Mówią po polsku, ale i tak ich nie rozumiesz
„Posuwać konsoletę, gęgać przez sitko, trzymać w pakamerze wiosło i szóstkę, czytać z kwitów, zapomnieć kaczki” - takie zwroty możemy usłyszeć, przysłuchując się rozmowie muzyków czy radiowców. Wiele grup społecznych czy zawodowych posługuje się socjolektami - specyficzną odmianą języka, pełną niezrozumiałych powszechnie słów i zwrotów. Nie każdy może zrozumieć język młodzieży, więźniów, lekarzy, informatyków, aktorów, radiowców. Taki slang ułatwia jednak komunikację w ramach danej grupy. Czy takie słownictwo jest nam potrzebne i co tak naprawdę wnosi do życia codziennego?
31.03.2010 | aktual.: 31.03.2010 16:25
Jacek Lepik jest związany z branżą muzyczną od 1990 roku. Grał ze swoim zespołem w Jarocinie (1991), jeździł z nim w trasy, pracował w firmach fonograficznych, a obecnie jest producentem muzycznym. O żargonie w swoim środowisku opowiada: - Gdy w połowie lat osiemdziesiątych grałem w kilku zespołach, bardzo ważne było poznanie kodu językowego muzyków. To było jakieś wyróżnienie, to imponowało dziewczynom, to było tworzenie elity. Teraz gdy słyszę kolejne pokolenia w branży, które posługują się tymi samymi słowami co ponad 20 lat temu, żałuję, że żargon nie rozwija się, przynajmniej w świecie polskich muzyków.
Lepik mówi, że podobny marazm nie dotyczy choćby żargonu związanego z internetem, gwary więziennej czy slangu młodzieżowego. – To właśnie w okresie młodości poznaje się najwięcej nowych słów i tworzy się nowe, bawiąc się nimi – twierdzi. – Bo społecznością może być nawet grupa pięciu przyjaciół, która spędzając razem czas tworzy w zabawie swój kod, który ich łączy. Mogą to być zabawne formy przekręconych słów podstawowych lub nowomowa, która czasami jest zaskakująco trafna w określeniu np. różnych sytuacji i staje się genezą charakterystycznego żargonu danej grupy społecznej – tłumaczy Lepik.
Co na to językoznawca?
Czy posługiwanie się takim słownictwem wpływa na odmianę ogólną języka polskiego? Czy tzw. socjolekty integrują grupę społeczną? Językoznawczyni Anna Strzałkowska, zapytana jak tworzą się odmiany języka charakterystyczne dla danej grupy społecznej lub zawodowej twierdzi, że w takim przypadku można mówić tylko o specyficznych grupach zawodowych. – Myślę, że jest to potrzeba pewnej inności, próba pokazania swojej wyjątkowości, pokazanie, że grupa posługuje się takim językiem, którego nikt inny nie zrozumie, np. grupa dozorców takiego języka mieć nie będzie – mówi Strzałkowska. – Mamy własny styl, język, to nas wyróżnia, to sprawia nam satysfakcję. Socjolekty z całą pewnością integrują daną grupę społeczną i ułatwiają komunikowanie – twierdzi.
Zdaniem Strzałkowskiej krytykowanie zjawiska przenikania słów ze slangu do języka polskiego nie ma sensu. Trzeba natomiast szczególnie pamiętać, aby umieć odróżniać naszych rozmówców i uważać jakiego języka używamy, komunikując się z nimi. - Moda, by posługiwać się specyficznym słownictwem ma duży wpływ na nasz język, ale trudno wymagać od ludzi, by mówili czystym słownikiem czy Mickiewiczem - kontynuuje. - Ludzie używający cały czas języka poprawnego potrzebują się czasami powygłupiać, a używanie przez nich takiego języka to sposób na odreagowanie. Tak więc wszystko z umiarem – twierdzi językoznawczyni.
