MSZ Rosji o oskarżeniach Ukrainy pod adresem doradcy Putina: to brednie
Jako "brednie godne szpitala psychiatrycznego" określił rzecznik MSZ Rosji Aleksandr Łukaszewicz piątkowe doniesienia z Kijowa o "rosyjskim śladzie" i roli Władisława Surkowa, doradcy prezydenta Rosji, w krwawych wydarzeniach na Majdanie w lutym 2014 roku.
Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko oświadczył w piątek, że są dowody na to, iż Surkow, czołowy doradca Władimira Putina, kierował grupami snajperów, którzy strzelali przed rokiem do demonstrantów na Majdanie Niepodległości w Kijowie.
Poroszenko powiedział, że w ostatnich dniach szefostwo Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) poinformowało go, że z zeznań funkcjonariuszy jednostki specjalnej "Alfa" wynika, że Surkow zajmował się organizacją grup zagranicznych snajperów na Majdanie.
Prezydent Ukrainy poinformował też, że śledczy uzyskali dostęp do zapisów prywatnych rozmów telefonicznych jego poprzednika Wiktora Janukowycza z przedstawicielami rosyjskich struktur siłowych; wspólnie zawczasu przygotowywali się do zabicia aktywistów. Zdaniem Poroszenki Janukowycz jest głównym winowajcą rozlewu krwi na Majdanie, lecz śledczy ustalili "jawny rosyjski ślad" w zabijaniu aktywistów Majdanu.
- Ukraińskie służby specjalne już nie raz stawiały władze Ukrainy w niezręcznej - chciałoby się użyć mniej dyplomatycznego słowa - sytuacji. Dzisiejsze głupoty, to kolejne na to dowody - zauważył Łukaszewicz, cytowany przez agencję Interfax.
Rzecznik rosyjskiego MSZ oznajmił, że "społeczność światowa nadal czeka i żąda od władz Ukrainy pełnego zbadania strzelania do ludzi na Majdanie; odpowiedzi na pytania, gdzie zniknęły dowody rzeczowe, kim są ludzie z karabinami na Majdanie, których zarejestrowały kamery, kto i w jakim celu przywoził broń na Majdan".
- Żądamy wyjaśnienia zbrodni w Odessie, gdzie żywcem spalono ludzi i gdzie bezpośrednio przed tą tragedią odbywały się poufne narady z udziałem wybitnych przedstawicieli dzisiejszych władz Ukrainy - powiedział.
Łukaszewicz oświadczył, że Rosja "czeka na wyjaśnienie sprawy zabicia ludzi w biurze Partii Regionów, strzelania i zabijania bezbronnych ludzi w Mariupolu, a także wielu innych zbrodni".
- Służby śledcze i specjalne Ukrainy mają więc co robić. Jednak zamiast prowadzić śledztwa spekulują na śmierci ludzi, przedstawiając jakieś brednie godne szpitala psychiatrycznego - powiedział rzecznik MSZ Rosji.