Można było ratować załogę promu Columbia?
Szef komisji prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy wahadłowca kosmicznego Columbia powiedział, że gdyby nie błędne decyzje kierownictwa NASA, można było podjąć próbę uratowania załogi promu.
15.05.2003 20:00
Poprzednio informowano, że NASA doszła do wniosku, iż w rezultacie uszkodzenia lewego skrzydła promu zaraz po starcie, co spowodowało dostanie się supergorących gazów do powłoki statku i jego eksplozję w czasie podchodzenia do lądowania, los siedmiu członków załogi był z góry przesądzony.
Występując przed komisją Senatu, która bada sprawę tragicznego wypadku 1 lutego, prowadzący dochodzenie emerytowany admirał Harold W. Gehman oświadczył, że kierownictwo agencji kosmicznej powinno zezwolić na wykonanie zdjęć satelitarnych uszkodzonego skrzydła wahadłowca.
Nie uczyniono tego jednak, ponieważ menedżerowie misji Columbii w NASA dali się przekonać głównemu konstruktorowi statku, koncernowi Boeing Co., że uszkodzenie nie zagraża bezpieczeństwu pojazdu ani jego załogi.
Tymczasem - jak powiedział admirał Gehman - jego komisja śledcza znalazła niedawno dowody, że wahadłowiec mógł pozostać na orbicie kilka dni dłużej, niż początkowo oceniano, i być może wystarczająco długo, aby podjąć próbę akcji ratunkowej.
Przewodniczący komisji Senatu, prowadzącej przesłuchania w sprawie katastrofy, senator John McCain, wyraził oburzenie, że nie wskazano dotychczas winnych zaniedbań, które doprowadziły do tragedii.
Obecny na przesłuchaniu administrator NASA Sean O'Keefe obiecał, że kierownictwo agencji poinformuje, którzy inżynierowie ponoszą odpowiedzialność za popełnione błędy. (mag)