Mały słownik języka polskich muzyków rockowych, popowych i jazzowych
blaszki - talerze
czynele - talerze od perkusji
daj trochę talentu - dobarw głos, gitarę odrobiną efektu typu pogłos
efekty - przystawki elektroniczne wpinane w kabel pomiędzy instrumentem i wzmacniaczem, lub w kabel mikrofonowy służące do zmiany brzmienia, skonstruowane tak, aby można je było programować, szybko regulować i błyskawicznie włączać/wyłączać (np. nogą)
gary - zestaw perkusyjny
gig - występ, koncert
grać nie w tajmie, grać z przodem, grać z tyłem - tak się mówi o muzykach, którzy nie grają zbyt precyzyjnie
kaczka - urządzenie efektowe dla gitary elektrycznej skonstruowane tak, aby można je było szybko i płynnie regulować stopą stojącą na części ruchomej urządzenia; angielska nazwa to wah-wah i w oryginalnej postaci było to urządzenie do regulacji szerokości pasma przenoszenia
kanciapa, pakamera - własne miejsce prób zespołu i przechowywania sprzętu
konsola - stół mikserski
kwity - nuty
kanapka - efekt gitarowy włączany nogą
kawałek - utwór, piosenka
kawałek nie siedzi, nie groovi - tak mówią muzycy, którzy nie są przekonani do danej aranżacji
kompletnie nie sandzi - utwór nie ma brzmienia
litość, talent - efekt pogłosowy
odsłuchy - niewielkie kolumny głośnikowe ustawione na scenie lub w studio nagrań przy każdym z muzyków, służące do emisji wybranych instrumentów i głosów, ustawione tak, aby nie były zbierane przez mikrofony przeznaczone dla publiczności lub zapisu nagrania
odpal piec - włącz wzmacniacz gitarowy
piec - kombo składające się ze wzmacniacza i głośnika umieszczonego w jednej zwartej obudowie
półpudło - gitara elektryczno-akustyczna z płytkim pudłem rezonansowym
pudło - gitara akustyczna
paczki - kolumny
przypalasz drzewo - powodujesz zniekształcenia, przesterowujesz
postaw mix - zrób proporcje piosenki
rybka - wykonanie demo
sitko - mikrofon estradowy lub studyjny
sprężyna - urządzenie typu reverb czyli pogłosowe, o budowie mechanicznej, zawierające sprężynę z mocno hartowanej stali, imitujące efekt pogłosu, generujące swoje charakterystyczne dźwięki drganiami mechanicznymi sprężyny pobudzanej drganiami obudowy wzmacniacza
skwantyzuj baniaki - wyrównaj ślady perkusji
szóstka - gitara elektryczna sześciostrunowa
szklanka - zbyt przejrzyste brzmienie instrumentu
śpiewać po norwesku - udając angielski
ucho - słuchawkowy zestaw monitorów
wiosło - gitara elektryczna, najczęściej sześciostrunowa, a więc nie basowa
wiosła fajnie chrupią - ślady gitar dobrze nisko brzmią
zapnij majka - podłącz mikrofon
zbonsuj te traki - połącz ślady w jeden Specyficzne słowa i zwroty używane w stacjach radiowych
dziura - niepożądana cisza na antenie
gęgać - mówić do mikrofonu, prowadzić audycję
gum - sygnał czasu
jingiel (wym. dżingiel) - przerywnik muzyczny, najczęściej reklamujący samą stację lub audycję
makaron - taśma, która spadła ze szpuli magnetofonu stacyjnego
naczelnik - redaktor naczelny
na ostro - kiedy muzyka zaczyna się od razu po zakończeniu wejścia przez prowadzącego
na ugięciu - wyciszenie muzyki w środku utworu w celu zagadania przez prowadzącego
posuwać konsoletę - realizować program (od przesuwania tłumików na stole mikserskim)
reporter - magnetofon reporterski
sitko - mikrofon
watowanie - wypełnianie czasu przez prowadzącego
wejście - czas kiedy słyszymy prowadzącego audycję
zajawka - reklamówka audycji grana jako singiel, a także zapowiedź wiadomości, jej najważniejsza część, inaczej lead (czyt. lid)
"Slang ułatwia komunikację"
Jarosław „Jasiu” Kidawa (właściciel studia nagrań „Kidawa-Studio” w Warszawie, gitarzysta, kompozytor, realizator i producent muzyczny współpracujący z wieloma artystami m.in. Marylą Rodowicz, Anitą Lipnicką, Markiem Kościkiewiczem, Kasią Kowalską, Małgorzatą Ostrowską, Feelem) na pytanie o słowa używane w jego środowisku muzycznym odpowiada, że czasem trudno wyodrębnić je z języka potocznego, są one tak mocno zakorzenione w słownictwie muzyków.
