MSZ: niech Kanada wyjaśni śmierć Polaka
Polska zwróciła się do władz kanadyjskich o
wyjaśnienia w sprawie Polaka, który zmarł na międzynarodowym
lotnisku w Vancouver po użyciu przez policję elektrycznego
paralizatora.
27.10.2007 | aktual.: 04.01.2008 08:58
Jak powiedział agencji AFP polski konsul generalny w Vancouver Maciej Krych, rząd polski poprosił władze kanadyjskie o jak najszybsze dostarczenie wyników dochodzenia w sprawie tego wypadku.
Kanadyjska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci Polaka w miniony wtorek.
Według danych kanadyjskiej policji, Robert D. zmarł 14 października. Funkcjonariusze zastosowali elektryczny paralizator - taser, ponieważ mężczyzna był bardzo pobudzony: w hali przylotów lotniska rzucał krzesłami, cisnął na ziemię komputer i krzyczał w obcym języku. 40-letni Robert D. z Pieszyc w województwie dolnośląskim mówił tylko po polsku i po raz pierwszy w życiu odbywał podróż samolotem. Zamierzał wyemigrować do Kanady, gdzie mieszka część jego rodziny.
Przeprowadzona wstępna autopsja nie przyczyniła się do ustalenia przyczyny śmierci Polaka; obecnie prowadzone są dodatkowe testy, w tym toksykologiczne - podano w Vancouver.
Zdaniem świadków, policja czterokrotnie użyła tasera. Policja twierdzi, że paralizator zastosowano tylko dwa razy.
Tego samego dnia, gdy użyto paralizatora wobec Polaka, w Montrealu policja użyła tej samej broni, by obezwładnić pijanego kierowcę - 39-letni mężczyzna zmarł w dwa dni później. Według telewizji CTV, zmarł na atak serca.
W następstwie obu tych wydarzeń Amnesty International w Kanadzie ponowiła apel o wprowadzenie moratorium na stosowanie taserów. Według telewizji CTV, od 2003 roku w Kanadzie aż 17 osób zmarło w następstwie incydentów z użyciem paralizatora.