Moskiewskie Centrum chce posłać polskich uczniów na Krym. Warszawa protestuje
Grupa uczniów z Polski powinna pojechać na Krym i spotkać się z lokalnymi władzami - to najnowszy pomysł Jurija Bondarenki, szefa Rosyjsko-Polskiego Centrum Dialogu i Porozumienia w Moskwie - donosi "Kommiersant". Szef warszawskiego odpowiednika tej instytucji określa propozycję Bondarenki "prowokacją".
29.07.2015 | aktual.: 30.07.2015 16:17
Bondarenko, znany m.in. z kontrowersyjnych wpisów na Twitterze, chce, by 15 polskich licealistów, w ramach podróży po Rosji, zobaczyło Krym "na własne oczy" i spotkały się m.in. z samozwańczym premierem Krymu Siergiejem Aksjonowem. Zwycięzcy podlaskiego konkursu z wiedzy o literaturze rosyjskiej i poezji dostaliby rosyjskie wizy, konsultacje ze stroną ukraińską nie są przewidziane.
"Nasz cel - pokazać młodym ludziom, że w wolnym i demokratycznym kraju ludzie mają prawo do własnej oceny, co jest prawdą, co jest propagandą" - mówi "Kommiersantowi" Bondarenko. Podkreśla, że nie obchodzi go, czy polskie władze "mają z tym problem".
Dr Sławomir Dębski, dyrektor Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia nie chce "upolitycznienia wymiany młodzieży i łamania prawa międzynarodowego", a właśnie tym byłaby oficjalna wizyta Polaków na Krymie. Podkreśla, że polskiej stronie zależy oczywiście na zacieśnianiu relacji polsko-rosyjskich, a co roku tysiąc młodych ludzi bierze udział w programie wymiany. Polska młodzież już czterokrotnie odwiedzała miasta w Rosji - Moskwę, Sankt Petersburg i cerkiewne ośrodki takie, jak Suzdal i Włodzimierz. Jednak podróż na Krym bez zgody władz ukraińskich, spotkanie się z władzami półwyspu, wizyty w instytucjach państwowych - na to Polska nie może się zgodzić.
Krym, zgodnie z prawem międzynarodowym uznawany jest za terytorium okupowane i objęte sankcjami. Obcokrajowcy wjeżdżający na półwysep naruszają prawo Ukrainy i mogą być ścigani za nielegalne przekroczenie granicy.
W zeszłym roku Bondarenko chwalił się na Twitterze, że przekazał 450 tys. rubli (ok. 30 tys. złotych) na rzecz budowy w Krakowie pomnika sowieckich żołnierzy, którzy zginęli w polskich obozach jenieckich w latach 20. Dodał, że pieniądze pochodzą także od jego "polskich przyjaciół". Niecenzuralnymi słowami określał też "banderowską Ukrainę".