wielu atakach na sunnickie meczety, ale zaprzestały ich, gdy Muktada po kilku dniach wezwał do poniechania zemsty. Sam Muktada twierdzi zresztą, że jego milicja od początku zachowywała spokój.

Analitycy zwracają uwagę, że zręcznie stosując najpierw zastraszanie, a potem ustępstwa, Muktada bardziej niż ktokolwiek inny skorzystał na zamieszkach, bo pokazał, iż kontroluje ulice w znacznej części kraju i żadne porozumienie zmierzające do przywrócenia spokoju nie ma szans powodzenia, jeśli nie uzyska jego akceptacji.

31-letni duchowny, syn szanowanego ajatollaha zamordowanego w 1999 roku przez agentów Saddama Husajna, a w roku 2004 organizator dwóch zbrojnych rebelii przeciwko wojskom USA, stał się w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy jedną z najbardziej wpływowych postaci w szyickiej społeczności Iraku, stanowiącej 60 procent ludności kraju. Najwięcej zwolenników ma wśród szyickiej biedoty.

Wzrost jego prestiżu źle wróży amerykańskim planom, bo Muktada sprzeciwia się obecności USA w Iraku, jest powiązany z radykalnymi ugrupowaniami i rządami na Bliskim Wschodzie, a jego milicja podkopuje autorytet władz.

W piątek Muktada oświadczył w wywiadzie dla państwowej telewizji Al-Irakija, że ekstremiści, którzy zniszczyli Złoty Meczet w Samarze, działali "w zmowie z okupantami", i określił USA, W. Brytanię i Izrael jako "Triadę Zła".

Młody Sadr zaatakował irackich polityków za to, że wciąż spierają się o stanowiska we władzach, wskutek czego trzy miesiące po wyborach kraj nie ma nowego rządu.

Politycy są bardzo zajęci, jeden mówi, że chce być premierem, a drugi mówi, że chce być prezydentem. Zapomnieli o ludziach i myślą tylko o swoich prywatnych interesach - powiedział Sadr.

W sporze o obsadę urzędu premiera Muktada popiera tymczasowego szefa rządu Ibrahima Dżafariego, przywódcę szyickiej partii Zew Islamu. Jednak pytany o to, powiedział, że nie miesza się do takich mało ważnych spraw.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)