Morderstwo byłego premiera i jego żony. Jego syn Andrzej Jaroszewicz ma własne teorie
Choć Andrzej Jaroszewicz poczuł ulgę, gdy usłyszał, ze złapano zabójców jego ojca, przyznaje: "nadal czekam". Ma wiele wątpliwości. Wiąże je z osobą przyrodniego brata Jana i macochy Alicji Solskiej, która została zamordowana razem z premierem.
16.03.2018 | aktual.: 28.03.2022 10:11
Andrzej Jaroszewicz nie rozmawia ze swoim przyrodnim bratem od 26 lat. W wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" zwrócił też uwagę, że przez 20 lat Jan nie zabierał głosu, a zdecydował się rozmawiać z Tomaszem Sekielskim i "opowiadać dziwne rzeczy na temat sprawy". Pokazał dziennikarzowi paczkę, którą dostał z sądu. Miały w niej być rzeczy po Piotrze Jaroszewiczu. Dziwi go to, że brat nie otwierał wcześniej pudła. - Z oczekiwania na rozwiązanie sprawy zabójstwa ojca wynikają tez obowiązki, a mianowicie każdy syn powinien walczyć o wyjaśnienie zbrodni. Janek nie walczył - dodał.
Zwrócił też uwagę na kolegę Jan - "takiego najbliższego" - z Leningradu, dzisiejszego Petersburga. - Myślę, że był taki trochę podstawiony przez służby - stwierdził. - W końcu Janek to syn premiera, a do tego jeszcze studia w Związku Radzieckim - tłumaczył. Jak dodał, w Polsce kolega Jana "zaczął rozbijać się drogimi samochodami, obnosić się z pieniędzmi". Janek powiedział Andrzejowi, że to wszystko dzięki napadom na tiry, innym miał mówić o gangu karateków.
Andrzej Jaroszewicz twierdzi też, że jego ojciec nie był szczęśliwym mężem. Powiedział że i jego, i jego ojca Alicja Solska próbowała otruć. - To był potwór, konstrukcja psychopatyczna - dodał. Powiedział, że zamykała go w piwnicy.
- Dzisiaj myślę, że można by to podciągnąć pod paragraf molestowania seksualnego, bo kiedy mnie wyciągała z tej piwnicy, wsadzała do wanny i myła, dotykając również w miejsca intymne.
.
"Zła kobieta"
- Bardzo zdziwiła mnie śmierć Alicji Solskiej, bo uważam, zresztą nie tylko ja, że część - przepraszam za słowo - usług, wykonywanych przy moim torturowanym ojcu, mogło odbywać się przy jej udziale - stwierdził Andrzej Jaroszewicz.. Jako dziecko mówił do niej "mamo". - Myślałem, że tak trzeba. Bardzo wcześnie straciłem matkę - tak Andrzej Jaroszewicz tłumaczy dziś, dlaczego tak się do niej zwracał. Teraz nazwał złą kobietą", która pojawiła się w jego życiu i zajęła miejsce jego mamy.
- Miałem niecałe sześć lat. Wychowywała mnie babcia. A potem przyszła obca kobieta. (...) Zła z gruntu - powiedział. Zwrócił uwagę na to, że w łazience, gdzie Solska została zastrzelona, leżały kołdra i poduszka. - Czy ktoś, kto chce za chwilę kogoś zastrzelić, robi swojej ofierze posłanko i wiąże ją sznurem tak delikatnie, by mogła się bez trudu wyplątać? Może miało być tak, że sprawcy powiedzieli: - Pani tu poleży, poczeka, my załatwimy sprawę, rano panią znajdą i wszystko będzie w porządku - mówił.
Dlaczego została zastrzelona? Andrzej Jaroszewicz bierze pod uwagę to, że sprawcy zmienili zdanie. - Może za dużo widziała? Może jednak ktoś się przestraszył świadka? Może spanikowała? - dodał. Jego zdaniem "musiało zdarzyć coś niezmiernie dramatycznego".
Tylko żona mojego ojca wiedziała, jakie leki bierze ojciec i te leki zostały mu podane w czasie, kiedy był męczony. Ona wiedziała, gdzie są ojca koszule, gdzie bielizna, a przecież ojciec był przebrany w czyste ubrania w trakcie tortur. W tym wszystkim widać kobiecą rękę - tłumaczył.
Według Andrzeja Jaroszewicza w tej zbrodni jest "za dużo nienawiści". - Przestępca, który chce okraść dom, nie czuje nienawiści do ofiary. A tu było tak, jakby ktoś chciał wyładować złość. To jak morderstwo w odwecie - ocenił.
Co się stało?
Były premier Piotr Jaroszewicz i jego żona zostali zamordowani w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. w ich willi w warszawskim Aninie. Byłemu premierowi bandyci zacisnęli na szyi rzemienną pętlę. Jego żona Alicja Solska-Jaroszewicz zginęła od strzału w głowę z bliskiej odległości ze sztucera męża.
WP również rozmawiała z Andrzejem Jaroszewiczem. - Ponad 20 lat na to czekałem. To była nadzieja mojego życia i powinność syna wobec ojca. Dążyłem do wyjaśnienia tej sprawy i dzisiaj, gdy usłyszałem z mediów, że zatrzymano podejrzanych, dwóch się przyznało, poczułem ulgę. Kamień spadł mi z serca - powiedział.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"