MSZ nie opublikuje nazwisk odwołanych ambasadorów
Rzecznik MSZ Paweł Dobrowolski powiedział, że resort "nie ma zamiaru" publikować nazwisk dziesięciu polskich ambasadorów, którzy mają zostać odwołani z zajmowanych stanowisk. Nie stosuje się takiej praktyki - argumentował rzecznik MSZ Paweł Dobrowolski.
Wtorkowe dzienniki: "Gazeta Wyborcza" i "Rzeczpospolita" opublikowały listy zawierające nazwiska ambasadorów, którzy - według obu gazet - mieliby zostać odwołani.
"Rz" i "Gazeta" wymieniają: Andrzeja Byrta (amb. w Berlinie), Zbigniewa Matuszewskiego (Londyn), Jakuba Wolskiego (Kopenhaga), Andrzeja Załuckiego (Praga), Macieja Górskiego (Ateny), Stanisława Paszczyka (Buenos Aires) oraz Janusza Skolimowskiego (Wilno).
"Gazeta" wymienia dodatkowo Krzysztofa Szumskiego (amb. w Pekinie), Andrzeja Derlatkę (Seul) oraz Andrzeja Towpika (amb. przy ONZ)
. Z kolei "Rz" dodaje Wojciecha Piekarskiego (Tel Awiw), Janusza Mrowca (Algier) i Janusza Jesionka (Lublana).
Dobrowolski nie chciał komentować tych danych. Wolność prasy polega m.in. na tym, że przecieki istniały, istnieją i istnieć pewnie będą. Mogę mieć wobec tego swój osobisty stosunek mniejszego lub większego ubolewania, lecz to jeszcze nie oznacza, że będę do każdego przecieku się ustosunkowywał - powiedział rzecznik MSZ.
Według poniedziałkowego komunikatu MSZ, "nowe władze RP dokonują przeglądu kadr kierowniczych państwa", co "w odniesieniu do MSZ dotyczy kierowniczych stanowisk na placówkach dyplomatycznych". Jak mówił premier Kazimierz Marcinkiewicz, w "cywilizacji zachodniej" funkcji w dyplomacji nie powinni pełnić pracownicy służb specjalnych oraz pracownicy aparatów partyjnych z minionej epoki.
W niezmiernie ważnej służbie zagranicznej mamy do czynienia z ludźmi, który legitymują się legitymacją PZPR-owską. Polska nie może sobie pozwolić, by reprezentowali nas ambasadorowie, co do których jest głęboka wątpliwość moralna - powiedział dziennikarzom szef klubu PiS Przemysław Gosiewski.
Zdaniem wiceszefa PO Jana Rokity, zmiany ambasadorów powinny nastąpić i powinny być liczne. Według lidera PO, nominacje ambasadorskie z kilku ostatnich lat są "kompromitujące dla polskiej dyplomacji".
Natomiast szef klubu SLD Jerzy Szmajdziński powiedział, że dotąd nominacje ambasadorskie poprzedniej ekipy były przez następny rząd szanowane.
Roman Giertych (LPR) zadeklarował z kolei, że jeśli rząd zmienia osoby niekompetentne, to ma poparcie Ligi. Ocenił jednocześnie, że część ambasadorów była "mianowana w stylu politycznym i czasami były to osoby niekompetentne".
Rzecznik MSZ zapewnił, że "przegląd kadr kierowniczych państwa" - jaki zapowiedziano w poniedziałkowym komunikacie MSZ - "nastąpił, następuje i pewnie będzie następować".
(Przegląd) następuje w całej publicznej administracji państwowej. W MSZ dotyczy on przede wszystkim tych, którzy są przedstawicielami RP za granicą, czyli ambasadorów. To będzie pewnie trwało, roz_poczęło się wczoraj pierwszym ruchem_ - zaznaczył.
Dobrowolski wyjaśnił, że "przegląd" oznacza "różne działania". Obejmuje zarówno propozycje podjęcia innych zadań, powroty na placówki, jak i wyjazdy na placówki. MSZ to jedyne ministerstwo w Polsce, którego personel i kadra regularnie albo się pakuje, albo się rozpakowuje - dodał.
Zwrócił uwagę, że zbliża się "normalny" letni cykl rotacyjny, co oznacza, że powstaje lista stanowisk, które będą opuszczane i na nowo obsadzane.
W poniedziałkowym komunikacie, Dobrowolski uzasadniał odwoływanie ambasadorów tym, że utracili oni zaufanie władz RP odpowiedzialnych za kształtowanie polityki zagranicznej. Pytany, dlaczego dopiero teraz - 3 miesiące po wyborach parlamentarnych - przestano ufać niektórym dyplomatom, rzecznik MSZ odparł: procedura (odwoływania) nie trwa 15 minut.
Istnieje lista priorytetów każdego rządu. Chciałbym, żeby było jasne, że to nie jest tak, że wskazani ambasadorowie będą się pakować w ciągu tygodnia. Wymaga to zakończenia misji, złożenia wizyt pożegnalnych itp. To jest ta rutyna dyplomacji.
