"Morliny to Chińczycy, Balcerzak to Niemcy". Polski prezes chce osobnych półek na polskie produkty
Animex to Chińczycy. Ludzie nie wiedzą, że Morliny to Chińczycy. Myślą, że to polska, rodzinna firma. Drobimex - niemieckie wędliny. Drosed - francuski kurczak. Sokołów - Duńczycy i Finowie, Balcerzak - Niemcy, a ludzie myślą, że to polskie - w ten sposób Konrad Pazgan, prezes Konspolu wyliczał, że jeśli w sieciach handlowych miałaby powstać polskie półki, to liczba znanych firm, które miałaby wprowadzić na nie swoje produkty jest bardzo mała.
15.11.2017 | aktual.: 15.11.2017 15:17
Słowa prezesa to niby nic nowego dla osób uważnie śledzących rynkowe zmiany. Przeciętnemu klientowi, patrzącemu ma opakowania produktów oczy otwierają się ze zdumienia. Niby swojski Balcerzak nie jest polski? Okazuje się, że już od 15 lat w tej firmie rządzą menedżerowie z firmy Stockmeyer. To koncern znany z produkcji tradycyjnej kiełbasy w Niemczech. Oczywiście wykupując firmę założoną przez Klaudiusza Balcerzaka, pozostali przy tradycyjnej marce. Inaczej na opakowaniu musiałoby się znaleźć Westfalische Fleischwarenfabrik Stockmeyer.
Idąc tropem słów prezesa Pazgana, to samo stało się Drosedem. Firmę, znaną z reklam swojskiego kurczaka zagrodowego z Podlasia. Strategicznym udziałowcem jest Grupa LDC, francuskiego producenta drobiu świeżego i jednego z europejskich liderów tej branży, z obrotami na poziomie 2,8 miliarda Euro. Animex producent słynnej od ponad 60 lat szynki konserwowej Krakus to firma wykupiona w 1999 roku przez amerykańskiego giganta Smithfield Foods. W wyniku globalnej rozgrywki biznesowej ten jednak został przejęty przez wywodzącego się z Chin WH Group, największego producenta mięsa na świecie.
Półki dla Polaków
W ten sposób powstaje iluzja wyboru, że idąc z koszykiem przez sklepowe alejki wybieramy spośród produktów polskich producentów. Tymczasem w większości należą one zagranicznych koncernów. Dlatego w ministerstwie rolnictwa padł pomysł aby ustawowo nakłonić markety do stworzenia półek z prawdziwie polskimi produktami. Pomysł w rozmowie z Money.pl rzucił wiceminister rolnictwa ,Jacek Bogucki.
Według Konrada Pazgana polskie, rodzinne firmy często nie mają nawet szansy na to, żeby ich produkt znalazł się na półce w sieci handlowej. Dlatego trzeba stworzyć im polską półkę.
Problem ilustruje przykład "tygodnia polskiego" zorganizowanego w maju tego roku przez sieć Lidl. Wśród promowanych produktów znalazła się woda mineralna Żywiec, marka należąca do francuskiego koncernu Danone. Czekolada Wedel, za którą stoi właściciel o japońskim rodowodzie, czy wspomniany już kurczak z Podlasia, czyli francuski. Akcja od razu oburzyła patriotów zakupowych m.in z Klubu Jagiellońskiego, który złożyli protest od Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
- Zrozumiałe, że w chwili renesansu patriotyzmu gospodarczego w Polsce zagraniczna sieć próbuje „ogrzać się” w cieple tego trendu. Nie ulega wątpliwości, że kampania może kolejny raz wprowadzić wielu konsumentów w błąd, reklamując cały szereg produktów zagranicznych, globalnych koncernów jako „polskie marki” - mówił Piotr Trudnowski, ekspert Klubu Jagiellońskiego
Z drugiej strony nie należy dziwić się Lidlowi, który z racji skali sprzedaży musi współpracować z największymi firmami, bo tylko one są w stanie dostarczyć produkty w ilości wystarczającej do zapełnienia półek sklepowych. W ten sposób koło się zamyka, bo największy w Polsce najczęściej oznacza również należący już do zagranicznej firmy. Do wyjątków należy właśnie firma Pazgana, którego ojciec nazywany był "królem kurczaków".
Ile procent polskiego
Pomysłodawcy "polskich półek" wpadli jednak we własne sidła. Już nawet eksperci rynku mają problem ze wskazaniem produktów, które w 100 procentach można uznać za czysto polskie. Na przykład słynny Majonez Kielecki powstaje w tradycyjnej polskiej spółdzielni. Składniki to jaja i olej od polskich producentów, ale już słoik... o ironio z huty szkła przejętej przez Amerykanów.
Na razie wiadomo, że prace nad "polskimi półkami" zawieszono. To dlatego, że Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi postanowiło wspierać rodzimych producentów za pomocą innych rozwiązań. W tym roku uchwalono przepisy pozwalające na oznaczania polskich produktów biało-czerwonym logo Produkt Polski. Kryteria rządowego programu zakładają, że produkty muszą być wyprodukowane z surowców wytworzonych na terenie Polski. Dopuszcza się użycie importowanych składników (np. przypraw, bakalii) w ilości do 25 proc masy tych produktów, pod warunkiem, że składniki takie nie są wytwarzane w kraju. W przypadku mięsa dodatkowo wymaga się, aby zostało pozyskane ze zwierząt urodzonych, chowanych i ubitych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
Nieoficjalnie dowiadujemy się, że o takie logo natychmiast wystąpił zagraniczny koncern z siedzibą w Polsce. Z łatwością udowodnił, że spełnia kryteria.