MSW: w Łucku nie zastosowano w pełni właściwych procedur ochronnych
Mimo trwającego postępowania wyjaśniającego, członkowie osobistej ochrony prezydenta nie zostali zawieszeni za incydent w Łucku, dowiedziało się radio RMF FM. Przedstawiciele biura podkreślają, że postępowanie nie ma charakteru dyscyplinarnego, a dotyczy jedynie procedur.
Jednocześnie MSW informuje, że nie zostały w pełni zastosowane właściwe procedury dotyczące ochrony najważniejszych osób w państwie - wynika ze wstępnych ustaleń MSW w sprawie niedzielnego incydentu z prezydentem Bronisławem Komorowskim w Łucku na Ukrainie.
Komorowski był tam w związku 70. rocznicą zbrodni wołyńskiej. Gdy prezydent zatrzymał się przed katedrą w Łucku, by przywitać się z ludźmi, młody człowiek rozbił jajko na jego ramieniu.
"Ministerstwo Spraw Wewnętrznych otrzymało szczegółowe wyjaśnienia na temat incydentu w Łucku. Według wstępnych ustaleń nie zostały w pełni zastosowane właściwe procedury przy ochronie najważniejszych osób w państwie" - napisał w oświadczeniu p.o. rzecznik MSW Paweł Majcher.
Jak dodał, trwa postępowanie wyjaśniające w Biurze Ochrony Rządu, a sprawdzane są przede wszystkim obowiązujące procedury.
"Analiza incydentu wskazuje również, że mogły zawieść także profilaktyczne działania ochronne, leżące w kompetencji służb ukraińskich, będących gospodarzem wizyty" - ocenił resort.
Majcher zapewnił, że MSW i BOR nie zbagatelizują incydentu w Łucku i wyciągną z niego wnioski na przyszłość.
Pytany o ewentualne konsekwencje personalne, Majcher zaznaczył, że o tym, czy ktoś popełnił błędy, zdecyduje postępowanie wyjaśniające i dopiero po jego zakończeniu będą możliwe kolejne wnioski i decyzje.
Także Grzegorz Bilski z BOR powiedział, że "jeśli chodzi o konsekwencje dla funkcjonariuszy, to przedwcześnie jest sondować, trzeba najpierw poczekać na wyniki postępowania wyjaśniającego".
W maju 1997 r. ówczesny szef Biura Ochrony Rządu gen. Mirosław Gawor został odwołany m.in. za incydent w Paryżu, gdzie prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego obrzucono jajami. Gawor wrócił na stanowisko po siedmiu miesiącach, po zmianie rządu.
W poniedziałek Komorowski zaapelował, by nie nadawać incydentowi z Łucka szczególnego znaczenia i oświadczył, że nie zamierza zmieniać zwyczaju normalnego kontaktowania się z ludźmi. Z kolei Kancelaria Prezydenta oceniła, że wyjaśnienie incydentu leży po stronie ukraińskich służb porządkowych.
Również w poniedziałek do MSW trafił raport BOR na temat tego wydarzenia. Biuro zapewniło, że dokładnie przyjrzy się zajściu. Nieoficjalnie funkcjonariusze BOR wskazywali na odpowiedzialność raczej strony ukraińskiej. To ona bowiem odpowiadała za całokształt zabezpieczenia wizyty, podczas gdy polskie służby ograniczały się do działania w najbliższym otoczeniu prezydenta.
21-letni mieszkaniec obwodu zaporoskiego, który pobrudził rozbitym jajkiem marynarkę polskiego prezydenta, nie został aresztowany i jeszcze w niedzielę opuścił posterunek milicji. Jak poinformowała miejscowa milicja, w sprawie wszczęto postępowanie karne z artykułu o chuligaństwie, za co ukraiński kodeks karny przewiduje karę grzywny do wysokości 50 minimalnych płac, areszt do sześciu miesięcy, a nawet karę więzienia do lat trzech.
Wizyta prezydenta na Ukrainie była związana z przypadającą w tym roku 70. rocznicą zbrodni wołyńskiej, w wyniku której w latach 1943-1945 oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii, wspierane przez miejscową ludność ukraińską, zamordowały ok. 100 tys. Polaków.