Moskwa wstrzymała oddech po alarmie bombowym
Anonimowy telefon o rzekomo podłożonej bombie spowodował ewakuację prawie stu ludzi z moskiewskiego soboru Chrystusa Zbawiciela. Jak podało radio Echo Moskwy, milicja przeszukała świątynię i nie znalazła w niej materiałów wybuchowych.
- Nieznajomy zadzwonił na milicję o godz. 17.02 (15.02 czasu polskiego) by zawiadomić, że w soborze Chrystusa Zbawiciela podłożona została bomba. Blisko sto osób zostało ewakuowanych - powiedział przedstawiciel moskiewskiej milicji.
Jak podało radio Echo Moskwy, około godzinę po ewakuacji milicja ustaliła, że w świątyni nie ma ładunków wybuchowych.
Rzecznik Patriarchatu Moskiewskiego ojciec Władimir Wigilianski wezwał wiernych, by nie poddawali się panice i wskazał, że zdestabilizowanie sytuacji w kraju i wywołanie strachu "jest głównym celem terrorystów".
Po poniedziałkowych zamachach w moskiewskim metrze, w których zginęło co najmniej 39 osób, milicja sprawdza każdy sygnał. Nie wszystkie z nich okazują się prawdziwe.
Jeszcze w poniedziałek saperzy sprawdzali dwie stacje metra w Petersburgu - po anonimowych telefonach od mężczyzny o rzekomo podłożonych bombach. Na miejscu nic nie znaleziono i stacje kolei podziemnej ponownie otwarto. Z kolei w Moskwie milicja zatrzymała w nocy kobietę, która przekazywała przez telefon fałszywe informacje o nowych zamachach planowanych w miejscowym metrze.
Tymczasem na wschodzie Moskwy milicja zatrzymała trzech mężczyzn przybyłych z prowincji, przy których znaleziono bomby domowej roboty. Natychmiast wszczęto wobec nich postępowanie karne w związku z posiadaniem materiałów wybuchowych. Na jednej z ulic zauważono zaś butelkę z wystającymi przewodami, która leżała pod milicyjnym samochodem. Po sprawdzeniu okazało się, że w butelce były śmieci.