- Porozumiewanie się muzyków, producentów i realizatorów w studiu nagrań czasami przypomina rozmowy w języku suahili. Oczywiście wszystkie te zapożyczenia są pochodnymi języka angielskiego, słowa, które po prostu nie mają odpowiednika w polskim, lub też mają, ale są tak mało popularne, że nikt ich nie używa – mówi. Twierdzi, że sam często śmieje się z różnych słów używanych przez muzyków, ale uważa, że taki slang ułatwia komunikację. Przytacza takie zdanie: „Wumiutuj tracki dubli beking wokali, przesterowują one dileja na sumie” – my muzycy i producenci doskonale wiemy, że zdanie to znaczy prośbę o zamknięcie śladów zarejestrowanych ścieżek wokalnych, które wspomagają główny głos, ponieważ powodują zniekształcenie sygnału efektu delay, który to wchodzi w główny sygnał sumy wszystkich śladów. Sam jak to powiedziałem uśmiechnąłem się, gdyż dużo słów niby polskich, a dalej nie wiadomo o co chodzi, zwłaszcza dla przeciętnego człowieka – stwierdza z uśmiechem producent.
Zdaniem Rudolfa Świerczyńskiego (zaczynał w metalowym zespole Reinfection, z którym zagrał wiele koncertów i wydał kilka płyt; jego muzyka znalazła się w ekranizacji bestselleru „Samotność w Sieci”. Współpracował m.in. z Michałem Urbaniakiem. Jest założycielem i współproducentem warszawskiego zespołu Des Des. Na co dzień komponuje muzykę do reklam, udźwiękawia filmy) zawsze powstawały nowe wyrażenia wśród muzyków, technicznych czy realizatorów dźwięku i powstają one do dziś. - To fajne zjawisko, że te specyficzne słowa wplatają się w mowę codzienną ludzi, niekoniecznie związanych z daną dziedziną czyli muzyką, dźwiękiem – twierdzi Świerczyński. - Tego typu słowa powstają totalnie przez przypadek, to chwila, czasami miła, a czasami nie, droga na koncert, moment na próbie - mówi. Muzyk przyznaje, że sam używa wielu sformułowań na co dzień. - Ludzie wtedy dziwnie się na mnie patrzą (np. w sklepie, czy na stacji benzynowej), ale myślę, że to wynika z tego, że mnie po prostu nie znają. Ze znajomymi jest zupełnie
inaczej, nie jest to dla nich dziwne - twierdzi Świerczyński. Jego zdaniem taki żargon jest bardzo zabawny i jednocześnie rozwijający.
Maciej Bielecki (basista młodego pokolenia związany z wieloma warszawskimi formacjami, grający w brytyjsko-polskim zespole „The Few”, który w 2009 roku zadebiutował na festiwalu Top Trendy) twierdzi, że że odmienny język i słowotwórstwo wśród muzyków istniało zawsze. Slangiem najczęściej łatwiej wyrazić obrazowo o co muzykowi w danej kwestii chodzi. – Na przykład mówi się „masz szklankę” czyli zbyt przejrzyste brzmienie instrumentu, „kawałek nie siedzi”, „nie groovi” – tak mówią muzycy, którzy nie są przekonani do danej aranżacji muzycznej, „grać nie w tajmie”, „grać z przodem”, „grać z tyłem” tak się mówi o muzykach którzy, mówiąc bardzo ogólnie, nie grają zbyt precyzyjnie – opowiada. Maciej nie używa slangu muzycznego w rozmowach z ludźmi nie związanych ze środowiskiem muzycznym. Jego zdaniem jest to język wewnętrzny, który ułatwia komunikacje i jest niejako skrótem myślowym, więc dla niego nie ma on zastosowania w mowie potocznej.
Odmiany socjolektów, przenikające do języka polskiego, pozwalają poznać bliżej subkultury, z którymi mamy na co dzień do czynienia. Może dobrze jest poznać ich język, by nie być zaskoczonym, gdy obok nas ktoś prowadzi rozmowę, a my nie możemy jej zrozumieć. A najlepiej dobrze jest wiedzieć, że socjolekty w ogóle istnieją i że ich źródło będzie się powiększać o coraz to nowsze formy, śmieszne zwroty, słowa. Ciekawe jakie słowa nas jeszcze zaskoczą?
Magdalena Kieblesz, Wirtualna Polska